sobota, 13 kwietnia 2024

❗❗❗Uwaga - ważna informacja❗❗❗

Kochani moi czytelnicy i komentatorzy, którzy śledziliście z zapartym tchem bloga Opowieści sercem pisane.

Z powodu tego, że musiałam zmienić telefon i maila, będę przez jakiś czas kontynuować opowieść o Uli i Marku pod nowym adresem.

Najpierw przypomnę wam jednak, co było w poprzednich częściach.

Ciąg dalszy mojej opowieści przeczytacie pod adresem:
https://omilosciinietylko.blogspot.com/2024/04/wazna-informacja.html?m=1

Serdecznie zapraszam do dalszej lektury i zamieszczania komentarzy, i przepraszam za zamieszanie.

Olka.

poniedziałek, 8 kwietnia 2024

NOWY POCZĄTEK - część 11

Marek odwiózł Paulinę do jej domu, a sam wrócił do siebie. Od kilku dni mieszkał w pięknym apartamencie przy ulicy Siennej na Mokotowie. Od zawsze mieszkał i był przyzwyczajony do dużych przestrzeni, i to mieszkanie spodobało mu się od początku.

Po powrocie do mieszkania, nalał sobie do szklanki whisky i zapatrzył się w ciemność. Przez głowę przelatywały mu słowa, powiedziane przez Paulinę.

„W ogóle chyba o niej zapomniałeś.”

„ …nawet nie próbujesz jej odszukać. A podobno tak ją kochasz.”

„Jeśli naprawdę coś do niej czujesz, to walcz o nią.”


I dalej:


Albo odnajdziesz Ulę i będziesz o nią walczyć, albo zrywam naszą przyjaźń i nie będę tobie kibicować. Radź sobie sam!”


Obudził się rano po z trudem przespanej nocy. Im dłużej o tym myślał, tym było gorzej.


- Tylko jak mam o nią walczyć, skoro nie wiem kompletnie, gdzie ona jest – powiedział do siebie. – Ukrywa się przede mną. Nie odbiera ode mnie telefonów. Co ja mam zrobić?

Usiadł na łóżku i przetarł zaspane oczy. Po krótkiej chwili wstał i poszedł pod prysznic, licząc na to, że go obudzą gorące krople. I faktycznie, wychodząc z łazienki, wyglądał trochę przytomniej. Po śniadaniu zadzwonił do Pauliny. Odebrała po chwili.

- Dzień dobry. Jak się spało?

- Dobrze. A tobie?

- Nie mogłem zasnąć. Myślałem o tym, co mi wczoraj powiedziałaś.

- No i?

- To nie jest rozmowa na telefon… – bąknął. Zrozumiała go od razu.

- W takim razie co proponujesz?

Westchnął.

- Zapraszam cię do mnie. Usiądziemy, pogadamy na spokojnie.

- Dobrze. Tylko podaj mi adres.

Podał jej, a ona zapisała i powtórzyła. Potwierdził.

- Świetnie. Pasuje ci 15, czy może być inna godzina?

- 15 może być. To do zobaczenia.


Paulina przyjechała punktualnie. Weszła do wieżowca i wsiadła do windy, jadąc na najwyższe piętro i zapukała do drzwi mieszkania Marka. Otworzył drzwi i wpuścił ją do środka, witając buziakiem w policzek. Rozejrzała się z przyjemnością po wnętrzu.

- Ładnie tu u ciebie – powiedziała. – Masz z okna niesamowity widok.

- Jeszcze lepiej wygląda w nocy. Warszawa jest przepięknie oświetlona.

- Nie wątpię.

- Siadaj. Napijesz się espresso?

- Chętnie.

Marek zniknął na chwilę w kuchni, krzątając się. Przygotował dla nich obojga smoliście czarne espresso, a do tego ukroił kawałek sernika od rodziców.

- Proszę bardzo – podał jej filiżankę.

- Grazie – odpowiedziała, upijając łyk wody i łyk kawy. – Jak ci minęła noc?

- Szczerze mówiąc, nie mogłem zmrużyć oka. Myślałem o tym, o czym wczoraj rozmawialiśmy; a właściwie co mi powiedziałaś w samochodzie.

Słuchała uważnie.

- Okej, wiem, że zawaliłem sprawę z Ulą. Że nie nalegałem więcej na spotkanie z jej ojcem. I teraz dopiero zaczynam domyślać się, dlaczego.

- Dlaczego, co? – nie zrozumiała.

- Dlaczego Ula mnie unika.

Westchnął i dodał:

- Wtedy, gdy Ula znalazła w szufladzie te błyskotki od Sebastiana, tuż przed tym nieszczęsnym zarządem, zaczęła mnie unikać. Chciałem ją dogonić, wyjaśnić całą sprawę; ale wypaliła do mnie przez łzy:

„Nie chcę cię znać… ani pamiętać!”

Paulina słuchała go i po chwili odpowiedziała:

- Szczerze mówiąc, to ja jej się nie dziwię. To, jak ją potraktowałeś… to było naprawdę chamskie.

- Paula, jak mam ją przekonać, co zrobić, żeby mi wybaczyła?

- Może… staraj się nie słuchać i nie ufać podszeptom Sebastiana, bo nic dobrego z tego nie wyjdzie. 

- Masz rację – przyznał. – Nie wiem, o czym wtedy myślałem: Seba nakręcił mnie, że Ula chce przejąć udziały; że wykorzysta je przeciwko nam.

Ta wiadomość nie mieściła jej się w głowie.

- Przecież Ula by tego nie mogłaby zrobić… prawda? – wykrztusiła.

- Oczywiście, że nie. Nawet się wzbraniała, gdy chciałem dać jej weksel na udziały, ale w końcu jakoś przyjęła.


Po krótkiej chwili ciszy zaczęli mówić jednocześnie:

- Chcę ci się przyznać…

- Mów proszę pierwszy – powiedziała.

- Dobrze… Pamiętasz, jak w zeszłym roku w Święta…

- …byłeś kompletnie rozkojarzony? Pamiętam. I pewnie to ma coś wspólnego z Ulą.

- To prawda – powiedział do niej Marek. – Odwiozłem ją pod dom, w Wigilię, i wtedy… mnie pocałowała.

 

- Ona – ciebie? – Paulina była zaskoczona. – Ale… jak?

- Normalnie, w usta.

- Och… – westchnęła. – A to mnie zaskoczyłeś.

- Ciebie jak ciebie; ale wyobraź sobie, jaki ja byłem zaskoczony. Do tej pory Ula była tylko moją asystentką; a tutaj ten pocałunek. A potem wyznała mi, że chce odejść z firmy, bo się we mnie zakochała.

Paulina lekko pokiwała głową.

- A pamiętasz tamtą awanturę, jak zarzucałaś mi, że wszyscy są ważniejsi od ciebie? Wszyscy, nawet ona?

- Pamiętam.

- Powiedziałem wtedy:

„Brzydula, tak?! To już nawet o coś takiego jesteś zazdrosna? Nie mam z nią nic wspólnego, rozumiesz? Nic!”

Ona to usłyszała, i uznała, że owo „coś takiego” to było o niej, po czym wybiegła zapłakana na zewnątrz. Ja ją dogoniłem, przytuliłem… i też ją pocałowałem.

Paulina słuchała go i ponownie pokiwała lekko głową.

- Skoro ty jesteś ze mną szczery, ja też muszę ci się do czegoś przyznać. Ja też przeżyłam swój romantyczny pocałunek… z kimś innym niż z tobą.

- Zdradzisz mi, z kim?

Wypuściła wolno powietrze.

- Z Lwem Korzyńskim. Pamiętasz go, prawda? Ten Rosjanin, właściciel StartSportu.



- Pamiętam, oczywiście. I kiedy to było? – zmarszczył brwi.

- Wtedy, gdy zaprosił mnie na kolację, jak to mówił, chciał omówić sprawy służbowe. A przy tym cały czas mnie adorował. Gdy wychodziliśmy razem z restauracji… pocałował mnie.

Ta wiadomość zaskoczyła go.

- Nie wiedziałem o tym. Czemu mi nic nie powiedziałaś?

- Bo wtedy byłam zaręczona z tobą – wyjaśniła. – A potem Lew przysłał mi do firmy prezent. To był obraz Tamary Łempickiej.

- Tamary Łempickiej? – powtórzył. – Przecież jej obrazy są cholernie drogie.

- Najwidoczniej nie dla kogoś, kto jest tak bardzo bogaty – zauważyła.

Marek zamilkł.

- Zaskoczyłaś mnie – odpowiedział po chwili. – Ale wiesz… teraz nie jesteśmy narzeczeństwem. Jeśli tylko byś chciała, możesz śmiało się z nim związać; ja nie będę robił ci żadnych wyrzutów.

- Marek, ale ja… ja… – zaczęła się jąkać. – Ja wtedy odrzuciłam Lwa, bo uznałam, że tak będzie lepiej. A tak naprawdę…

- Ty go kochasz – dokończył za nią.

- Tak… chyba tak. Marek, przepraszam.

- Nie przepraszaj; rozumiem cię. – Przytulił ją. – Sama widzisz, że nasz związek, nasze narzeczeństwo było tylko pod publiczkę. Byliśmy razem, bo tego chcieli nasi rodzice, bo wszyscy tego od nas oczekiwali.

- Wiem – odpowiedziała.