poniedziałek, 27 lipca 2020

NOWY POCZĄTEK - część 2

Hej, BrzydUlomaniacy i Markoholicy :-) przed wami druga część mojego opowiadania. Miłej lektury :-)

NOWY POCZĄTEK - część 2

Podczas gdy Ula była już w połowie trasy do Gdańska, przed dom Cieplaków w Rysiowie zajechał samochód Marka. Młody Dobrzański niemalże zderzył się w progu z Józefem, który spoglądał na niego z nieukrywaną niechęcią.
- Dzień dobry, panie Józefie – rzucił.
- Dla kogo dobry, dla tego dobry – odpowiedział niechętnie Cieplak.
- Zastałem może Ulę? – zapytał.
- Uli nie ma – odparł krótko jej ojciec.
- Nie ma jej w domu czy nie ma jej dla mnie? – nie ustępował Marek.
- Niech pan da jej spokój. Uli nie ma w Rysiowie. Wyjechała na bardzo długo i nieprędko wróci.
- A nie może mi pan powiedzieć, gdzie ona jest?
- Niech pan sam do niej zadzwoni.
- Kiedy Ula nie odbiera moich telefonów – tłumaczył Marek. – A ja chciałem ją przeprosić.
- Widocznie nie chce z panem rozmawiać. A teraz bardzo przepraszam, ale trochę mi się spieszy.
Józef zamknął Markowi drzwi przed nosem, a młody Dobrzański wrócił do samochodu i wybrał numer Uli. Usłyszał tylko jej automatyczną sekretarkę.
„Tu Ula. Ula Cieplak. Zostaw wiadomość.”
- Ula, gdzie ty w ogóle jesteś? – pytał do słuchawki. – Nie wiem, co się dzieje, czemu tak nagle wyjechałaś… Odezwij się do mnie.
Czekał chwilę, aż dziewczyna oddzwoni, ale nie uzyskawszy odpowiedzi, wsiadł w samochód i wrócił do Warszawy.
W domu już czekała na niego Paulina, która nie wiedziała, co się dzieje.
- Marco… – podeszła do niego i pocałowała w usta. – Wszystko dobrze?
- Szkoda mówić – westchnął, rozluźnił krawat i usiadł na łóżku, ukrywając głowę w ramionach.
- Co się dzieje? – zapytała poważnie. – Nieszczególnie wyglądasz.
- Naprawdę chcesz to wiedzieć? – odpowiedział pytaniem.
- Naprawdę - pokiwała głową. - Chyba możesz być ze mną szczery.
Podrapał się w tył głowy. Usiadł na tapczanie i chwycił narzeczoną za rękę.
- Dobrze, powiem ci wszystko, ale pod jednym warunkiem. Obiecaj mi, że nie będziesz mi przerywać, ani mnie atakować.
- Nie będę – obiecała.
Marek opowiedział jej dosłownie wszystko. Zaczął od intrygi wymyślonej przez Sebastiana, przez wyjazd jego i Uli do SPA, aż momentu, gdy Ula odnalazła błyskotki, podsunięte jemu przez Sebastiana. Paulina słuchała uważnie i nie wierzyła własnym uszom.
- I ona naprawdę uwierzyła w to, że się w niej zakochałeś? – wykrztusiła na końcu.
- Tak mi się wydaje. Dobra, wiem, jak to brzmi – dodał szybko, widząc jej uniesione ze zdumienia brwi. – Próbowałem przeprosić, jakoś jej wytłumaczyć, ale dosłownie zapadła się pod ziemię. Byłem w Rysiowie u jej ojca, ale nie chciał mi powiedzieć, gdzie ona jest.
Paulina westchnęła.
- Czyli naprawdę miałeś kochankę – powiedziała. – Zdradziłeś mnie z tą… Cieplak.
- Tak, przyznaję się, głośno i wyraźnie. Tak, miałem romans; tak, zdradziłem cię.
To zabrzmiało dla niej jak cios. Spojrzała na niego smutno.
- I co teraz? – zapytał. – Czy w związku z tym, co ci powiedziałem… chcesz jeszcze wziąć ze mną ślub? Chcesz za męża takiego kobieciarza?
- Marek… Skoro ty byłeś ze mną szczery, to ja też chcę cię o coś zapytać. – Chwyciła go za rękę i spojrzała mu w oczy. – Co my właściwie robimy?
- Co masz na myśli? – zapytał, potrząsając głową.
- Chodzi mi o nasz ślub. – Westchnęła. – Jesteśmy razem siedem lat; ale teraz dopiero widzę i zdaję sobie sprawę, że nigdy tak naprawdę się nie kochaliśmy.
- Paula… – przerwał jej, ale pokręciła głową.
- Marek… Spójrzmy prawdzie w oczy. Nie pamiętam, czy kiedykolwiek między nami było dobrze. Jeśli nasze życie po ślubie ma wyglądać tak jak przedtem, to ja wcale nie chcę tego ślubu.
- Co ty mówisz… Przecież chciałaś tego ślubu – tłumaczył. – Poświęciłaś tyle czasu, energii…
- To prawda, ale teraz dopiero widzę, że zrobilibyśmy to tylko na pokaz, pod publiczkę.
- Wiesz, co to oznacza, prawda? – zapytał. – Będziemy musieli odwołać wszystko… Katedra w Mediolanie, nasi goście…
- Wiem, ale nie widzę innego wyjścia. Wiem, że twoi rodzice będą zawiedzeni, ale lepiej, żebyśmy rozeszli się teraz i pozostali dla siebie przyjaciółmi niż cały czas się kłócili jako małżeństwo.
Marek pokiwał głową.
- Zgadzam się z tobą. Wezmę to na siebie – obiecał. – Założę się też, że pewnie chciałabyś pozostać w tym domu. Zawsze mówiłaś, że dawał ci poczucie bezpieczeństwa.
- Tak – potwierdziła. – Ale dam ci czas do końca miesiąca, żebyś coś sobie znalazł.
- Dziękuję. – Ziewnął lekko. – Prześpię się na kanapie.
Pokiwała głową.
- Dobrze. Dobrej nocy. I dziękuję ci za tą rozmowę.
- Ja tobie też – pocałował ją delikatnie w policzek. – Dobrej nocy.

Następnego dnia Marek i Paulina usiedli razem w jego gabinecie. Uzgodnili, że poinformują wszystkich o odwołanym ślubie, natomiast co do przyjęcia, wszystko odbędzie się zgodnie z planem. Skoro nie udało im się zawrzeć związku małżeńskiego, niech goście przynajmniej mają możliwość pobawić się na ich przyjęciu „nie-ślubnym”.
- Marek, a co z twoimi udziałami? – zapytała nagle. – O ile pamiętam, przekazałeś je Cieplak. Weksel przecież cały czas jest w jej rękach.
- Wiem o tym – odpowiedział. – Niestety o tym wiem.
- Marek, musisz zrobić wszystko, żeby go od niej odzyskać; żeby zablokować Aleksa. Jeśli tego nie zrobimy, wszyscy polegniemy.
Spojrzał na nią z niedowierzaniem.
- Paula… nie wierzę, że stoisz po mojej stronie, a nie popierasz swojego brata. Wybacz, ale to kompletnie nie pasuje do ciebie.
- Nie, jeśli to może skrzywdzić naszą firmę.
Rozmowa Marka z rodzicami o odwołanym ślubie nie należała do najłatwiejszych. Matka miała do niego lekkie pretensje, że teraz chcą to wszystko odwołać; że przecież byli taką piękną parą.
- Mamo, ja to wszystko dobrze rozumiem; ale wyobraź sobie nas za kilka lat. Pewnie długo byśmy ze sobą nie wytrzymali. Razem w pracy, razem w domu. Sprawy domowe przynosić do pracy; i na odwrót… Dobrze, że rozstaliśmy się w zgodzie i pozostaliśmy przyjaciółmi.
- A ja ciebie nawet rozumiem – odezwał się senior Dobrzański. – Najważniejsze, żebyście się nie kłócili i żeby w naszej rodzinie i w firmie panowała zgoda i harmonia.
Helena skrzywiła się lekko, ale przyznała im rację.
- I co teraz? Będziecie musieli wszystko odwołać.
- Wiem o tym; ale tak czy siak, przyjęcie odbędzie się zgodnie z zapowiedzią. Może to będzie trochę dziwne; ale lepsze to niż odwoływanie wszystkiego.
- A co na to Paulinka?
- Całkowicie mnie popiera. Postanowiliśmy, że urządzimy przyjęcie „nie-ślubne”; żeby nasi goście mogli się trochę zabawić.

Niespełna dwa tygodnie później w Katedrze Santa Maria dei Miracola w Mediolanie Marek Dobrzański i Paulina Febo mieli zawrzeć związek małżeński. Mieli; ale zgodnie z obietnicą Marek podszedł do ambony i ogłosił, że oboje z Pauliną doszli do wniosku, iż wolą rozstać się w zgodzie zamiast wzajemnie się znienawidzić. W katedrze rozległ się lekki pomruk zaskoczenia.
- Żebyście jednak nie czuli się poszkodowani z powodu naszego rozstania, zapraszamy was wszystkich na przyjęcie „nie-ślubne”, w restauracji La Terrazzo.
- Co ten Marek sobie wyobraża?! – zapytał przerażony Sebastian. – Przecież to wszystko miało inaczej się skończyć…
- To w końcu się pobierają czy nie?! – dopytywała Violetta.
- Ślubu nie biorą, ale będzie przyjęcie – szepnęła do nich Ania.
Niedoszli nowożeńcy oraz goście udali się na przyjęcie „nie-ślubne” do La Terrazzo. Na przyjęciu nie zabrakło polskich i zagranicznych przebojów. Wszyscy dobrze się bawili, chociaż trochę byli zaskoczeni taką nagłą decyzją.
W trakcie przyjęcia Aleks poprosił siostrę do tańca.

- Sorella, pamiętasz, jak w dzieciństwie lubiłaś ze mną tańczyć? – zapytał z uśmiechem, podając siostrze rękę.

- Oczywiście, pamiętam. I zawsze świetnie prowadziłeś, miałeś to po tacie – odpowiedziała uśmiechem. – Ciekawe, czy to ci zostało.
- A chcesz się przekonać? – odpowiedział pogodnie. – Chodź.

Za tobą pójdę nawet w ogień,
w wodę, jeśli chcesz.
Czy wiesz? Czy wiesz?
Dla ciebie wszystko zrobić mogę,
w perły zmienić deszcz.
Czy wiesz? Czy wiesz?

~ UNIVERSE – „W perły zmienić deszcz”
Aleks bardzo pewnie prowadził siostrę, a ona dostosowała się do jego kroków. Wszyscy goście, a w szczególności Marek i jego rodzice przyglądali się temu z upodobaniem.
- Nie wiedziałam, że Aleks tak świetnie tańczy – szepnął Sebastian do Violetty. – Nie przyznał się skubaniec.
- Oboje świetnie tańczą – pokiwał głową Marek. – Przynajmniej mogą się wytańczyć.
- Grazie - powiedziała Paulina, przytulając się do brata. – Już zapomniałam, jak się z tobą tańczyło.

- Ale ja nie zapomniałem, tylko zwyczajnie nie było ku temu okazji.
- Wiem – pokiwała głową.
Kiedy brat odprowadził ją do stołu, Marek chwycił niedoszłą żonę za rękę i szepnął jej coś do ucha. Pokiwała głową.
- To świetny pomysł – powiedziała. – Myślę, że będą zaskoczeni.
- To poproś mojego tatę, a ja mamę – uśmiechnął się. – Chodź.
Wstali oboje od stołu i podeszli do rodziców.
- Kochana mamo, kochany tato – zaczął Marek czując, że jego głos zaczyna drżeć, a dłonie lekko się spociły z emocji. – Wiem, że dzisiaj bylibyście świadkami naszego ślubu; o czym marzyliście od zawsze. Tak się jednak nie stało; jednak w tym miejscu, oboje z Pauliną, chcielibyśmy wam podziękować. Za wasz trud w wychowaniu nas, za waszą opiekę, za każde dobre słowo, ale również za słowa krytyki, gdy było trzeba.
Paulina przejęła mikrofon.
- Dziękujemy wam również, że przygarnęliście mnie i Aleksa po śmierci naszych rodziców; że zaopiekowaliście się nami; że dzięki wam staliśmy się tym, czy jesteśmy. Bardzo was kochamy.
Słysząc te szczere i żarliwe słowa, Krzysztof i Helena mocno uścisnęli i ucałowali młodych. Nie zabrakło przy tym łez i ciepłych słów.
- W podziękowaniu za wszystko, chcieliśmy wam podziękować wyjątkową piosenką – i mamy nadzieję, że nie odmówicie nam wspólnego tańca – dodał Marek z uśmiechem.
Goście zaczęli bić brawo.
Marek podał rękę matce, a Paulina wyszła na środek z Krzysztofem.

Dziś swym rodzicom podziękować chcę
Że byli ze mną w każdej chwili złej
To oni kochać nauczyli mnie
To tak bardzo ważne jest

Moja Mamo, chcę podziękować Ci
Za serce, które dałaś mi
Ty jesteś, gdy bardzo tego chcę
Moja Mamo, bardzo kocham Cię
Mój Tato, chcę podziękować Ci
Za miłość, którą dałeś mi
Ty jesteś, gdy bardzo tego chcę
Mój Tato

Za wszystkie noce i za wszystkie dni
Te nieprzespane, poświęcone mi
Za każdą chwilę, każdy czuły gest
Podziękować dzisiaj chcę

Moja Mamo, chcę podziękować Ci
Za serce, które dałaś mi
Ty jesteś, gdy bardzo tego chcę
Moja Mamo, bardzo kocham Cię
Mój Tato, chcę podziękować Ci
Za miłość, którą dałeś mi
Ty jesteś, gdy bardzo tego chcę
Mój Tato

~ MIG – „Podziękowanie dla rodziców”
Ten taniec był taki piękny i wzruszający, że gościom zaszkliły się oczy; Violetcie nawet rozmazał się makijaż.
- Sebulku, masz jakąś chusteczkę? – zapytała Violetta, przytulając się do Sebastiana. Zaczęła się wachlować, bo czuła pod powiekami wzbierające łzy.
- Mam – podał jej chusteczkę. – Bo zaraz poplamisz mi koszulę.
- Dziękuję. – Otarła oczy i uśmiechnęła się. – Mimo wszystko, wyglądają przepięknie.
- Jak królewska para – potwierdził.

Przyjęcie minęło w bardzo pogodnej atmosferze. Dopiero nad ranem Marek i Paulina przeszli razem do eleganckiego apartamentu. Paulina chwyciła go za rękę.
- Marek, powiedz mi coś jeszcze, bo jestem bardzo ciekawa. – Podniósł głowę i spojrzał na nią. – Czy ty się zakochałeś w… w tej Cieplak?
Był lekko zaskoczony. – Skąd ci to przyszło do głowy?
- Bo dobrze cię znam. Powiedz mi prawdę.
- Tak – powiedział cicho. – Na początku udawałem tą całą miłość, urabiałem ją, żeby ją jakoś do siebie przekonać. Zresztą wiesz o tym. Ale później… naprawdę się w niej zakochałem.
- Rozumiem. Jeśli mogę być z tobą szczera, to coś ci powiem. Nigdy nie darzyłam Cieplak sympatią; najpierw z powodu jej wyglądu, potem z powodu jej umiejętności… Ale nie zasłużyła na to, żebyś tak ją potraktował.
- Wiem – powiedział. – Jestem idiotą, muszę to przyznać głośno i wyraźnie. Miałem w zasięgu ręki prawdziwy skarb, a… po prostu to spieprzyłem.
- Nie martw się – Paulina podeszła do niego i objęła go za szyję. – Jestem pewna, że jeszcze do siebie wrócicie. Jeśli naprawdę ją kochasz, to na pewno tak się stanie.
- Dziękuję ci, Paula – odpowiedział i delikatnie pocałował ją w usta. – A powiedz mi, żeby była jakaś jasność… kim my teraz dla siebie jesteśmy?
- Co masz na myśli?
- Czy my nadal jesteśmy narzeczeństwem, przyjaciółmi… Bo teraz to już nie wiem.
- Na pewno chcę, żebyśmy pozostali przyjaciółmi. I jeśli pozwolisz – spojrzała w dół na swój pierścionek zaręczynowy – zatrzymam pierścionek. Przyzwyczaiłam się do niego – uśmiechnęła się. – Wiesz, że pasują mi takie błyskotki.
- Wiem, oczywiście – uśmiechnął się. – Spokojnie, pierścionek jest twój.
- Dziękuję. To co, jeśli pozwolisz, pójdę pierwsza do łazienki. Padam z nóg.
- Dobrze – pokiwał głową.

niedziela, 19 lipca 2020

NOWY POCZĄTEK - część 1

Wprowadzenie: 

Moja opowieść rozpoczyna się w momencie gdy Ula odchodzi z pracy po nieszczęsnym zarządzie. Miłej lektury :-)

NOWY POCZĄTEK część 1

Od nieszczęsnego zebrania zarządu minęło kilka dni. Przez ten czas Marek bezskutecznie szukał jakiegokolwiek kontaktu z Ulą, przyjeżdżał do Rysiowa, wydzwaniał do niej. Ona jednak uparcie nie odbierała jego telefonów i nie chciała się z nim widzieć.
Któregoś dnia Ula obudziła się, po raz pierwszy nie myśląc o Marku. Miała za to w głowie zupełnie nowy pomysł, co ma zrobić ze swoim życiem.
- Dzień dobry, córeczko – przywitał ją ojciec, gdy przyszedł do jej pokoju.
- Dzień dobry, tato – odpowiedziała. W jej oczach po raz pierwszy widział spokój i błysk.
- Wszystko w porządku? – zapytał, zaniepokojony.
- W porządku, na pewno – powiedziała.
- Za chwilę śniadanie – rzucił do niej.
- Okej – zgodziła się, podnosząc się z łóżka.
Wstała, narzuciła na siebie szlafrok i poszła do łazienki. Dwadzieścia minut później przyszła do kuchni, ubrana i uczesana.
- Proszę – ojciec podał jej kubek z kawą.
- Dzięki – uśmiechnęła się. – Tato… możesz usiąść? Chciałam ci o czymś powiedzieć.
- Coś się stało? – Józef zmartwił się widząc, że jego najstarsza córka patrzy na niego tak zdecydowanie.
- Tato… – zaczęła. – Chcę wyjechać z Rysiowa.
- Jak to wyjechać? – zapytał zaniepokojony.
- Muszę. Muszę zmienić środowisko, otoczenie, nie myśleć o tym, co było. Tutaj… za dużo będzie mi przypominało…
- O Marku? – domyślił się ojciec.
Pokiwała głową.
- Dokąd chcesz jechać? Masz jakieś konkretne miejsce?
- Do Gdańska – odpowiedziała. A widząc zdumioną minę ojca dodała szybko: – W nowym mieście nikt nie będzie mnie znał, nie będą pytać, kim jestem. Tam zacznę wszystko kompletnie od początku.
- To prawda – przytaknął mężczyzna. – I naprawdę chcesz porzucić Rysiów dla Gdańska?
- Nie mam innego wyjścia – powiedziała stanowczo. – Zresztą, to już postanowione. Wyjeżdżam w przyszłym tygodniu. Sprawdzę tylko, za ile można wynająć mieszkanie i rozejrzę się za pracą. Najchętniej chciałabym pracować w banku albo gdzieś w finansach. Przecież pamiętasz, że skończyłam ekonomię na SGH z wyróżnieniem.
Ula dokończyła śniadanie i od razu włączyła swój komputer. Napisała aktualne CV i weszła na stronę trójmiejskiego biura nieruchomości, szukając mieszkania w Gdańsku. Po dłuższych poszukiwaniach znalazła dwa i zapisała adresy. Jej uwagę przykuła szczególnie oferta niejakiej Danuty Sławińskiej, która oddawała w najem dwupokojowe mieszkanie.
Sławińska? Tak się przecież nazywała Julia. Przypadek?!!
Następnego dnia wyciągnęła z pawlacza wielką walizkę i większą torbę i uwijając się jak w ukropie, zaczęła się pakować. Przy tej czynności zastał ją Jasiek.
- Ej, siostra, a ty się gdzieś wybierasz?
- Tak, postanowiłam, że na jakiś czas przeprowadzę się do Gdańska.
- A Marek wie, że wyjeżdżasz? – rzucił brat.
Drgnęła, jak zawsze, gdy usłyszała Jego imię.
- Przecież już nie pracuję w „Febo & Dobrzański” – przypomniała. – Nie jestem już dyrektorem finansowym. Co mnie jeszcze trzyma w Warszawie?
- No tak – zgodził się z nią brat. – I kiedy wyjeżdżasz?
- W przyszłym tygodniu. Znalazłam ofertę mieszkania do wynajęcia i jeśli będzie aktualne, to będę chciała uciec stąd jak najszybciej.
- Kurczę, będzie nam ciebie brakowało – powiedział. – Ale właściwie…, dlaczego ty od nas uciekasz?
W oczach brata była taka troska, że postanowiła mu zaufać i powiedzieć o wszystkim.
- Marek mnie skrzywdził – powiedziała cicho. – Okłamał mnie… oszukał…
Nie potrafiła się pohamować, powiedziała Jaśkowi całą prawdę.
- Dlatego muszę wyjechać – zakończyła. – Pshemko chciał mi dać namiary na swoją samotnię, ale ja tam nie pojadę. Wyjeżdżam do innego miasta, chcę zacząć wszystko od początku.
- Będzie nam ciebie tutaj brakowało – Jasiek mocno uściskał siostrę. – Ale mam nadzieję, że o nas nie zapomnisz.
- Nie zapomnę – przyrzekła.
Kiedy Beatka dowiedziała się o wyjeździe siostry, była bardzo smutna i przygnębiona. Z jednej strony była zła na Marka, że skrzywdził jej siostrę, a z drugiej na Ulę – że siostra już nie będzie z nimi mieszkała. Przyglądała się tylko spakowanym bagażom i patrzyła na siostrę ze łzami w oczach.
- Ale zaprosisz nas do siebie, gdy się urządzisz? – zapytała.
- Obiecuję, że was zaproszę – przyrzekła Ula. – Zabiorę cię na wycieczkę po Trójmieście, odwiedzimy sopockie molo… Zobaczysz, że spędzimy miło czas.
- Będę tęsknić – powiedziała Beti, przytulając się mocno do siostry.
- Ja też, koteczku. Ale Gdańsk nie leży na końcu świata – ucałowała ją. – Obiecuję, że będę często dzwonić i przyjeżdżać. Nie martw się.

Dwa dni później Alicja odwiozła Ulę na dworzec i pomogła jej z walizką i torbą. Ula podeszła do kasy i kupiła bilet na pociąg do Gdańska. Na dworcu żegnali ją Ala, tata, Jasiek i Beatka.
- Tylko pamiętaj, jak będziesz czegoś potrzebowała, to dzwoń – powiedział ojciec. – Pani Ala ma samochód, wsiądziemy i przyjeżdżamy do ciebie.
- Odezwę się do was, gdy tylko się urządzę – obiecała – nie martwcie się o mnie. – Zanim pociąg ruszył, ścisnęła po raz ostatni rękę ojca. – Bardzo was kocham.
Ojciec, Alicja i rodzeństwo jeszcze długo obserwowali, jak InterCity do Gdańska odjeżdża z warszawskiego dworca. Józef czuł, że jest mu ciężko.
- Będzie mi jej w domu brakowało – westchnął.
- Przecież Gdańsk nie leży na końcu świata – pocieszyła go Alicja. – Zawsze możemy wsiąść w mój samochód i w kilka godzin ją odwiedzić.
Ula odnalazła bez trudu swój przedział i wsunęła walizkę w przegródkę na bagaż. Zajęła swoją miejscówkę przy oknie i przymknęła oczy.
A więc wyjeżdżam. Zostawiam za sobą Rysiów, Warszawę… ten cały Febo-Dobrzański świat… Marka… Zaczynam nowy etap w moim życiu. Co mi przyniesie? Czy tam zapomnę o tym, co przeżyłam w Warszawie?
Przed oczami Uli jak krajobraz za oknem przelatywały wspomnienia. Pierwsze spotkanie przed firmą, kiedy dał jej dziesięć złotych, myśląc, że na coś zbiera. Jak palnęła nieopatrznie, że Marek nie kocha Pauliny. Jak uratowała go z wypadku. To, jak uratowała go przed półnagą Klaudią, która zamknęła się w jego gabinecie. Jak uwolniła jego – nagiego – z kajdanek i pracowali razem do rana. Jak ją awansował na asystentkę. Jak wzbudziła jego zainteresowanie, rozmawiając po niemiecku z ważnym gościem. Jak wzięła dla niego dwa kredyty, jak go ratowała. Jak w końcu go pocałowała, kiedy odwiózł ją na Gwiazdkę, i jak to on ją pocałował. Ich randka w palmiarni. Nocna randka nad Wisłą. Jej awans na dyrektora finansowego po odkryciu machlojek Aleksa. Ich wyjazd do SPA, a potem ujawnienie ich spraw.
Muszę o tym zapomnieć. W Gdańsku na pewno to mi się uda. Zaczynam nowe życie. Bez Marka…