poniedziałek, 8 kwietnia 2024

NOWY POCZĄTEK - część 11

Marek odwiózł Paulinę do jej domu, a sam wrócił do siebie. Od kilku dni mieszkał w pięknym apartamencie przy ulicy Siennej na Mokotowie. Od zawsze mieszkał i był przyzwyczajony do dużych przestrzeni, i to mieszkanie spodobało mu się od początku.

Po powrocie do mieszkania, nalał sobie do szklanki whisky i zapatrzył się w ciemność. Przez głowę przelatywały mu słowa, powiedziane przez Paulinę.

„W ogóle chyba o niej zapomniałeś.”

„ …nawet nie próbujesz jej odszukać. A podobno tak ją kochasz.”

„Jeśli naprawdę coś do niej czujesz, to walcz o nią.”


I dalej:


Albo odnajdziesz Ulę i będziesz o nią walczyć, albo zrywam naszą przyjaźń i nie będę tobie kibicować. Radź sobie sam!”


Obudził się rano po z trudem przespanej nocy. Im dłużej o tym myślał, tym było gorzej.


- Tylko jak mam o nią walczyć, skoro nie wiem kompletnie, gdzie ona jest – powiedział do siebie. – Ukrywa się przede mną. Nie odbiera ode mnie telefonów. Co ja mam zrobić?

Usiadł na łóżku i przetarł zaspane oczy. Po krótkiej chwili wstał i poszedł pod prysznic, licząc na to, że go obudzą gorące krople. I faktycznie, wychodząc z łazienki, wyglądał trochę przytomniej. Po śniadaniu zadzwonił do Pauliny. Odebrała po chwili.

- Dzień dobry. Jak się spało?

- Dobrze. A tobie?

- Nie mogłem zasnąć. Myślałem o tym, co mi wczoraj powiedziałaś.

- No i?

- To nie jest rozmowa na telefon… – bąknął. Zrozumiała go od razu.

- W takim razie co proponujesz?

Westchnął.

- Zapraszam cię do mnie. Usiądziemy, pogadamy na spokojnie.

- Dobrze. Tylko podaj mi adres.

Podał jej, a ona zapisała i powtórzyła. Potwierdził.

- Świetnie. Pasuje ci 15, czy może być inna godzina?

- 15 może być. To do zobaczenia.


Paulina przyjechała punktualnie. Weszła do wieżowca i wsiadła do windy, jadąc na najwyższe piętro i zapukała do drzwi mieszkania Marka. Otworzył drzwi i wpuścił ją do środka, witając buziakiem w policzek. Rozejrzała się z przyjemnością po wnętrzu.

- Ładnie tu u ciebie – powiedziała. – Masz z okna niesamowity widok.

- Jeszcze lepiej wygląda w nocy. Warszawa jest przepięknie oświetlona.

- Nie wątpię.

- Siadaj. Napijesz się espresso?

- Chętnie.

Marek zniknął na chwilę w kuchni, krzątając się. Przygotował dla nich obojga smoliście czarne espresso, a do tego ukroił kawałek sernika od rodziców.

- Proszę bardzo – podał jej filiżankę.

- Grazie – odpowiedziała, upijając łyk wody i łyk kawy. – Jak ci minęła noc?

- Szczerze mówiąc, nie mogłem zmrużyć oka. Myślałem o tym, o czym wczoraj rozmawialiśmy; a właściwie co mi powiedziałaś w samochodzie.

Słuchała uważnie.

- Okej, wiem, że zawaliłem sprawę z Ulą. Że nie nalegałem więcej na spotkanie z jej ojcem. I teraz dopiero zaczynam domyślać się, dlaczego.

- Dlaczego, co? – nie zrozumiała.

- Dlaczego Ula mnie unika.

Westchnął i dodał:

- Wtedy, gdy Ula znalazła w szufladzie te błyskotki od Sebastiana, tuż przed tym nieszczęsnym zarządem, zaczęła mnie unikać. Chciałem ją dogonić, wyjaśnić całą sprawę; ale wypaliła do mnie przez łzy:

„Nie chcę cię znać… ani pamiętać!”

Paulina słuchała go i po chwili odpowiedziała:

- Szczerze mówiąc, to ja jej się nie dziwię. To, jak ją potraktowałeś… to było naprawdę chamskie.

- Paula, jak mam ją przekonać, co zrobić, żeby mi wybaczyła?

- Może… staraj się nie słuchać i nie ufać podszeptom Sebastiana, bo nic dobrego z tego nie wyjdzie. 

- Masz rację – przyznał. – Nie wiem, o czym wtedy myślałem: Seba nakręcił mnie, że Ula chce przejąć udziały; że wykorzysta je przeciwko nam.

Ta wiadomość nie mieściła jej się w głowie.

- Przecież Ula by tego nie mogłaby zrobić… prawda? – wykrztusiła.

- Oczywiście, że nie. Nawet się wzbraniała, gdy chciałem dać jej weksel na udziały, ale w końcu jakoś przyjęła.


Po krótkiej chwili ciszy zaczęli mówić jednocześnie:

- Chcę ci się przyznać…

- Mów proszę pierwszy – powiedziała.

- Dobrze… Pamiętasz, jak w zeszłym roku w Święta…

- …byłeś kompletnie rozkojarzony? Pamiętam. I pewnie to ma coś wspólnego z Ulą.

- To prawda – powiedział do niej Marek. – Odwiozłem ją pod dom, w Wigilię, i wtedy… mnie pocałowała.

 

- Ona – ciebie? – Paulina była zaskoczona. – Ale… jak?

- Normalnie, w usta.

- Och… – westchnęła. – A to mnie zaskoczyłeś.

- Ciebie jak ciebie; ale wyobraź sobie, jaki ja byłem zaskoczony. Do tej pory Ula była tylko moją asystentką; a tutaj ten pocałunek. A potem wyznała mi, że chce odejść z firmy, bo się we mnie zakochała.

Paulina lekko pokiwała głową.

- A pamiętasz tamtą awanturę, jak zarzucałaś mi, że wszyscy są ważniejsi od ciebie? Wszyscy, nawet ona?

- Pamiętam.

- Powiedziałem wtedy:

„Brzydula, tak?! To już nawet o coś takiego jesteś zazdrosna? Nie mam z nią nic wspólnego, rozumiesz? Nic!”

Ona to usłyszała, i uznała, że owo „coś takiego” to było o niej, po czym wybiegła zapłakana na zewnątrz. Ja ją dogoniłem, przytuliłem… i też ją pocałowałem.

Paulina słuchała go i ponownie pokiwała lekko głową.

- Skoro ty jesteś ze mną szczery, ja też muszę ci się do czegoś przyznać. Ja też przeżyłam swój romantyczny pocałunek… z kimś innym niż z tobą.

- Zdradzisz mi, z kim?

Wypuściła wolno powietrze.

- Z Lwem Korzyńskim. Pamiętasz go, prawda? Ten Rosjanin, właściciel StartSportu.



- Pamiętam, oczywiście. I kiedy to było? – zmarszczył brwi.

- Wtedy, gdy zaprosił mnie na kolację, jak to mówił, chciał omówić sprawy służbowe. A przy tym cały czas mnie adorował. Gdy wychodziliśmy razem z restauracji… pocałował mnie.

Ta wiadomość zaskoczyła go.

- Nie wiedziałem o tym. Czemu mi nic nie powiedziałaś?

- Bo wtedy byłam zaręczona z tobą – wyjaśniła. – A potem Lew przysłał mi do firmy prezent. To był obraz Tamary Łempickiej.

- Tamary Łempickiej? – powtórzył. – Przecież jej obrazy są cholernie drogie.

- Najwidoczniej nie dla kogoś, kto jest tak bardzo bogaty – zauważyła.

Marek zamilkł.

- Zaskoczyłaś mnie – odpowiedział po chwili. – Ale wiesz… teraz nie jesteśmy narzeczeństwem. Jeśli tylko byś chciała, możesz śmiało się z nim związać; ja nie będę robił ci żadnych wyrzutów.

- Marek, ale ja… ja… – zaczęła się jąkać. – Ja wtedy odrzuciłam Lwa, bo uznałam, że tak będzie lepiej. A tak naprawdę…

- Ty go kochasz – dokończył za nią.

- Tak… chyba tak. Marek, przepraszam.

- Nie przepraszaj; rozumiem cię. – Przytulił ją. – Sama widzisz, że nasz związek, nasze narzeczeństwo było tylko pod publiczkę. Byliśmy razem, bo tego chcieli nasi rodzice, bo wszyscy tego od nas oczekiwali.

- Wiem – odpowiedziała.

3 komentarze:

  1. Kolejny raz ta dwójka mnie zaskoczyła i to bardzo pozytywnie. Jak widać potrafią ze sobą rozmawiać tak szczerze bez żadnych krzyków.
    Dziękuję Ci bardzo za tę część.
    Cieplutko pozdrawiam we wtorek popołudniu.
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Julitko, jak już wcześniej napisałam, Paulina i Marek lepiej dogadują się jako przyjaciele, niż jako para. A wzajemne wyjaśnienia przeszłości też wiele im pomogły.
      Dziękuję za odwiedziny i komentarz.
      Serdecznie pozdrawiam, Olka.

      Usuń
  2. Podobnie jak Julita i ja jestem bardzo zaskoczona przyjacielską relacją Marka i Pauliny. Jednak potrafią ze sobą rozmawiać bez negatywnych emocji i napinania się. W dodatku Paulina wspiera i dopinguje Marka do odszukania Uli. Tu akurat się z nią zgadzam i uważam, że Marek powinien jednak zacząć działać, bo jeśli tego nie zrobi, będzie nieszczęśliwy bez kobiety, którą kocha.
    Serdecznie pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń