czwartek, 22 października 2020

NOWY POCZĄTEK - część 8

Kochani, przed Wami kolejna, już ósma część mojej opowieści o naszej ulubionej parze, ich rodzinie i przyjaciołach. Życzę Wam miłej lektury i pozytywnych wrażeń!

/W tym fragmencie połączyłam dwie części, na temat Alicji i Józefa. Nawet w jesieni życia można się romantycznie zakochać :-) /

NOWY POCZĄTEK - część 8

Tymczasem Alicja i Józef stawali się coraz bliżsi. Od tego pierwszego pocałunku, Alicja postanowiła, że zostanie na zawsze w Rysiowie; tym bardziej, że Józef z Beatką też tego chcieli. Dziewczynka poprosiła tatę, żeby zrobił tak, żeby pani Ala została jej mamusią.

- Dobrze, Beatko, a jak to zrobimy?

- Poproś panią Alę, żeby została twoją żoną – powiedziała Beatka otwarcie. – I wtedy zostanie moją mamą.

Szczerość córeczki rozczuliła go. Nie planował tego, ale na jej prośbę nie mógł zostać obojętny.

- Dobrze – powiedział. – Poproszę ją o to.

Tak też się stało. Któregoś wieczoru, kiedy Alicja po raz kolejny przyjechała na noc do Rysiowa, czekała ją niespodzianka: pięknie przystrojony stół, uroczysta kolacja, przygotowana przez Jaśka. W salonie stał Józef, trzymając w rękach jej ulubione herbaciane róże. Był bardzo wzruszony i lekko spięty.

- Ojej, a co to wszystko znaczy? – kobieta była wyraźnie zaskoczona.

- Alu, chciałem ciebie zapytać… Czy zgodzisz się zostać moją żoną i mamą dla Beatki? – zapytał wzruszony, podając jej kwiaty.

- Nawet nie wiem, co mam powiedzieć – bąknęła, rumieniąc się po same uszy. – Tak, zgadzam się.

- Super! – Beatka podskakiwała z radości jak szczęśliwy psiak. – Będę miała mamę!

- No właśnie; Jasiek, a może będziesz mówił do mnie po imieniu? – zaproponowała. – Nie musisz nazywać mnie mamą, bo przecież pamiętasz swoją mamę.

- No dobrze – chłopiec uścisnął kobietę i ucałował ją serdecznie. – Dziękuję, Alu.

- Tato, a gdzie masz pierścionek dla mamy? – zapytała Beatka.

Pierwszy raz głośno i oficjalnie nazwała ją w ten sposób. Nawet jej tego nie bronili.

- Oczywiście – mężczyzna wyjął z kieszeni pudełko i wręczył je kobiecie. W środku znajdował się pierścionek, który kiedyś ofiarował matce dzieci. Alicja otworzyła pudełko, a Józef wyjął pierścionek i wsunął go na palec kobiety.

- Cóż, Alu, od teraz oficjalnie jesteś… moją narzeczoną – powiedział z uśmiechem. – Kurczę, muszę się do tego przyzwyczaić.

- Mamo, to zamieszkasz teraz z nami? – zapytała Beatka.

- Zamieszkam z wami – obiecała, przytulając dziewczynkę. – Ale muszę powoli wszystko zorganizować.

W radosnych nastrojach zjedli kolację, którą przygotował Jasiek. Dorośli obiecali, że jak najprędzej ustalą datę ślubu, i że porozumieją się z proboszczem. – Żeby nikt nam nie zarzucił, że mieszkamy razem bez ślubu – dodał ojciec, powodując wybuch śmiechu.

- A szczególnie pani Dąbrowska – dodał Jasiek. – Ona na pewno wam nie daruje.

Kiedy już zagonili bardzo śpiącą Beatkę do łóżka, a Jasiek też poszedł wcześnie spać, dorośli zostali sami w kuchni, całując się i przytulając.

- Nie wierzę we własne szczęście – powiedziała Alicja. – Mam wrażenie, że należę do waszej rodziny od zawsze. Kocham was… i kocham ciebie.

- Ja też cię kocham, Alu – Józef spojrzał z miłością w jej oczy i pocałował ją. Odwzajemniła pocałunek, nie mając wcale dosyć.

Między nimi panowało ogromne napięcie, ale żadne z nich nie miało śmiałości zrobić kroku dalej. W końcu Alicja wzięła narzeczonego za rękę i pociągnęła za sobą do swojego pokoju. Uniósł brew zaskoczony.

- Nie chcesz? – zapytała.

- Chcę… bardzo chcę, ale nie wiem, co powiedzą dzieci.

Zaśmiała się. – Myślę, że pogodzą się z tym. Chodź; póki jeszcze nie zmieniłam zdania.

Pogasili światła, nie sprzątając nawet po kolacji i poszli do jej pokoju.

Kiedy zamknęły się za nimi drzwi, spojrzeli na siebie nieśmiało.

- Boże, jak ja dawno nie byłem… w takiej sytuacji – powiedział Józef lekko speszony. – Ostatni raz jeszcze z moją Magdą.

- Ćśśś – Alicja pocałowała go delikatnie w usta. – Ja też dawno nie byłam w takiej sytuacji. A bardzo tego chcę. Teraz, tutaj, z tobą.

W końcu przełamali wzajemną nieśmiałość i przestali się kontrolować. W efekcie spędzili cudowną noc, szepcząc o wzajemnej miłości i całując się.

- Mam nadzieję, że nie było nas za bardzo słychać w pokoju dzieci – powiedziała Alicja, ukrywając głowę w ramionach ukochanego.

- Najwyżej będziemy musieli to wyjaśnić Beti – zaśmiał się Józef. – A Jasiek to jakoś zrozumie. To prawie dorosły facet.

- Masz rację – zgodziła się.

Zasnęli, przytuleni do siebie.

Rano Józef obudził się i nie mógł uwierzyć we własne szczęście. Oto miał obok siebie ukochaną kobietę, która zgodziła się poprzedniego wieczoru zostać jego narzeczoną i matką dla jego dzieci. Alicja obudziła się dopiero chwilę później; a widząc obok siebie narzeczonego, uśmiechnęła się.

- Dzień dobry, kochanie – powiedział do niej, całując ją w usta.

- Dzień dobry – odpowiedziała. – A właściwie nie dobry… cudowny, wyjątkowy…

- Tak? A dlaczego? – droczył się z nią.

- Bo zostałam twoją narzeczoną – powiedziała po prostu i pocałowała go.

- To prawda; jesteś moją narzeczoną – przyznał, przytulając się do niej.

- Która godzina? – zapytała po chwili. Spojrzała na budzik, stojący na komodzie.

- Spokojnie, Beatka jeszcze śpi – uspokoił ją.

Miał rację; była dopiero siódma. A to była sobota.

- Co ci się śniło, kochanie? – zapytał, głaszcząc ją po włosach.

- Ty mi się śniłeś – powiedziała. – I Ula. Mam nadzieję, że u niej wszystko się ułoży.

- Ja też – przyznał. – Chciałbym, żeby ona była też taka szczęśliwa, jak my.

Pocałowali się jeszcze kilka razy, nie mogąc oderwać się od siebie.

- Pójdę do siebie – powiedział po chwili. – Ale bardzo ci dziękuję, kochanie – pocałował ją.

- Za co?

- Za to, że jesteś tutaj ze mną, że zgodziłaś się zostać moją żoną, że spędziliśmy razem cudowną noc…

- To ja ci dziękuję – odpowiedziała. – Za to, że przyjęliście mnie do waszej rodziny.

Józef poszedł do siebie, zakładając pospiesznie ubranie. Alicja została jeszcze w łóżku, przytulając głowę do poduszki. Czuła na niej zapach mężczyzny, który poprosił ją o rękę, którego kochała najbardziej na świecie. Czuję się jak zakochana nastolatka, pomyślała. Ale było tak cudownie, tak wyjątkowo… Cały czas czuła na wargach, na swoim ciele jego pocałunki, jego ciepło, jego oddech… Westchnęła głęboko i uśmiechnęła się.

Chwilę później wstała, ogarnęła się i weszła do kuchni. Nie spodziewała się, że narzeczony już zdąży się szybciej ogarnąć i zrobi śniadanie. Na jej widok uśmiechnął się i przyciągnął ją do siebie.

- Dzień dobry jeszcze raz, kochanie – powiedział, całując ją w usta. – Jak się czujesz?

- Cudownie – powiedziała szczęśliwa. – Jak to mówią młodzi, miałam motylki w brzuchu.

- Ja też – powiedział. – Jestem tak bardzo szczęśliwy, jak jeszcze nigdy.

Chwilę później do kuchni weszła Beatka i Jasiek, witając serdecznie tatę i nową mamę. W radosnych nastrojach zjedli śniadanie i gadali, gadali, gadali.

W końcu Jasiek wziął głęboki oddech.

- A, słuchajcie. Mam coś dla was – powiedział i wręczył rodzinie świadectwo maturalne.

Wszystkie egzaminy były zdane na przynajmniej 80 lub 85%. Oboje – Józef i Alicja – uściskali go i wyrazili swoją dumę.

- No, Jasiu, gratulacje – powiedziała Alicja zadowolona. – I co teraz?

- No właśnie… złożyłem dokumenty na informatykę na polibudzie. Tylko mam problem z mieszkaniem.

- Ale nie ma żadnego problemu – odpowiedziała. – Dlatego że ja zamieszkam tutaj, a ty wynajmiesz moje mieszkanie. To właściwie dwa pokoje z kuchnią i łazienką.

Ta wiadomość zaskoczyła chłopca.

- Naprawdę?

- Oczywiście. A jeśli chodzi o czynsz, to jakoś się dogadamy.

- Dzięki, Alu – chłopiec uścisnął ją. – Przynajmniej nie będę miał problemu ze znalezieniem mieszkania.

- Może Kinga będzie chciała z tobą zamieszkać – podsunął ojciec. – Pogadaj z nią, a zwłaszcza z Matysiakiem. Może się zgodzi, żebyście razem wynajęli mieszkanie Ali.

- Dobrze, pogadam z nimi.

Alicja postanowiła zachować dla siebie fakt, że się zaręczyła i że wyjdzie za mąż za Józefa Cieplaka. O swoim sekrecie powiedziała tylko Izie i Eli, które nie kryły podekscytowania.

- Kurczę, jak ja ci zazdroszczę – powiedziała Iza. – Ale motylki w brzuchu były, co?

Alicja spłoniła się lekko, ale przytaknęła.

- I co, weźmiecie ślub? – podpytywała Ela.

- Weźmiemy ślub – potwierdziła Milewska. – Jak tylko będę znała termin, to was powiadomię. Mam nadzieję, że przyjdziecie.

- Oczywiście – zapewniły przyjaciółki.

- Szkoda, że Ulka nie będzie na waszym ślubie; tak bardzo wam kibicowała – westchnęła Iza. – Co u niej słychać?

Milewska zawahała się.

- Wiem, gdzie jest, ale nie mogę wam nic powiedzieć – wyjaśniła, zniżając głos, aby nie zostać podsłuchaną. – Po tym, co było między nią a Markiem, postanowiła odciąć się od złych wspomnień i zacząć życie od początku.

- Pozdrów ją od nas – poprosiła Ela. – Powiedz, że bardzo za nią tęsknimy.

- Oczywiście, wszystko jej powiem. Jak tylko do niej zadzwonię, przekażę jej wasze pozdrowienia.

* * *

Tymczasem w Rysiowie nastąpiły wielkie zmiany. Alicja wprowadziła się do Józefa, a Jasiek powoli urządzał się w mieszkaniu przybranej mamy. Beatka rozpoczęła równocześnie naukę w pierwszej klasie w szkole podstawowej. Rodzice zabrali ją na zakupy do miasta, aby mogła sama wybrać plecak, piórnik, zeszyty i kredki. Czuła się z tego powodu bardzo ważna. Sami w tym czasie zorganizowali dla niej niespodziankę: przemeblowali całkowicie jej pokój, który do tej pory dzieliła z Jaśkiem. Zamiast starego łóżka kupili jej nowe, połączone z biurkiem i szafą.

Na początku nowej szkoły Alicja i Józef dowiedzieli się, że istnieje możliwość, aby dzieci już w pierwszej klasie przystąpiły do Pierwszej Komunii, tak zwanej „wczesnej Komunii”. Po rozmowie z Beatką przekonali się, że dziewczynka jest gotowa do przyjęcia wczesnej Komunii, dlatego postanowili, że w maju odbędzie się jej wielki dzień.

Jasiek dogadał się z ojcem Kingi, przeprosił go za wszystkie głupstwa, które wcześniej popełnił, a w końcu poprosił, aby pan Matysiak zgodził się na przeprowadzkę Kingi. Wyjaśnił, że jego ojciec niedługo się żeni i że jego żona zamieszka z nimi w Rysiowie, wskutek czego Alicja odstąpi młodym swoje mieszkanie. Matysiak nie był do końca przekonany, żeby młodzi mieszkali razem; jednak Jasiek uspokoił go, że chodzi tylko o wspólny wynajem mieszkania i obniżenie kosztów wynajmu. Wówczas mężczyzna zgodził się na to i pozwolił córce na przeprowadzkę.

Józef i Alicja ustalili termin ślubu na połowę września. Postanowili, że nie będą robili osobnego przyjęcia weselnego, tylko zorganizują małe przyjęcie z grillem dla przyjaciół z „Febo & Dobrzański”. Jako świadków wybrali Maćka i Sebastiana. Józef ubolewał, że świadkiem jego ukochanej nie zostanie Ulka, ale wiedział, że córka tak czy owak byłaby bardzo szczęśliwa, widząc ich razem.


- To jak to wszystko zorganizujemy? – pytał.

- Może ja pomogę – zaofiarował się Maciek. – Panie Józefie, pan może szykować się u mnie, a pani Ala tutaj. Bo pan młody nie powinien widzieć panny młodej przed ślubem.

- Po pierwsze, ja już nie taki młody, a Ala to też nie taka panna młoda – śmiał się Józef. – Ale dobrze, skoro tak mówisz.

W końcu ustalili, że Maciek zawiezie ich do ślubu, żeby Ala nie musiała jechać. Iza obiecała, że znajdzie jej strój odpowiedni na tę uroczystość. Violetta (Sebastian nie mógł się powstrzymać i jej powiedział) przyrzekła ją umalować i uczesać. Obrączki kupili nowe, ponieważ te po Magdalenie Józef traktował jako świętość. Nie musiał nawet kupować nowego garnituru, gdyż ten, który miał, sprawdził się bez zarzutu. Beatka miała nieść obrączki do ołtarza, z czego czuła się bardzo dumna.

Wreszcie nadszedł ten wyczekiwany przez wszystkich dzień. Alicja i Beatka obudziły się dość wcześnie i po wspólnym śniadaniu, które zjedli w pogodnych nastrojach, spędzili ostatnie przedpołudnie jako narzeczeni. Około południa do Rysiowa przyjechali wszyscy przyjaciele i od razu pomogli nowożeńcom w przygotowaniach. Iza przywiozła kremową garsonkę dla Ali, w której wyglądała bardzo elegancko. Sebastian odebrał po drodze bukiet dla Ali (z jej ukochanych herbacianych róż) i kwiatek do butonierki dla Józefa. Violetta zajęła się fryzurą Beatki i Alicji, a potem umalowała Alicję. W efekcie kobieta wyglądała tak pięknie, jak jeszcze nigdy.

Józef przyszedł do swojego domu i zobaczył ukochaną, gotową do ślubu i promienną. Wyglądała tak pięknie, że aż zabrakło mu tchu.

- Wyglądasz… przepięknie – wykrztusił.

Kobieta zarumieniła się.

- Tato, Alu – odezwał się do nich Jasiek. – Normalnie to rodzice udzielają dzieciom błogosławieństwa na ślubie – uśmiechnął się. – Ale w tym przypadku to ja życzę wam wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia. Bądźcie szczęśliwi – uściskał ich oboje.

- Mamo, tato, bardzo was kocham – Beatka przytuliła ich mocno.

- No, kochani, limuzyna czeka – powiedział Maciek.

Oboje zeszli po schodach i wsiedli do samochodu Maćka, ozdobionego kwiatami. Beatka zabrała się z Elą i Władkiem, i całą drogę gadała z Julkiem.

Kiedy zajechali pod kościół, na miejscu oczekiwał na nich ksiądz proboszcz. Zaprosił ich oraz świadków do zakrystii i poprosił o podpisanie dokumentów. Podpisali się, a później przeszli razem w stronę wejścia do kościoła. Beatka, bardzo przejęta, trzymała w rękach tackę, na której położone były obrączki. Teraz szła jako pierwsza, bardzo przejęta, przed rodzicami i świadkami.

Msza była bardzo uroczysta, a ksiądz wygłosił do nich piękne kazanie. Oboje, Józef i Alicja, patrzyli na siebie z miłością i trzymali się za ręce. W końcu zwrócił się do nich:

- Alicjo i Józefie, wysłuchaliście słowa Bożego i przypomnieliście sobie znaczenie ludzkiej miłości i małżeństwa. W imieniu Kościoła pytam was, jakie są wasze postanowienia. Czy chcecie dobrowolnie i bez żadnego przymusu zawrzeć związek małżeński?

- Chcemy – odpowiedzieli.

- Czy chcecie wytrwać w tym związku, w zdrowiu i w chorobie, w dobrej i złej doli, aż do końca życia?

- Chcemy.

Po odmówieniu modlitwy do Ducha Świętego, nadszedł ten najważniejszy moment. Ksiądz zwrócił się do nich ponownie:

- Skoro zamierzacie zawrzeć sakramentalny związek małżeński, podajcie sobie prawe dłonie i patrząc sobie w oczy, wobec Boga i Kościoła powtarzajcie za mną słowa przysięgi małżeńskiej.

Podali sobie dłonie, które ksiądz przewiązał stułą.

- Ja, Józef, biorę sobie ciebie Alicjo za żonę i ślubuję ci: miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz to, że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż, Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy jedyny i wszyscy święci.

- Ja, Alicja, biorę sobie ciebie Józefie za męża i ślubuję ci: miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz to, że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż, Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy jedyny i wszyscy święci.

- Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela. Małżeństwo przez was zawarte, ja powagą Kościoła katolickiego potwierdzam i błogosławię w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego.

Teraz nadeszła pora na nałożenie obrączek. Beatka podeszła do księdza i ponownie wzięła do ręki tackę z obrączkami. Ksiądz powiedział do nich:

- Niech Bóg pobłogosławi te obrączki, które macie sobie wzajemnie nałożyć jako znak waszej miłości i wierności. Teraz nałóżcie sobie obrączki.

- Żono, przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności. W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego.

- Mężu, przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności. W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego.

Kiedy nowożeńcy i rodzina mieli przyjąć komunię, Beatka też chciała pójść. Jasiek wstrzymał ją szeptem.

- Nie możesz jeszcze iść, musisz poczekać do Pierwszej Komunii – powiedział do niej.

- Szkoda – bąknęła, ale została posłusznie w ławce.

Po mszy, wszyscy wyszli z kościoła. Władek i Ela wzięli ze sobą drobne, które teraz rzucili w stronę nowożeńców. Alicja i Józef poprosili Beti, żeby im pomogła w pozbieraniu pieniążków. Wreszcie Maciek, po krótkiej rozmowie z Józefem, przekazał, że goście mogą składać życzenia na małym przyjęciu w domu młodej pary – żeby nie wzbudzać niepotrzebnego zainteresowania. Całe towarzystwo wsiadło do samochodów i przejechało z powrotem pod dom Alicji i Józefa. Zanim jeszcze przejechali, Iza i Leszek pożegnali się z nimi, tłumacząc się zmęczeniem Izy.

Na miejscu, Maciek otworzył szampana i rozdał dorosłym; Beatka i Julek dostali sok. Władek i Sebastian wymówili się „smutnym losem kierowcy”. Zgodnie zaśpiewali „Sto lat” i złożyli im życzenia na nową drogę życia. Wtedy Alicja i Józef pocałowali się, po raz pierwszy już oficjalnie jako mąż i żona. Wówczas Alicja zdecydowała się przebrać swoją kremową garsonkę, wiedząc, że przy grillu na pewno się pobrudzi, i ubrała wygodną spódnicę i bluzkę oraz lekki sweterek. Beatka również zamieniła swoją różową sukienkę na taką mniej oficjalną, ale równie śliczną. W tym czasie Maciek i Jasiek rozpalili grilla. Ela, Ania i Kinga uwijały się przy kuchni. Każdy miał coś do zrobienia.

- Słuchajcie, będziecie mieli wrzątek? – zapytała Ania. – Tam na dole chcą zrobić kawę.

- No, właśnie zalewam – Ela zakręciła termos, a Władek przyszedł i zabrał je na dół.

- Hej, hej, słuchajcie – ogłosił Maciek. – Pora na pierwszy taniec. Panie Józefie, pani Alu, jesteście gotowi?

Józef spojrzał na swoją żonę i wyciągnął do niej rękę.

- Pani Cieplak, pozwoli pani? – zapytał z błyskiem w oku.

Drgnęła lekko, ale domyśliła się, że to chodziło o nią.

- Oczywiście, kochanie – powiedziała.

Podała mu rękę, a mąż objął ją i prowadził w tańcu.

Złote obrączki i róże płonące,
Rozmowy, które są jak małe słońca.
Złote obrączki, nasz cały majątek,
Ruchome święto dwóch serc, magicznych rąk.

~ KRYSTYNA GIŻOWSKA – „Złote obrączki”

Alicja była zaskoczona, że mąż tak dobrze tańczy, ale dostosowała się do niego. Pozostali przyjaciele przyłączyli się do nich i rozpoczęła się prawdziwa zabawa.

W trakcie przyjęcia, Józef zauważył, że ktoś wchodzi na teren ich domu. Uśmiechnął się szeroko i zawołał żonę.



- Józefie, przyjacielu, Maciek nam powiedział o twoim ślubie – odezwała się Maria Szymczyk (bo to była ona). – Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia – uściskała go i ucałowała.

- Dziękuję, Marysiu – odpowiedział serdecznie. – Pozwól, że ci przedstawię moją żonę – dodał, całując Alę w czoło. – Alu, kochanie, to jest Maria Szymczyk – mama Maćka i moja wieloletnia przyjaciółka.

- Bardzo mi miło – Alicja uścisnęła jej rękę. – Cieszę się, że mogę w końcu panią poznać.

- Może przestańmy z tą ‘panią’ i mówmy sobie po imieniu – powiedziała Maria, patrząc na nią z sympatią.

- Bardzo chętnie – ucałowały się.

 

Chwilę później, jeszcze ktoś przerwał ich sielankę. Była to pani Dąbrowska, która usłyszała głośne śmiechy, muzykę i tańce, i koniecznie chciała wiedzieć, czy wszystko w porządku. Na jej widok Józef nie uśmiechnął się, tylko lekko westchnął i podszedł do bramy.

- Panie Józefie kochany, czy wszystko w porządku? – zapytała. Była z natury bardzo wścibska i niewiele brakowało, aby weszła i przegoniła całe towarzystwo.

- Oczywiście, pani Dąbrowska – odpowiedział cierpliwie. – Dlaczego miałoby nie być w porządku?

- Bo tak u was głośno, wesoło…

- Mamy akurat małe garden party w gronie przyjaciół. To chyba nie jest zabronione.

- No nie – przyznała. – A czy mogę zająć panu chwilę?

Józef już myślał, że nigdy się nie pozbędzie uciążliwej sąsiadki. Na szczęście u jego boku pojawiła się Alicja i chwyciła go za rękę.

- Wszystko dobrze, kochanie? – zapytała pogodnie.

- Tak, oczywiście.

Szepnęła mu coś na ucha, a on skinął głową, objął ją i pocałował w usta. W blasku słońca błysnęła jego obrączka. Dąbrowska wykrztusiła tylko:

- Tak… Nie będę państwu przeszkadzać. Do widzenia.

Odeszła stamtąd jak niepyszna. Józef roześmiał się.

- Widziałaś jej minę? – zapytał. – Uciekała, aż się za nią kurzyło.

- Nie przejmuj się nią – powiedziała, całując go w usta. – Chodź, Ela i Władek przynieśli torcik, mówią, że to dla nas, żebyśmy go razem pokroili.

- No dobrze – powiedział, – nie chcę, żeby za długo czekali.

Trzymając się za ręce, poszli w stronę przyjaciół. Ela i Władek postawili już torcik na stole, a nowożeńcy wzięli razem do ręki nóż i pokroili torcik, karmiąc się nawzajem. Jasiek dokumentował wszystko swoim telefonem, robiąc zdjęcia.

Przyjęcie trwało do późnych godzin. W międzyczasie dziewczyny zdążyły wszystko pozmywać i sprzątnąć po przyjęciu. W końcu goście powoli zaczęli się wykruszać. Sebastian i Violetta pożegnali się jako pierwsi.

- No, Alu, nie będę żądał od ciebie, żebyś w poniedziałek stawiła się w pracy – zażartował Sebastian, puszczając do niej oczko. – Przyjedź, jak tylko wszystko ogarniesz.

- Oczywiście. Dziękuję, że przyjechaliście. I dziękuję za fryzurę i makijaż – dodała, ściskając serdecznie Violettę.

- Nie ma sprawy – odpowiedziała wesoło Violetta.

Kinga i Jasiek już wcześniej umówili się, że zabiorą się z Sebastianem i Violettą. Ela, Julek i Władek również pożegnali się z Alicją i Józefem; Ania zgodziła się (na specjalną prośbę Maćka i jego mamy) na nocleg w Rysiowie. Beatka była zmęczona po całym dniu i szybko poszła spać. Nowożeńcy zostali sami w pokoju Józefa.

- Napijesz się wina? – zapytał, podając jej kieliszek.

- Chętnie – uśmiechnęła się. Zgasiła światło i podeszła do męża.

- Moja żona, Alicja Cieplak – powiedział do niej, obejmując ją i stukając się z nią.

- Mój mąż, Józef Cieplak – odpowiedziała, całując go w usta.

Wypili razem wino, a potem spędzili ze sobą cudowną noc, pierwszy raz jako mąż i żona.

 

Krótko po ślubie ojca Jasiek postanowił, że odwiedzi Ulę w Gdańsku, jeszcze przed rozpoczęciem studiów. Alicja podała mu dokładny adres dziewczyny, toteż szybko się spakował i wyjechał na kilka dni do Gdańska. Już w pociągu zadzwonił do Uli i uprzedził ją, że przyjedzie do niej w odwiedziny. Ula obiecała czekać na niego na dworcu i kiedy tylko pociąg zajechał na stację, oczekiwała brata niecierpliwie. W końcu Jasiek poprawił plecak na ramionach i wyszedł z wagonu. Rozejrzał się po stacji, a siostra podeszła do niego.

- Jasio! – ucieszyła się na jego widok i serdecznie go uściskała.

- Cześć – powiedział. – Dobrze cię widzieć.

- Chodźmy do mnie, pewnie jesteś zmęczony. Napijemy się herbaty i spokojnie pogadamy.

Kiwnął głową i poszli razem w stronę mieszkania dziewczyny.

Na miejscu Ula przygotowała herbatę dla siebie i brata. Jasiek odstawił plecak w korytarzu i usiadł obok niej w salonie.

- I tak, co słychać w Rysiowie? – zapytała.

- Wiele się dzieje – uśmiechnął się brat. – Nie wiem nawet, od czego tu zacząć.

- No mów, wszystko od początku.

- No to tak… Beatka zaczęła naukę w podstawówce.

- No patrz, a mnie przy niej nie było – rozczuliła się.

- W maju Beti idzie do Pierwszej Komunii Świętej – dodał brat. – Tak zwana „wczesna Komunia”. Mam nadzieję, że przyjedziesz.

- Nie wiem, jak to zrobię; ale na pewno przyjadę – obiecała. – A ty zdałeś maturę?

- Zdałem maturę – przytaknął – i za chwilę zaczynam studia informatyczne na polibudzie.

- Super – ucieszyła się. – A gdzie mieszkasz? Wynajmujesz coś?

- Nie; mieszkam w mieszkaniu Ali; a właściwie mieszkamy razem z Kingą. Bo ty nie wiesz najważniejszego; tata ożenił się z panią Alą… to znaczy z Alą, bo przeszliśmy na „ty” – uśmiechnął się – i ona teraz mieszka u nas w Rysiowie.

O kurde blaszka… A to ci niespodzianka.

- Żartujesz! – powiedziała, nie mogąc powstrzymać entuzjazmu. – Czyli w końcu się pobrali.

- Tak – potwierdził. – Chcesz zobaczyć zdjęcia? Mam je na telefonie.

- Jasne, pokaż – powiedziała.

Brat podał jej telefon i pokazał zdjęcia. Przeglądała je, komentując głośno kreację Ali. Była też ciekawa gości na ślubie i świadków. Po chwili oddała mu telefon, kręcąc głową z zaskoczeniem.

- Super – powtórzyła zadowolona. – Wiedziałam, że tata i Ala są sobie bliscy, ale że się w końcu pobiorą…

- Ja też w to nie wierzyłem, ale to prawda. Tata naprawdę jest szczęśliwy. Kocha Alę, a Ala jego. Ma pełne prawo ułożyć sobie życie na nowo.

- Jasiu, a… od kiedy ty mówisz do Ali po imieniu? – zaciekawiła się.

- Zaproponowała mi to w dniu, kiedy zaręczyli się z tatą. A Beti mówi do niej ‘mamo’.

- Cieszę się.

- A co u ciebie? – zatroszczył się brat. – Masz pracę?

- Tak, mam pracę. Jestem konsultantem do spraw finansowo-ekonomicznych – uśmiechnęła się. – Z zaawansowanym niemieckim. Często wyjeżdżam służbowo do Berlina, poznałam tam wielu sympatycznych ludzi. Zarabiam 5000 € miesięcznie plus dochodzi do tego premia.

- No, to są solidne zarobki – uśmiechnął się szeroko. – To ponad 20.000 zł. Gdzie byś tyle zarobiła?!

- To prawda. Mniej więcej tyle dostaję, ale wszystko zależy od kursu euro na dzień wypłaty.

- No tak – zgodził się z nią.

 Rewelacje przekazane przez Jaśka były kolejnym powodem, dla którego Ula ponownie sięgnęła po pamiętnik.

A więc tata ożenił się z Alą. To bardzo dobrze. Od śmierci mamy tata był sam, poświęcił się w całości dla mnie, Jaśka i Beatki. W pełni zasługuje na to, żeby być szczęśliwy. A ja już od dawna modliłam się o to, żeby Ala została w naszej rodzinie; żeby została panią Cieplak; żeby została… naszą nową mamą.

Zawahała się. Po chwili wróciła do pisania.

Beti nazywa Alę swoją mamą. Rozumiem ją w pełni. Mama przecież umarła na skutek komplikacji po porodzie. Tata zamiast dwóch słoneczek przywiózł do domu tylko jedno. Wiem, że bardzo kochał mamę i nigdy o niej nie zapomni; ale Ala weszła w naszą rodzinę tak naturalnie, jakby tu było jej miejsce. Przy tacie, przy nas… Ja też kocham Alę jak matkę. Myślę, że gdybym tylko się uparła, a ona nie miała nic przeciwko temu, mogłabym powiedzieć do niej ‘mamo’, i wcale bym nie czuła się z tego powodu winna.

poniedziałek, 5 października 2020

NOWY POCZĄTEK - część 7

Kochani, w telewizji zaczyna się nowy sezon "BrzydUli", a ja wracam do Was z kolejną częścią mojej opowieści. Jak zwykle życzę dobrych wrażeń!

NOWY POCZĄTEK - część 7

 Marek i Paulina mieli wyjechać w podróż poślubną do Wenecji. Wyjechali tam jednak jako przyjaciele. Spędzili tam bardzo sympatyczny czas; dużo rozmawiali ze sobą, żartowali i stali się sobie naprawdę bliscy.

- Cały czas o niej myślisz – powiedziała do niego Paulina. – O Cieplak.

- Nie mogę o niej zapomnieć – westchnął. – Wiele bym dał, żeby to wszystko jakoś cofnąć, odkręcić…, żeby Ula była blisko mnie.

- Wiem. Ja też bym chciała, żeby ci się poukładało.

- Jesteś niesamowita, wiesz? – zapytał ją. – Od kiedy ze sobą zerwaliśmy, od kiedy odwołaliśmy ślub… mam wrażenie, że o wiele lepiej nam się rozmawia.

Uśmiechnęła się. – Chyba lepiej się dogadujemy jako przyjaciele.

- Żeby tylko w firmie tak nam się układało – westchnął. – Dopóki nie odzyskam weksla na udziały, pójdziemy na dno.

W „Febo & Dobrzański” sytuacja coraz bardziej się komplikowała. Aleks zwalniał ludzi, dogadał się na boku z Włochami i liczył dni do momentu, kiedy to on zacznie zarządzać firmą. Na szczęście Krzysztof miał w ręce niezbite argumenty, żeby go zablokować.

Gdy tylko Marek wrócił z Pauliną z Wenecji, ojciec od razu wezwał go do gabinetu. Wypytał krótko, jak było w Wenecji, a potem przeszedł do meritum.


- Poznajesz to? – zapytał, podając Markowi teczkę.

Młody Dobrzański nie wierzył własnym oczom. – Skąd to masz?

- Czy to ważne? – odpowiedział pytaniem ojciec. – Najważniejsze, że Aleks nie ma szans, żeby przejąć firmę. Z tym wekslem to my mamy większość.

- Ale skąd ty to masz? – nie mógł uwierzyć Marek. – Widziałeś się z nią… z Ulą?

- Jeśli już musisz wiedzieć, to Alicja mi przekazała. Prawdopodobnie musiała widzieć się z Ulą. Ale, Marku – powiedział z naciskiem ojciec – nie wiem, co tam między wami zaszło, ale Ula nie chce ciebie widzieć ani ciebie znać.

Marek westchnął.

- Najważniejsze, że oddała nam udziały, że znów są w naszych rękach.

- Tak, to prawda. Teraz Aleks nic nam nie zrobi – powiedział krótko senior. – Jego deal ze Scacci nie ma żadnej mocy.

- A kredyt, który Ula dla mnie wzięła?

- Spłacimy ją – przyrzekł ojciec. – Jeszcze nie wiem jak, ale na pewno ją spłacimy.

- A co z ludźmi, których zwolnił?

- Masz pełne prawo ich przywrócić.

- Tak; tylko teraz martwię się o Paulinę. Nie jest w końcu moją żoną; ale Aleks to jest jej brat.

- Wiem o tym. – Senior podniósł się z miejsca. – Porozmawiasz z nią?

- Spróbuję.

Marek postanowił, że wyciągnie Paulinę na lunch i wtedy przekazał jej treść rozmowy z ojcem.


- Tata przekazał mi weksel – powiedział. – Dostał go od Alicji; a ona od Uli.

- To dobrze – ucieszyła się Paulina. – Dzięki temu macie większość. Możecie zablokować Aleksa i jego deal z Włochami.

- No tak, tylko…

- Szkoda, że nie dała ci osobiście – dokończyła za niego.

Westchnął lekko. – Dokładnie.

- Porozmawiam z Aleksem – zaproponowała. – Może uda mi się jakoś go zagadać, przekonać.

- Spróbuj; chociaż nie liczyłbym na sukces.

 

Następnego dnia Paulina weszła bez pukania do gabinetu brata i usłyszała w drzwiach jego rozmowę z braćmi Scacci. Wyglądało na to, że w czymś się dogadują. Jej uwagę przykuły szybkie włoskie słowa Aleksa. Od razu domyśliła się, że coś musi być na rzeczy.

- Nie wierzę… – powiedziała na progu. – Aleks, co ty wyrabiasz?

Młody Febo zakończył szybko rozmowę i podszedł do siostry. Chciał przywitać ją jak zawsze buziakiem w policzek, ale odwróciła głowę.

- Co ty wyprawiasz? – powtórzyła.

- Sorella, o co ci chodzi? – zapytał, jak gdyby nigdy nic.

- O czym rozmawiałeś ze Scacci? – rzuciła wprost.

- Nic takiego – bąknął.

- Nie kłam; słyszałam. Chcesz wyrolować Marka z funkcji prezesa i samemu przejąć władzę w firmie, prawda?

Chciał powiedzieć coś jeszcze; ale wiedział, że siostra wyczuła, że coś jest na rzeczy. Prychnął tylko:

- I tak ten nieudacznik nie nadaje się na prezesa.

- A ty się nadajesz?! – wybuchła. – Myślisz, że gdyby ojciec żył, pozwoliłby ci, żebyś zniszczył to, co stworzyli on i Krzysztof?

- Sorella… to nie jest tak, jak myślisz – usiłował się tłumaczyć.

Paulina była poirytowana; obiema rękami trzasnęła o blat jego biurka.

- Jeśli się dowiem od kogokolwiek, że robisz cokolwiek, żeby skrzywdzić firmę, Marka albo Krzysztofa, to… to zapomnę, że jestem twoją siostrą.

- Paula, posłuchaj… – chciał jej przerwać, ale ona pokręciła czarną głową.

- Nie, to ty posłuchaj. Nie będę popierać ani ciebie, ani Marka, bo wolę zachować neutralność; ale nie przyłożę ręki do twoich intryg. Jeśli chcesz zniszczyć dorobek naszego ojca, to bardzo proszę, ale beze mnie!

Trzasnęła drzwiami i stukając niebotycznymi obcasami, opuściła gabinet brata.

Pojawiła się za to w sekretariacie Marka, przerywając Violetcie rozmowę przez telefon.

- O jeżuniu, ale mnie wystraszyłaś! – zawołała zaskoczona Viola.

- A ty nie masz nic innego do roboty; tylko plotkujesz przez telefon? – prychnęła Paulina. – Marek u siebie?

- Tak; a co?! – zaciekawiła się.

- Zajmij się lepiej swoją pracą; bo widzę, że bardzo ci się nudzi – poleciła i weszła do pokoju Marka. Była wzburzona.

- Paula? – zapytał Marek, witając ją buziakiem. – Siadaj. Rozmawiałaś z Aleksem?

- Niestety rozmawiałam – powiedziała, siadając na kanapie i popijając wodę, którą jej nalał. – Czy ty wiesz, co ten stupido wymyślił?!

- Mówisz o swoim bracie? – domyślił się. Przytaknęła. – Nie wiem, ale chętnie się dowiem.

Paulina streściła Markowi rozmowę z bratem. Młody Dobrzański słuchał uważnie niedoszłej narzeczonej i z trudem wierzył w to, że między rodzeństwem doszło do takiej ostrej wymiany zdań.

- Powiedziałam mu jasno, że wolę zachować neutralność, żeby żadnego z was nie popierać; ale na pewno nie przyłożę ręki do jego intryg. Jeśli chce zniszczyć firmę, to proszę bardzo, ale na pewno beze mnie.

Marek pokręcił głową nie dowierzając.

- Boże, kim ty jesteś i co zrobiłaś z Pauliną, którą znałem?! – zaśmiał się, rozładowując żartem napiętą atmosferę.

Żart poskutkował i panna Febo, chcąc nie chcąc, roześmiała się.

- Nic nie zrobiłam – powiedziała, gdy już oboje się uspokoili. – Po prostu, teraz uważam ciebie nie za narzeczonego, którym faktycznie nie jesteś; ale za kochanego brata, któremu życzę jak najlepiej.

Ucałował delikatnie jej szczupłą dłoń.

- Ty też jesteś dla mnie jak siostra. I też życzę ci jak najlepiej.

- I jeszcze coś. – Nabrała powietrza i wolno je wypuściła, a potem spojrzała na niego. – Nie mam do ciebie żalu ani pretensji o to, że zakochałeś się w brzyd… to znaczy w Cieplak.

- W Uli – podkreślił.

- Tak. Że zakochałeś się w Uli - poprawiła się. - Wiem, że ja sama nie byłam dla ciebie wymarzoną narzeczoną; że ciągle ciebie podejrzewałam, szpiegowałam, robiłam ci awantury. Ale obiecuję teraz, że zrobię wszystko, żebyś był szczęśliwy.

- Dziękuję – ucałował jej policzek.