sobota, 26 września 2020

NOWY POCZĄTEK - część 6

Kochani, żebyście już dłużej nie czekali... Przed Wami kolejna, już szósta część opowiadania!

NOWY POCZĄTEK - część 6

Od tamtej pory minęło kilka tygodni. Ula bardzo wkręciła się w nową pracę. Jako dyrektor finansowy FD chodziła do pracy z duszą na ramieniu; tutaj wszędzie miała wielu znajomych i wszyscy byli dla niej mili i sympatyczni.

Któregoś dnia do gabinetu Uli zapukał jej szef i złożył jej służbową propozycję.

- Pani Urszulo, mam dla pani propozycję nie do odrzucenia. Miesiąc w Berlinie; praca w KERIMIE; takie same warunki jak u nas. Reflektuje pani?

- Cóż… – uśmiechnęła się. – Chętnie wyjadę i poznam naszych niemieckich partnerów. Kiedy miałabym jechać?

- Myślę, że w przyszłym tygodniu będzie najlepiej. Uprzedzę tylko w Berlinie, że pani przyjedzie.

Julii troszkę było smutno, że Ula wyjedzie na cały miesiąc; ale wiedziała, że przyjaciółka świetnie zna niemiecki i na pewno sobie świetnie poradzi.

- W jaki sposób dotrzesz do Berlina? – zaciekawiła się.

- Pociągiem. Werner obiecał załatwić mi miejscówkę. Wiem, że samolotem z Gdańska byłoby szybciej; ale nigdy dotąd nie latałam. Nie wiem, jak bym to zniosła.

- Jasne – kiwnęła jasną głową Julia. – Powodzenia i mam nadzieję, że ten miesiąc szybko ci minie.

- Ja też.

Ula wyjechała do Berlina kilka dni później, dźwigając ze sobą dużą walizkę. Na dworcu czekał na nią ciemnowłosy mężczyzna, prezes KERIMY. Joachim Werner uprzedził go, żeby szukał na dworcu dziewczyny w czerwonych okularach i z końskim ogonem. Rozpoznał ją od razu i podszedł do niej.

- Przepraszam, czy pani Cieplak? Z Polski, Gdańska?

Odetchnęła z ulgą. – Tak, to ja. Urszula; dla przyjaciół – po prostu Ula.

- David Seidel – przedstawił się. Przejął od niej walizkę i pomógł jej nieść.

- Na długo do nas przyjechałaś? – zainteresował się.

- Na miesiąc. Mam objąć to samo stanowisko co w DELCIE; jako konsultant do spraw finansowo-ekonomicznych.

- Rozumiem.

Przeszli razem na parking i David otworzył przed nią drzwi do czarnego volvo.

- Zapraszam na pierwsze tournée po Berlinie – powiedział, uśmiechając się do niej.

Wsiadła i zapięła pas, rozglądając się ciekawie po mieście.

- Nawet nie wiem, gdzie będę mieszkać przez ten miesiąc – westchnęła Ula. – Nie rozmawiałam o tym z Wernerem.

- Jak to?! – odpowiedział pytaniem. – U nas; u mnie i mojej żony. Werner prosił nas, żebyśmy się tobą zaopiekowali; dlatego oferujemy ci gościnę w naszym domu.

- Skoro tak, to dziękuję bardzo – uśmiechnęła się. – Będzie mi bardzo miło.

Lisa Seidel, tak samo jak jej mąż, okazała się bardzo sympatyczna i towarzyska. Ucieszyła się, że Urszula będzie mieszkać pod ich dachem, i obiecała, że się zaopiekuje nową znajomą.

- Podoba ci się twój pokój? – zapytała, kiedy Ula rozpakowała swoją walizkę.

- Tak, dziękuję. Jest bardzo przytulny – uśmiechnęła się.

- Tak sobie pomyślałem – wtrącił się David – że może chciałabyś poznać naszych przyjaciół. Mariella wpadła do nas – wyjaśnił Lisie. – Wie, że do nas dołączyłaś – zwrócił się do Uli – i chciałaby ciebie poznać.

- Bardzo chętnie – zgodziła się.

Ula weszła do salonu i zobaczyła dwoje młodych ludzi. Lisa przywitała się z nimi, a potem objęła przyjaźnie Ulę i przedstawiła przyjaciołom.

- Kochani, to jest właśnie Urszula Cieplak – powiedziała do nich. – A to nasi przyjaciele.

- Witamy cię w Berlinie – odpowiedziała ciemnowłosa kobieta, wyciągając do niej rękę na powitanie. – Ja jestem Mariella van der Lohe, a to mój mąż Lars.

- Miło mi. Cieszę się, że mogę was poznać.

Ula poznała w skrócie historię Lisy i Davida, i przekonała się, że ich losy są praktycznie takie same jak jej własne. Później, zachęcona przez nowych przyjaciół, opowiedziała im również swoją historię. Oboje przytulili ją serdecznie i powiedzieli, że wszystko się jakoś ułoży.

Podczas pobytu w Berlinie, udało jej się poznać wszystkich znajomych i rodzinę Davida i Lisy. Każdy odnosił się do niej życzliwie i z sympatią. Najbardziej obawiała się spotkania z projektantem KERIMY, Hugo Hassem; ale Hugo powitał ją bardzo serdecznie.

- Urszulo, jesteś bardzo miłą osobą – powiedział do niej, kiedy skomplementowała jego kreacje. – I bardzo ładną. Gdybyś zdjęła okulary i pozbyła się aparatu na zębach, stałabyś się naprawdę śliczną kobietą.

To samo niedawno mówił do mnie Pshemko…

Uśmiechnęła się.

- Właśnie też tak o tym myślałam – uśmiechnęła się. – Obiecuję, że niedługo się za to zabiorę.

Podczas pobytu w Berlinie okazało się, że Ula, David i Lisa mają wspólne znajomości. Hugo Hass, projektant KERIMY, bardzo serdecznie przyjaźnił się z Ingrid Krüger, i był bardzo zaskoczony, że Ula również ją zna.



- Pani Krüger pojawiła się na premierze naszej kolekcji FD Sportivo – wyjaśniła – a potem przyjechała do naszej firmy. – Opowiedziała pokrótce całą historię, nie szczędząc żadnych szczegółów. – Dopiero kiedy to ja wzięłam na siebie rolę tłumacza, nagle się okazało, że uratowałam sytuację. Ale oczywiście tylko mój szef mnie docenił. – Westchnęła.

- Nie martw się – David klepnął serdecznie dziewczynę po ramieniu. – Na szczęście tu nie musisz się martwić, że ktoś cię nie doceni. Tak się składa, że Hugo i Ingrid od wielu lat się serdecznie przyjaźnią i dobrze, że ty również znasz się z Ingrid.

Kilka dni później w KERIMIE rozniosła się informacja, że ma przyjechać znana niemiecka piosenkarka, uwielbiana w całym kraju – Andrea Berg. David, Lisa, Mariella, Lars i reszta niemieckiego towarzystwa była bardzo ucieszona, że ich ulubiona piosenkarka będzie miała tournée. Koncert nie odbywał się w samym Berlinie, ale w Aspach, oddalonym od Berlina o ponad 600 km. David zarezerwował dla nich pokoje w luksusowym hotelu i zakupił bilety na koncert Andrei Berg.

Koncert miał odbyć się w sobotę wieczorem. David postanowił, że pojadą do Aspach w piątek od razu po pracy, przenocują tam, w sobotę pójdą na koncert i wrócą do Berlina w niedzielę po południu. Wynajął również mikrobus, aby mogli dojechać na miejsce bardzo wygodnie. Ula była zaskoczona, że do Aspach jedzie jeszcze ktoś poza Mariellą i Larsem, których już zdążyła poznać.

 - To jest Jürgen, a to Max i moja siostra Kim – przedstawił ich David. – A to jest Urszula, nasza nowa przyjaciółka z Polski.

- Miło cię poznać – nowi znajomi uścisnęli jej rękę.

Wsiedli razem do mikrobusu, zapięli pasy i ruszyli w stronę Aspach. Kim, Jürgen i Max byli ciekawi nowej przyjaciółki i bez końca ktoś ją zagadywał. Ula odpowiadała im pogodnie, mówiąc o swojej rodzinie i przyjaciołach, których zostawiła najpierw w Rysiowie, a potem w Gdańsku.

Tak minęła im cała podróż do Aspach. W pokoju, który przypadł w udziale Uli, zamieszkała również Kim. Po dotarciu na miejsce, odświeżyli się trochę i zjedli razem spóźniony lunch. Później dziewczyny zaczęły się szykować.

- Co ubierzesz na koncert? – pytała Kim, usiłując zapiąć obcisłą sukienkę. – Pomóż mi, bo chyba zameczek się zaciął.

- W błyszczącą koszulkę i dżinsy – uśmiechnęła się Ula, zapinając sprawnie jej sukienkę. – Nie lubię za bardzo się stroić.

- Ale i tak wyglądasz super – orzekła z podziwem Kim. – Idziemy?

- Idziemy – pokiwała głową Ula.

W sali, gdzie miał odbyć się występ Andrei Berg, panował zgiełk i niesamowity ścisk. Na szczęście udało im się znaleźć miejsce pod sceną, na tyle blisko, żeby wszystko widzieć, ale na tyle daleko, żeby nie dać się zdusić.

- Jak się czujesz? – zagadnęła ją Lisa. – Poznasz naszą niemiecką gwiazdę.

- My w Polsce w ogóle nie znamy Andrei Berg – pokręciła głową Ula. – Dlatego z przyjemnością tu jestem – i mam nadzieję, że to będzie bardzo miły wieczór.


Koncert był prawdziwą niespodzianką dla Uli. Znała doskonale język niemiecki i dobrze wiedziała, o czym są piosenki. Była totalnie oczarowana tą rudowłosą piosenkarką, jej energią i charyzmą.

Du hast mich tausendmal belogen
Du hast mich tausendmal verletzt
Ich bin mit dir so hoch geflogen
Doch der Himmel war besetzt
Du warst der Wind in meinen Flügeln
Hab so oft mit dir gelacht
Ich würd' es wieder tun mit dir
Heute Nacht

~ANDREA BERG – „Du hast mich tauzendmal belogen”

Westchnęła cicho. Ta piosenka za bardzo przypominała jej o Nim. Pokręciła głową, czując łzy pod powiekami. Lisa zauważyła to i objęła przyjaźnie Ulę.

- Nie myśl o niczym – powiedziała, uśmiechając się serdecznie.

- Głowa do góry – dodała Mariella pogodnie. – Wszystko będzie dobrze.

David przysunął się bliżej i puścił do niej oczko, uśmiechając się figlarnie.

Ula jeszcze raz westchnęła, uśmiechnęła się do nowych przyjaciół i poddała się czarowi muzyki.

Glaub mir
ich sterbe nicht nochmal
Du, ich brauch dich nicht
Wohin du gehst ist mir egal
ich schaff´s auch ohne dich
Hab meine Seele aufgeräumt
Tränen sind genug geweint
glaub mir
ich sterbe nicht nochmal
wegen dir

~ ANDREA BERG – „Ich sterbe nicht noch mal”

- Jak się bawisz? – zapytała ją Kim, widząc zamyśloną twarz Uli.

- Bardzo dobrze – odpowiedziała, uśmiechając się. – To był doskonały pomysł, żebym tutaj przyjechała – dodała. – Świetna atmosfera, no i wokalistka jest super.

Na te słowa Mariella uścisnęła ją lekko. – Wiedziałam, że ci się spodoba.

Du kannst noch nicht mal richtig lügen
Sag mir was kannst du denn mein Held?
All deine scheinheiligen Schwüre, sind doch am Ende gar nichts wert.
Ich war mit dir auf Wolke sieben, wir warn so nah am Himmelszelt
Doch wer sich traut so hoch zu fliegen dem kann passieren dass er tief fällt.

~ ANDREA BERG – „Du kannst noch nicht mal richtig lügen”

Pozostałe piosenki również były bardzo skoczne, a wokalistka dała prawdziwe show na scenie.

Koncert późno się skończył; ale towarzystwo wcale nie było zmęczone. Już w hotelu spotkali się w pokoju Lisy i Davida i wspominali to, co się działo jeszcze kilka chwil temu. Panowie nalali sobie po whisky, dziewczyny zrobiły sobie po drinku.

- I jak ci się podobał koncert? – zagadnął Max.

- Bardzo mi się podobał – przyznała szczerze. – Tym bardziej, że w Polsce Andrea Berg nie jest w ogóle znana ani popularna. Nigdy przedtem o niej nie słyszałam.

- Spokojnie, podarujemy ci płyty Andrei – obiecała Lisa. – Żebyś mogła słuchać jej u siebie w Polsce i wspominać koncert.

- Długo o nim nie zapomnę – zapewniła.

I faktycznie, po powrocie do Berlina David i Lisa sprezentowali Uli wszystkie płyty Andrei Berg, a ona bardzo serdecznie im podziękowała i obiecała, że będzie często ich słuchać.


wtorek, 1 września 2020

NOWY POCZĄTEK - część 5

Kochani, jestem po urlopie, wypoczęta i pełna nowych pomysłów na kolejne wątki.
Żebyście za długo nie musieli czekać... przed Wami kolejna, już piąta część mojego opowiadania. Miłej lektury! ☺

NOWY POCZĄTEK - część 5

Po wyjeździe rodziny, Ula nadal bezskutecznie poszukiwała pracy. Przez kilka dni nie miała żadnych propozycji; aż któregoś dnia czekała ją niespodzianka.

Do domu swojej matki przyjechała Julia Sławińska, która zakończyła pracę w Londynie i znalazła nową na tym samym stanowisku, w firmie niemieckojęzycznej. Kiedy zobaczyła, kto zajął jej mieszkanie, w którym pomieszkiwała przyjeżdżając do matki, była bardzo zaskoczona.

- Ula? Ty tutaj, a nie w „Febo & Dobrzański”? – zapytała.

- Nie. Etap „Febo & Dobrzański” już dawno za mną. Teraz przeniosłam się do Gdańska, ale nie udało mi się jak dotąd znaleźć pracy.

- Ale przecież świetnie znałaś niemiecki, dobrze pamiętam? Miałaś zostać tłumaczką Ingrid Krüger na pokazie FD Sportivo…

Stare dzieje…

- To prawda. Gdyby udało mi się znaleźć coś związanego z finansami i jeszcze z językiem niemieckim…

- Chyba będę umiała ci pomóc – powiedziała do niej Julia. – Właśnie od niedawna pracuję jako specjalista do spraw PR w firmie DELTA. Współpracują z niemiecką firmą KERIMA MODA, mój szef przyjaźni się nawet z właścicielami KERIMY. Aktualnie poszukują… – Julia wyjęła z kieszeni kartkę. – Nawet nie tyle dyrektora finansowego, tylko… konsultanta do spraw finansowo-ekonomicznych, z zaawansowanym językiem niemieckim. I to nie jest typowa umowa o pracę; raczej taki kontrakt.

- Kurde blaszka… – westchnęła Ula, słysząc te rewelacje. – Czy poda mi pani namiary na tą firmę? Chciałabym złożyć tam CV; a nuż się okaże, że mnie przyjmą… – uśmiechnęła się.

- Może nie ‘pani’, tylko Julia; mówmy sobie w końcu po imieniu – uśmiechnęła się Julia.

- Dobrze – Ula odwzajemniła uśmiech i uściskały się serdecznie.

 

Nie minęło kilka dni, a oferta Uli okazała się bardzo dobra. Szef Delty, Joachim Werner, powitał ją na pokładzie swojego zespołu i dokładnie przedstawił wszystkie warunki.

- Tak jak Julia zdążyła już pani powiedzieć, jest to kontrakt, z zarobkami sięgającymi 5.000€ brutto miesięcznie, plus premia motywacyjna.

Ula miała słabość do cyferek, dlatego szybko przeliczyła w myślach.

5.000€ razy 4,40 (w przybliżeniu)… to ponad 20 tysięcy miesięcznie. Kurde blaszka… W „Febo & Dobrzański” zarabiałam kilka razy mniej!

- Mam nadzieję, że warunki pani odpowiadają? – dodał na końcu.

- Oczywiście. Jestem zadowolona, że moja kandydatura została przyjęta. Obiecuję dołożyć wszelkich starań, aby byli państwo ze mnie dumni.

- Na to liczę.


Dla Uli rozpoczął się kompletnie nowy etap. Nowe stanowisko i nowe środowisko sprawiły, że odżyła. Znów zaczęła się uśmiechać i kompletnie zapomniała o przeszłości. Jej najbliższą koleżanką stała się Julia, z którą serdecznie się zaprzyjaźniła. W końcu mieszkały razem po sąsiedzku i bardzo dobrze się rozumiały.

- Ulka – zagadnęła ją Julia któregoś popołudnia. – Mogę cię o coś zapytać?

- Jasne. A o co chodzi?

- Dlaczego ty właściwie odeszłaś z „Febo & Dobrzański”? Jeśli dobrze pamiętam, Marek wypowiadał się o tobie w samych superlatywach.

Ula westchnęła, jak zawsze, gdy słyszała Jego imię.

- Jesteś pewna, że chcesz o tym usłyszeć?

- No jasne – Julia usiadła obok niej i objęła ją przyjaźnie ramieniem. – Wiesz, że możesz mi śmiało o tym powiedzieć.

- No dobrze. – Ula wzięła głęboki oddech jak przed skokiem do wody.

W kilku zdaniach streściła jej ostatnie wydarzenia. Zaczęła od pierwszego pocałunku w Wigilię; przez randkę w palmiarni, nocną randkę nad Wisłą, jej awans na dyrektora finansowego i wyjazd do SPA.

- Marek mnie oszukał – powiedziała na koniec. – Jeszcze w SPA obiecywał, że Pauliny już nie ma, że nie może z nią być.

- Teraz rozumiem – odpowiedziała Julia, chwytając ją za ręce. – Ale nie wierzę, że Marek mógł ciebie tak potraktować.

- A jednak… – wyszeptała Ula.

Widząc łzy w jej oczach, Julia mocno ją przytuliła.

- A może pogadamy trochę o „Febo & Dobrzański” – zaproponowała Julia. – Chociaż może nie chcesz o tym rozmawiać.

Z jednej strony chcę, a z drugiej nie chcę. Zależy, o czym chce pogadać.

- Mam do ciebie kilka pytań o FD Sportivo – uśmiechnęła się Julia. – Jeśli mogę, oczywiście. Przecież razem pracowałyśmy przy pokazie…

- No możesz – zaśmiała się Ula. – To o co chcesz zapytać?

- Przypominam sobie, że Ingrid Krüger przyjechała po pokazie do firmy. A czy coś mówiła, jak jej się podobało?

Ula zarumieniła się.

- Ingrid mówiła, że pokaz był dość niekonwencjonalny, że podobało jej się to, jak ja byłam ubrana i zachowanie modeli na wybiegu. Jak ona to powiedziała – że to poczucie humoru i dystans do siebie to coś niecodziennego w naszej branży.

- Wow… – westchnęła Julia. – Naprawdę tak powiedziała?

- Tak – odparła Ula z dumą.

- No ale… Właściwie, dlaczego ubrałaś się w szlafrok i rękawice bokserskie?

- Naprawdę chcesz to wiedzieć?

- Chciałabym. Bo chyba nie zrobiłaś tego specjalnie, prawda? Żeby się skompromitować i rozłożyć pokaz? Zwłaszcza przed Ingrid?

- No nie – kiwnęła głową Ula. – Widzisz… Marek podarował mi przepiękną sukienkę wieczorową. Naprawdę przepiękną. Ale dosłownie chwilę przed tym, jak ją chciałam założyć… zauważyłam, że ktoś ją pociął.

- Pociął? Ale jak…, dlaczego? Kto?

- Przypuszczam, że Violetta. Zorientowałam się dosłownie w ostatniej chwili. Miałam dwa wyjścia – kompromitacja albo improwizacja. Wybrałam to drugie.

- Ale… Violetta? Dlaczego zniszczyła ci sukienkę? – nie zrozumiała Julia. – Co nią kierowało?

- Bo to w ogóle cała historia. – Ula zmarszczyła brwi, aby przypomnieć sobie historię. Wzięła głęboki oddech i opowiedziała wszystko. – Violetta nazwała mnie zdrajcą, bo myślała, że to ja podkablowałam na nią Sebastianowi. Chyba dlatego.

- Oj, Ulka… – Julia wyciągnęła do niej rękę i serdecznie ją uścisnęła. – Zawsze masz takie dobre serduszko i troszczysz się o innych.

- Po prostu taka jestem – wzruszyła ramionami. – I co ja na to poradzę?

- Spokojnie, Ulka – przyjaciółka ucałowała ją w policzek. – Masz nową pracę, wyprowadziłaś się z Warszawy, zaczynasz wszystko od początku. Nie martw się.

Julia miała rację – nowa praca pochłonęła pannę Cieplak do tego stopnia, że całkowicie przestała myśleć i wspominać przeszłość.