/W tym fragmencie połączyłam dwie części, na temat Alicji i Józefa. Nawet w jesieni życia można się romantycznie zakochać :-) /
Tymczasem
Alicja i Józef stawali się coraz bliżsi. Od tego pierwszego pocałunku, Alicja postanowiła,
że zostanie na zawsze w Rysiowie; tym bardziej, że Józef z Beatką też tego chcieli.
Dziewczynka poprosiła tatę, żeby zrobił tak, żeby pani Ala została jej mamusią.
- Dobrze, Beatko, a jak to zrobimy?
- Poproś panią Alę, żeby została twoją żoną –
powiedziała Beatka otwarcie. – I wtedy zostanie moją mamą.
Szczerość córeczki rozczuliła go. Nie planował
tego, ale na jej prośbę nie mógł zostać obojętny.
- Dobrze – powiedział. – Poproszę ją o to.
Tak też się stało. Któregoś wieczoru, kiedy
Alicja po raz kolejny przyjechała na noc do Rysiowa, czekała ją niespodzianka:
pięknie przystrojony stół, uroczysta kolacja, przygotowana przez Jaśka. W salonie
stał Józef, trzymając w rękach jej ulubione herbaciane róże. Był bardzo
wzruszony i lekko spięty.
- Ojej, a co to wszystko znaczy? – kobieta
była wyraźnie zaskoczona.
- Alu, chciałem ciebie zapytać… Czy zgodzisz się
zostać moją żoną i mamą dla Beatki? – zapytał wzruszony, podając jej kwiaty.
- Nawet nie wiem, co mam powiedzieć –
bąknęła, rumieniąc się po same uszy. – Tak, zgadzam się.
- Super! – Beatka podskakiwała z radości jak
szczęśliwy psiak. – Będę miała mamę!
- No właśnie; Jasiek, a może będziesz mówił do
mnie po imieniu? – zaproponowała. – Nie musisz nazywać mnie mamą, bo przecież
pamiętasz swoją mamę.
- No dobrze – chłopiec uścisnął kobietę i ucałował
ją serdecznie. – Dziękuję, Alu.
- Tato, a gdzie masz pierścionek dla mamy? – zapytała
Beatka.
Pierwszy raz głośno i oficjalnie nazwała ją w
ten sposób. Nawet jej tego nie bronili.
- Oczywiście – mężczyzna wyjął z kieszeni pudełko
i wręczył je kobiecie. W środku znajdował się pierścionek, który kiedyś ofiarował
matce dzieci. Alicja otworzyła pudełko, a Józef wyjął pierścionek i wsunął go
na palec kobiety.
- Cóż, Alu, od teraz oficjalnie jesteś… moją
narzeczoną – powiedział z uśmiechem. – Kurczę, muszę się do tego przyzwyczaić.
- Mamo, to zamieszkasz teraz z nami? – zapytała
Beatka.
- Zamieszkam z wami – obiecała, przytulając dziewczynkę.
– Ale muszę powoli wszystko zorganizować.
W radosnych nastrojach zjedli kolację, którą
przygotował Jasiek. Dorośli obiecali, że jak najprędzej ustalą datę ślubu, i że
porozumieją się z proboszczem. – Żeby nikt nam nie zarzucił, że mieszkamy razem
bez ślubu – dodał ojciec, powodując wybuch śmiechu.
- A szczególnie pani Dąbrowska – dodał Jasiek.
– Ona na pewno wam nie daruje.
Kiedy już zagonili bardzo śpiącą Beatkę do łóżka,
a Jasiek też poszedł wcześnie spać, dorośli zostali sami w kuchni, całując się
i przytulając.
- Nie wierzę we własne szczęście – powiedziała
Alicja. – Mam wrażenie, że należę do waszej rodziny od zawsze. Kocham was… i
kocham ciebie.
- Ja też cię kocham, Alu – Józef spojrzał z miłością
w jej oczy i pocałował ją. Odwzajemniła pocałunek, nie mając wcale dosyć.
Między nimi panowało ogromne napięcie, ale
żadne z nich nie miało śmiałości zrobić kroku dalej. W końcu Alicja wzięła
narzeczonego za rękę i pociągnęła za sobą do swojego pokoju. Uniósł brew zaskoczony.
- Nie chcesz? – zapytała.
- Chcę… bardzo chcę, ale nie wiem, co powiedzą
dzieci.
Zaśmiała się. – Myślę, że pogodzą się z tym. Chodź;
póki jeszcze nie zmieniłam zdania.
Pogasili światła, nie sprzątając nawet po kolacji
i poszli do jej pokoju.
Kiedy zamknęły się za nimi drzwi, spojrzeli
na siebie nieśmiało.
- Boże, jak ja dawno nie byłem… w takiej sytuacji
– powiedział Józef lekko speszony. – Ostatni raz jeszcze z moją Magdą.
- Ćśśś – Alicja pocałowała go delikatnie w usta.
– Ja też dawno nie byłam w takiej sytuacji. A bardzo tego chcę. Teraz, tutaj, z
tobą.
W końcu przełamali wzajemną nieśmiałość i
przestali się kontrolować. W efekcie spędzili cudowną noc, szepcząc o wzajemnej
miłości i całując się.
- Mam nadzieję, że nie było nas za bardzo słychać
w pokoju dzieci – powiedziała Alicja, ukrywając głowę w ramionach ukochanego.
- Najwyżej będziemy musieli to wyjaśnić Beti –
zaśmiał się Józef. – A Jasiek to jakoś zrozumie. To prawie dorosły facet.
- Masz rację – zgodziła się.
Zasnęli, przytuleni do siebie.
Rano Józef obudził się i nie mógł uwierzyć we
własne szczęście. Oto miał obok siebie ukochaną kobietę, która zgodziła się poprzedniego
wieczoru zostać jego narzeczoną i matką dla jego dzieci. Alicja obudziła się dopiero
chwilę później; a widząc obok siebie narzeczonego, uśmiechnęła się.
- Dzień dobry, kochanie – powiedział do niej,
całując ją w usta.
- Dzień dobry – odpowiedziała. – A właściwie
nie dobry… cudowny, wyjątkowy…
- Tak? A dlaczego? – droczył się z nią.
- Bo zostałam twoją narzeczoną – powiedziała po
prostu i pocałowała go.
- To prawda; jesteś moją narzeczoną – przyznał,
przytulając się do niej.
- Która godzina? – zapytała po chwili. Spojrzała
na budzik, stojący na komodzie.
- Spokojnie, Beatka jeszcze śpi – uspokoił ją.
Miał rację; była dopiero siódma. A to była
sobota.
- Co ci się śniło, kochanie? – zapytał, głaszcząc
ją po włosach.
- Ty mi się śniłeś – powiedziała. – I Ula. Mam
nadzieję, że u niej wszystko się ułoży.
- Ja też – przyznał. – Chciałbym, żeby ona
była też taka szczęśliwa, jak my.
Pocałowali się jeszcze kilka razy, nie mogąc oderwać
się od siebie.
- Pójdę do siebie – powiedział po chwili. – Ale
bardzo ci dziękuję, kochanie – pocałował ją.
- Za co?
- Za to, że jesteś tutaj ze mną, że zgodziłaś
się zostać moją żoną, że spędziliśmy razem cudowną noc…
- To ja ci dziękuję – odpowiedziała. – Za to,
że przyjęliście mnie do waszej rodziny.
Józef poszedł do siebie, zakładając pospiesznie
ubranie. Alicja została jeszcze w łóżku, przytulając głowę do poduszki. Czuła na
niej zapach mężczyzny, który poprosił ją o rękę, którego kochała najbardziej na
świecie. Czuję się jak zakochana nastolatka, pomyślała. Ale było tak
cudownie, tak wyjątkowo… Cały czas czuła na wargach, na swoim ciele jego
pocałunki, jego ciepło, jego oddech… Westchnęła głęboko i uśmiechnęła się.
Chwilę później wstała, ogarnęła się i weszła do
kuchni. Nie spodziewała się, że narzeczony już zdąży się szybciej ogarnąć i
zrobi śniadanie. Na jej widok uśmiechnął się i przyciągnął ją do siebie.
- Dzień dobry jeszcze raz, kochanie – powiedział,
całując ją w usta. – Jak się czujesz?
- Cudownie – powiedziała szczęśliwa. – Jak to
mówią młodzi, miałam motylki w brzuchu.
- Ja też – powiedział. – Jestem tak bardzo
szczęśliwy, jak jeszcze nigdy.
Chwilę później do kuchni weszła Beatka i Jasiek,
witając serdecznie tatę i nową mamę. W radosnych nastrojach zjedli śniadanie i
gadali, gadali, gadali.
W końcu Jasiek wziął głęboki oddech.
- A, słuchajcie. Mam coś dla was – powiedział
i wręczył rodzinie świadectwo maturalne.
Wszystkie egzaminy były zdane na przynajmniej
80 lub 85%. Oboje – Józef i Alicja – uściskali go i wyrazili swoją dumę.
- No, Jasiu, gratulacje – powiedziała Alicja zadowolona.
– I co teraz?
- No właśnie… złożyłem dokumenty na informatykę
na polibudzie. Tylko mam problem z mieszkaniem.
- Ale nie ma żadnego problemu – odpowiedziała.
– Dlatego że ja zamieszkam tutaj, a ty wynajmiesz moje mieszkanie. To właściwie
dwa pokoje z kuchnią i łazienką.
Ta wiadomość zaskoczyła chłopca.
- Naprawdę?
- Oczywiście. A jeśli chodzi o czynsz, to jakoś
się dogadamy.
- Dzięki, Alu – chłopiec uścisnął ją. – Przynajmniej
nie będę miał problemu ze znalezieniem mieszkania.
- Może Kinga będzie chciała z tobą zamieszkać
– podsunął ojciec. – Pogadaj z nią, a zwłaszcza z Matysiakiem. Może się zgodzi,
żebyście razem wynajęli mieszkanie Ali.
- Dobrze, pogadam z nimi.
Alicja postanowiła zachować dla siebie fakt, że
się zaręczyła i że wyjdzie za mąż za Józefa Cieplaka. O swoim sekrecie
powiedziała tylko Izie i Eli, które nie kryły podekscytowania.
-
Kurczę, jak ja ci zazdroszczę – powiedziała Iza. – Ale motylki w brzuchu były,
co?
Alicja
spłoniła się lekko, ale przytaknęła.
-
I co, weźmiecie ślub? – podpytywała Ela.
-
Weźmiemy ślub – potwierdziła Milewska. – Jak tylko będę znała termin, to was
powiadomię. Mam nadzieję, że przyjdziecie.
-
Oczywiście – zapewniły przyjaciółki.
-
Szkoda, że Ulka nie będzie na waszym ślubie; tak bardzo wam kibicowała – westchnęła
Iza. – Co u niej słychać?
Milewska
zawahała się.
-
Wiem, gdzie jest, ale nie mogę wam nic powiedzieć – wyjaśniła, zniżając głos,
aby nie zostać podsłuchaną. – Po tym, co było między nią a Markiem, postanowiła
odciąć się od złych wspomnień i zacząć życie od początku.
-
Pozdrów ją od nas – poprosiła Ela. – Powiedz, że bardzo za nią tęsknimy.
-
Oczywiście, wszystko jej powiem. Jak tylko do niej zadzwonię, przekażę jej wasze
pozdrowienia.
* * *
Tymczasem
w Rysiowie nastąpiły wielkie zmiany. Alicja wprowadziła się do Józefa, a Jasiek
powoli urządzał się w mieszkaniu przybranej mamy. Beatka rozpoczęła
równocześnie naukę w pierwszej klasie w szkole podstawowej. Rodzice zabrali ją
na zakupy do miasta, aby mogła sama wybrać plecak, piórnik, zeszyty i kredki. Czuła
się z tego powodu bardzo ważna. Sami w tym czasie zorganizowali dla niej niespodziankę:
przemeblowali całkowicie jej pokój, który do tej pory dzieliła z Jaśkiem. Zamiast
starego łóżka kupili jej nowe, połączone z biurkiem i szafą.
Na
początku nowej szkoły Alicja i Józef dowiedzieli się, że istnieje możliwość,
aby dzieci już w pierwszej klasie przystąpiły do Pierwszej Komunii, tak zwanej „wczesnej
Komunii”. Po rozmowie z Beatką przekonali się, że dziewczynka jest gotowa do
przyjęcia wczesnej Komunii, dlatego postanowili, że w maju odbędzie się jej
wielki dzień.
Jasiek
dogadał się z ojcem Kingi, przeprosił go za wszystkie głupstwa, które wcześniej
popełnił, a w końcu poprosił, aby pan Matysiak zgodził się na przeprowadzkę
Kingi. Wyjaśnił, że jego ojciec niedługo się żeni i że jego żona zamieszka z
nimi w Rysiowie, wskutek czego Alicja odstąpi młodym swoje mieszkanie. Matysiak
nie był do końca przekonany, żeby młodzi mieszkali razem; jednak Jasiek
uspokoił go, że chodzi tylko o wspólny wynajem mieszkania i obniżenie kosztów
wynajmu. Wówczas mężczyzna zgodził się na to i pozwolił córce na przeprowadzkę.
Józef
i Alicja ustalili termin ślubu na połowę września. Postanowili, że nie będą robili
osobnego przyjęcia weselnego, tylko zorganizują małe przyjęcie z grillem dla
przyjaciół z „Febo & Dobrzański”. Jako świadków wybrali Maćka i Sebastiana.
Józef ubolewał, że świadkiem jego ukochanej nie zostanie Ulka, ale wiedział, że
córka tak czy owak byłaby bardzo szczęśliwa, widząc ich razem.
-
To jak to wszystko zorganizujemy? – pytał.
-
Może ja pomogę – zaofiarował się Maciek. – Panie Józefie, pan może szykować się
u mnie, a pani Ala tutaj. Bo pan młody nie powinien widzieć panny młodej przed
ślubem.
-
Po pierwsze, ja już nie taki młody, a Ala to też nie taka panna młoda – śmiał się
Józef. – Ale dobrze, skoro tak mówisz.
W
końcu ustalili, że Maciek zawiezie ich do ślubu, żeby Ala nie musiała jechać. Iza
obiecała, że znajdzie jej strój odpowiedni na tę uroczystość. Violetta (Sebastian
nie mógł się powstrzymać i jej powiedział) przyrzekła ją umalować i uczesać. Obrączki
kupili nowe, ponieważ te po Magdalenie Józef traktował jako świętość. Nie musiał
nawet kupować nowego garnituru, gdyż ten, który miał, sprawdził się bez zarzutu.
Beatka miała nieść obrączki do ołtarza, z czego czuła się bardzo dumna.
Wreszcie
nadszedł ten wyczekiwany przez wszystkich dzień. Alicja i Beatka obudziły się dość
wcześnie i po wspólnym śniadaniu, które zjedli w pogodnych nastrojach, spędzili
ostatnie przedpołudnie jako narzeczeni. Około południa do Rysiowa przyjechali
wszyscy przyjaciele i od razu pomogli nowożeńcom w przygotowaniach. Iza
przywiozła kremową garsonkę dla Ali, w której wyglądała bardzo elegancko. Sebastian
odebrał po drodze bukiet dla Ali (z jej ukochanych herbacianych róż) i kwiatek
do butonierki dla Józefa. Violetta zajęła się fryzurą Beatki i Alicji, a potem
umalowała Alicję. W efekcie kobieta wyglądała tak pięknie, jak jeszcze nigdy.
Józef
przyszedł do swojego domu i zobaczył ukochaną, gotową do ślubu i promienną. Wyglądała
tak pięknie, że aż zabrakło mu tchu.
-
Wyglądasz… przepięknie – wykrztusił.
Kobieta
zarumieniła się.
-
Tato, Alu – odezwał się do nich Jasiek. – Normalnie to rodzice udzielają dzieciom
błogosławieństwa na ślubie – uśmiechnął się. – Ale w tym przypadku to ja życzę
wam wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia. Bądźcie szczęśliwi – uściskał
ich oboje.
-
Mamo, tato, bardzo was kocham – Beatka przytuliła ich mocno.
-
No, kochani, limuzyna czeka – powiedział Maciek.
Oboje
zeszli po schodach i wsiedli do samochodu Maćka, ozdobionego kwiatami. Beatka
zabrała się z Elą i Władkiem, i całą drogę gadała z Julkiem.
Kiedy
zajechali pod kościół, na miejscu oczekiwał na nich ksiądz proboszcz. Zaprosił ich
oraz świadków do zakrystii i poprosił o podpisanie dokumentów. Podpisali się, a
później przeszli razem w stronę wejścia do kościoła. Beatka, bardzo przejęta,
trzymała w rękach tackę, na której położone były obrączki. Teraz szła jako pierwsza,
bardzo przejęta, przed rodzicami i świadkami.
Msza
była bardzo uroczysta, a ksiądz wygłosił do nich piękne kazanie. Oboje, Józef i
Alicja, patrzyli na siebie z miłością i trzymali się za ręce. W końcu zwrócił się
do nich:
-
Alicjo i Józefie, wysłuchaliście słowa Bożego i przypomnieliście sobie znaczenie
ludzkiej miłości i małżeństwa. W imieniu Kościoła pytam was, jakie są wasze postanowienia.
Czy chcecie dobrowolnie i bez żadnego przymusu zawrzeć związek małżeński?
-
Chcemy – odpowiedzieli.
-
Czy chcecie wytrwać w tym związku, w zdrowiu i w chorobie, w dobrej i złej doli,
aż do końca życia?
-
Chcemy.
Po
odmówieniu modlitwy do Ducha Świętego, nadszedł ten najważniejszy moment. Ksiądz
zwrócił się do nich ponownie:
-
Skoro zamierzacie zawrzeć sakramentalny związek małżeński, podajcie sobie prawe
dłonie i patrząc sobie w oczy, wobec Boga i
Kościoła powtarzajcie za mną słowa przysięgi małżeńskiej.
Podali
sobie dłonie, które ksiądz przewiązał stułą.
-
Ja, Józef, biorę sobie ciebie Alicjo za żonę i ślubuję ci: miłość, wierność i
uczciwość małżeńską, oraz to, że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż,
Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy jedyny i wszyscy święci.
-
Ja, Alicja, biorę sobie ciebie Józefie za męża i ślubuję ci: miłość, wierność i
uczciwość małżeńską, oraz to, że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż,
Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy jedyny i wszyscy święci.
-
Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela. Małżeństwo przez was zawarte, ja
powagą Kościoła katolickiego potwierdzam i błogosławię w imię Ojca i Syna, i Ducha
Świętego.
Teraz
nadeszła pora na nałożenie obrączek. Beatka podeszła do księdza i ponownie
wzięła do ręki tackę z obrączkami. Ksiądz powiedział do nich:
-
Niech Bóg pobłogosławi te obrączki, które macie sobie wzajemnie nałożyć jako znak
waszej miłości i wierności. Teraz nałóżcie sobie obrączki.
-
Żono, przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności. W imię Ojca i Syna,
i Ducha Świętego.
-
Mężu, przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności. W imię Ojca i Syna,
i Ducha Świętego.
Kiedy
nowożeńcy i rodzina mieli przyjąć komunię, Beatka też chciała pójść. Jasiek wstrzymał
ją szeptem.
-
Nie możesz jeszcze iść, musisz poczekać do Pierwszej Komunii – powiedział do niej.
-
Szkoda – bąknęła, ale została posłusznie w ławce.
Po
mszy, wszyscy wyszli z kościoła. Władek i Ela wzięli ze sobą drobne, które teraz
rzucili w stronę nowożeńców. Alicja i Józef poprosili Beti, żeby im pomogła w pozbieraniu
pieniążków. Wreszcie Maciek, po krótkiej rozmowie z Józefem, przekazał, że goście
mogą składać życzenia na małym przyjęciu w domu młodej pary – żeby nie wzbudzać
niepotrzebnego zainteresowania. Całe towarzystwo wsiadło do samochodów i przejechało
z powrotem pod dom Alicji i Józefa. Zanim jeszcze przejechali, Iza i Leszek pożegnali
się z nimi, tłumacząc się zmęczeniem Izy.
Na
miejscu, Maciek otworzył szampana i rozdał dorosłym; Beatka i Julek dostali sok.
Władek i Sebastian wymówili się „smutnym losem kierowcy”. Zgodnie zaśpiewali „Sto
lat” i złożyli im życzenia na nową drogę życia. Wtedy Alicja i Józef pocałowali
się, po raz pierwszy już oficjalnie jako mąż i żona. Wówczas Alicja zdecydowała
się przebrać swoją kremową garsonkę, wiedząc, że przy grillu na pewno się pobrudzi,
i ubrała wygodną spódnicę i bluzkę oraz lekki sweterek. Beatka również
zamieniła swoją różową sukienkę na taką mniej oficjalną, ale równie śliczną. W tym
czasie Maciek i Jasiek rozpalili grilla. Ela, Ania i Kinga uwijały się przy kuchni.
Każdy miał coś do zrobienia.
-
Słuchajcie, będziecie mieli wrzątek? – zapytała Ania. – Tam na dole chcą zrobić
kawę.
-
No, właśnie zalewam – Ela zakręciła termos, a Władek przyszedł i zabrał je na
dół.
-
Hej, hej, słuchajcie – ogłosił Maciek. – Pora na pierwszy taniec. Panie Józefie,
pani Alu, jesteście gotowi?
Józef
spojrzał na swoją żonę i wyciągnął do niej rękę.
-
Pani Cieplak, pozwoli pani? – zapytał z błyskiem w oku.
Drgnęła
lekko, ale domyśliła się, że to chodziło o nią.
-
Oczywiście, kochanie – powiedziała.
Podała
mu rękę, a mąż objął ją i prowadził w tańcu.
Złote obrączki i róże płonące,
Rozmowy, które są jak małe słońca.
Złote obrączki, nasz cały majątek,
Ruchome święto dwóch serc, magicznych rąk.
~ KRYSTYNA GIŻOWSKA – „Złote obrączki”
Alicja
była zaskoczona, że mąż tak dobrze tańczy, ale dostosowała się do niego. Pozostali
przyjaciele przyłączyli się do nich i rozpoczęła się prawdziwa zabawa.
W
trakcie przyjęcia, Józef zauważył, że ktoś wchodzi na teren ich domu. Uśmiechnął
się szeroko i zawołał żonę.
-
Józefie, przyjacielu, Maciek nam powiedział o twoim ślubie – odezwała się Maria
Szymczyk (bo to była ona). – Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia – uściskała
go i ucałowała.
-
Dziękuję, Marysiu – odpowiedział serdecznie. – Pozwól, że ci przedstawię moją
żonę – dodał, całując Alę w czoło. – Alu, kochanie, to jest Maria Szymczyk – mama
Maćka i moja wieloletnia przyjaciółka.
-
Bardzo mi miło – Alicja uścisnęła jej rękę. – Cieszę się, że mogę w końcu panią
poznać.
-
Może przestańmy z tą ‘panią’ i mówmy sobie po imieniu – powiedziała Maria,
patrząc na nią z sympatią.
-
Bardzo chętnie – ucałowały się.
Chwilę
później, jeszcze ktoś przerwał ich sielankę. Była to pani Dąbrowska, która usłyszała
głośne śmiechy, muzykę i tańce, i koniecznie chciała wiedzieć, czy wszystko w
porządku. Na jej widok Józef nie uśmiechnął się, tylko lekko westchnął i
podszedł do bramy.
-
Panie Józefie kochany, czy wszystko w porządku? – zapytała. Była z natury bardzo
wścibska i niewiele brakowało, aby weszła i przegoniła całe towarzystwo.
-
Oczywiście, pani Dąbrowska – odpowiedział cierpliwie. – Dlaczego miałoby nie być
w porządku?
-
Bo tak u was głośno, wesoło…
-
Mamy akurat małe garden party w gronie przyjaciół. To chyba nie jest zabronione.
-
No nie – przyznała. – A czy mogę zająć panu chwilę?
Józef
już myślał, że nigdy się nie pozbędzie uciążliwej sąsiadki. Na szczęście u jego
boku pojawiła się Alicja i chwyciła go za rękę.
-
Wszystko dobrze, kochanie? – zapytała pogodnie.
-
Tak, oczywiście.
Szepnęła
mu coś na ucha, a on skinął głową, objął ją i pocałował w usta. W blasku słońca
błysnęła jego obrączka. Dąbrowska wykrztusiła tylko:
-
Tak… Nie będę państwu przeszkadzać. Do widzenia.
Odeszła
stamtąd jak niepyszna. Józef roześmiał się.
-
Widziałaś jej minę? – zapytał. – Uciekała, aż się za nią kurzyło.
-
Nie przejmuj się nią – powiedziała, całując go w usta. – Chodź, Ela i Władek przynieśli
torcik, mówią, że to dla nas, żebyśmy go razem pokroili.
-
No dobrze – powiedział, – nie chcę, żeby za długo czekali.
Trzymając
się za ręce, poszli w stronę przyjaciół. Ela i Władek postawili już torcik na
stole, a nowożeńcy wzięli razem do ręki nóż i pokroili torcik, karmiąc się nawzajem.
Jasiek dokumentował wszystko swoim telefonem, robiąc zdjęcia.
Przyjęcie
trwało do późnych godzin. W międzyczasie dziewczyny zdążyły wszystko pozmywać i
sprzątnąć po przyjęciu. W końcu goście powoli zaczęli się wykruszać. Sebastian i
Violetta pożegnali się jako pierwsi.
-
No, Alu, nie będę żądał od ciebie, żebyś w poniedziałek stawiła się w pracy –
zażartował Sebastian, puszczając do niej oczko. – Przyjedź, jak tylko wszystko ogarniesz.
-
Oczywiście. Dziękuję, że przyjechaliście. I dziękuję za fryzurę i makijaż – dodała,
ściskając serdecznie Violettę.
-
Nie ma sprawy – odpowiedziała wesoło Violetta.
Kinga
i Jasiek już wcześniej umówili się, że zabiorą się z Sebastianem i Violettą. Ela,
Julek i Władek również pożegnali się z Alicją i Józefem; Ania zgodziła się (na specjalną
prośbę Maćka i jego mamy) na nocleg w Rysiowie. Beatka była zmęczona po całym
dniu i szybko poszła spać. Nowożeńcy zostali sami w pokoju Józefa.
-
Napijesz się wina? – zapytał, podając jej kieliszek.
-
Chętnie – uśmiechnęła się. Zgasiła światło i podeszła do męża.
-
Moja żona, Alicja Cieplak – powiedział do niej, obejmując ją i stukając się z
nią.
-
Mój mąż, Józef Cieplak – odpowiedziała, całując go w usta.
Wypili
razem wino, a potem spędzili ze sobą cudowną noc, pierwszy raz jako mąż i żona.
Krótko
po ślubie ojca Jasiek postanowił, że odwiedzi Ulę w Gdańsku, jeszcze przed
rozpoczęciem studiów. Alicja podała mu dokładny adres dziewczyny, toteż szybko się
spakował i wyjechał na kilka dni do Gdańska. Już w pociągu zadzwonił do Uli i
uprzedził ją, że przyjedzie do niej w odwiedziny. Ula obiecała czekać na niego
na dworcu i kiedy tylko pociąg zajechał na stację, oczekiwała brata niecierpliwie.
W końcu Jasiek poprawił plecak na ramionach i wyszedł z wagonu. Rozejrzał się po
stacji, a siostra podeszła do niego.
-
Jasio! – ucieszyła się na jego widok i serdecznie go uściskała.
-
Cześć – powiedział. – Dobrze cię widzieć.
-
Chodźmy do mnie, pewnie jesteś zmęczony. Napijemy się herbaty i spokojnie
pogadamy.
Kiwnął
głową i poszli razem w stronę mieszkania dziewczyny.
Na
miejscu Ula przygotowała herbatę dla siebie i brata. Jasiek odstawił plecak w
korytarzu i usiadł obok niej w salonie.
-
I tak, co słychać w Rysiowie? – zapytała.
-
Wiele się dzieje – uśmiechnął się brat. – Nie wiem nawet, od czego tu zacząć.
-
No mów, wszystko od początku.
-
No to tak… Beatka zaczęła naukę w podstawówce.
-
No patrz, a mnie przy niej nie było – rozczuliła się.
-
W maju Beti idzie do Pierwszej Komunii Świętej – dodał brat. – Tak zwana „wczesna
Komunia”. Mam nadzieję, że przyjedziesz.
-
Nie wiem, jak to zrobię; ale na pewno przyjadę – obiecała. – A ty zdałeś maturę?
-
Zdałem maturę – przytaknął – i za chwilę zaczynam studia informatyczne na polibudzie.
-
Super – ucieszyła się. – A gdzie mieszkasz? Wynajmujesz coś?
-
Nie; mieszkam w mieszkaniu Ali; a właściwie mieszkamy razem z Kingą. Bo ty nie
wiesz najważniejszego; tata ożenił się z panią Alą… to znaczy z Alą, bo
przeszliśmy na „ty” – uśmiechnął się – i ona teraz mieszka u nas w Rysiowie.
O
kurde blaszka… A to ci niespodzianka.
-
Żartujesz! – powiedziała, nie mogąc powstrzymać entuzjazmu. – Czyli w końcu się
pobrali.
-
Tak – potwierdził. – Chcesz zobaczyć zdjęcia? Mam je na telefonie.
-
Jasne, pokaż – powiedziała.
Brat
podał jej telefon i pokazał zdjęcia. Przeglądała je, komentując głośno kreację
Ali. Była też ciekawa gości na ślubie i świadków. Po chwili oddała mu telefon, kręcąc
głową z zaskoczeniem.
-
Super – powtórzyła zadowolona. – Wiedziałam, że tata i Ala są sobie bliscy, ale
że się w końcu pobiorą…
-
Ja też w to nie wierzyłem, ale to prawda. Tata naprawdę jest szczęśliwy. Kocha Alę,
a Ala jego. Ma pełne prawo ułożyć sobie życie na nowo.
-
Jasiu, a… od kiedy ty mówisz do Ali po imieniu? – zaciekawiła się.
-
Zaproponowała mi to w dniu, kiedy zaręczyli się z tatą. A Beti mówi do niej ‘mamo’.
-
Cieszę się.
-
A co u ciebie? – zatroszczył się brat. – Masz pracę?
-
Tak, mam pracę. Jestem konsultantem do spraw finansowo-ekonomicznych – uśmiechnęła
się. – Z zaawansowanym niemieckim. Często wyjeżdżam służbowo do Berlina, poznałam tam wielu sympatycznych ludzi. Zarabiam 5000 € miesięcznie plus dochodzi do
tego premia.
-
No, to są solidne zarobki – uśmiechnął się szeroko. – To ponad 20.000 zł. Gdzie
byś tyle zarobiła?!
-
To prawda. Mniej więcej tyle dostaję, ale wszystko zależy od kursu euro na
dzień wypłaty.
-
No tak – zgodził się z nią.
Rewelacje
przekazane przez Jaśka były kolejnym powodem, dla którego Ula ponownie sięgnęła
po pamiętnik.
A
więc tata ożenił się z Alą. To bardzo dobrze. Od śmierci mamy tata był sam, poświęcił
się w całości dla mnie, Jaśka i Beatki. W pełni zasługuje na to, żeby być
szczęśliwy. A ja już od dawna modliłam się o to, żeby Ala została w naszej
rodzinie; żeby została panią Cieplak; żeby została… naszą nową mamą.
Zawahała
się. Po chwili wróciła do pisania.
Beti
nazywa Alę swoją mamą. Rozumiem ją w pełni. Mama przecież umarła na skutek komplikacji
po porodzie. Tata zamiast dwóch słoneczek przywiózł do domu tylko jedno. Wiem,
że bardzo kochał mamę i nigdy o niej nie zapomni; ale Ala weszła w naszą rodzinę
tak naturalnie, jakby tu było jej miejsce. Przy tacie, przy nas… Ja też kocham
Alę jak matkę. Myślę, że gdybym tylko się uparła, a ona nie miała nic przeciwko
temu, mogłabym powiedzieć do niej ‘mamo’, i wcale bym nie czuła się z tego powodu
winna.