piątek, 27 listopada 2020

NOWY POCZĄTEK - część 9

Kochani, wracam do Was z kolejną, dziewiątą częścią mojej opowieści. Jak zwykle życzę Wam miłej lektury i dobrych wrażeń!

NOWY POCZĄTEK - część 9

Zbliżał się 1 listopada, Wszystkich Świętych. Ula zdecydowała, że odwiedzi bliskich, przynajmniej na kilka dni. Spakowała niewielką torbę, kupiła bilet i wsiadła do pociągu. W połowie drogi sięgnęła po swój telefon i wybrała numer taty. Odebrał po dwóch dzwonkach.

- Cześć, tato.

- No cześć, córcia? Co słychać?

- Wszystko dobrze. Właśnie jestem w drodze do was.

- Jak to w drodze? – zdumiał się ojciec.

- Zbliża się Wszystkich Świętych… Chciałam przyjechać do was, zapalić znicz na grobie mamy… Jak zawsze.

- Powiem Maćkowi, żeby po ciebie przyjechał – powiedział ojciec. – Bo my wybieramy się po kwiaty i znicze.

- Okej. To do zobaczenia niedługo. Kocham cię.

Józef rozłączył się i spojrzał na żonę.

- Ula jedzie do nas na Wszystkich Świętych – powiedział. – Będzie za kilka godzin.

- Mam nadzieję, że zdążymy objechać cmentarze, zanim zapadnie zmrok. A poza twoją Magdą… chciałam jeszcze jechać na cmentarz do Wojtka.

- Tego twojego narzeczonego, który zginął przed waszym ślubem? – domyślił się Józef.

- No właśnie – pokiwała głową. – Zawsze, co roku staram się jeździć na jego grób. Chociaż tyle lat minęło…

- Dobrze, Alu; pojedziemy do twojego narzeczonego. Gdzie jest pochowany?

- Na Mokotowie. Niedaleko giełdy z kwiatami i zniczami.

Józef skinął głową i poprawił szalik.

Beatka przybiegła do nich, informując, że jest gotowa do jazdy.

- No dobrze. To wsiadaj do samochodu, żebyś nie zmarzła, a ja zamknę dokładnie drzwi.


Kiedy znaleźli się na cmentarzu na Mokotowie, Alicja wyciągnęła z reklamówki znicz i zapaliła go, przykrywając kapturkiem. Podała Beatce, żeby postawiła znicz na płycie pomnika.

- Mamo, kto to jest, ten pan? – wskazała ruchem brody.

- To był mój narzeczony – wyjaśniła Alicja. – Zginął na krótko przed naszym ślubem.

- Kochałaś go?

- Tak… Był moją pierwszą miłością. Dlatego w miarę możliwości staram się tutaj przyjeżdżać. Na jego urodziny, imieniny, na jego rocznicę śmierci, i oczywiście na Wszystkich Świętych.

Józef ścisnął tylko rękę żony, widząc jej oczy szklące się od łez.

- Jedźmy jeszcze do Rysiowa, na grób Magdy – powiedział. – Tym bardziej, że Ula niedługo dojedzie do nas.

- Oczywiście – pokiwała głową.

 

Dwie godziny później Ula wysiadła na warszawskim dworcu centralnym. Poprawiła płaszcz, wzięła do ręki torbę i ruszyła do wyjścia. Przy wyjściu stał Maciek, oparty o samochód.

- No witam moją kochaną przyjaciółkę – powiedział i uściskał ją mocno.

- Cześć, Maciek – powiedziała z uśmiechem.

Oddała mu torbę i wsiadła do jego nowiutkiego volvo, zapinając pas. Dołączył do niej i uruchomił silnik.

- Co tam słychać w Rysiowie? – zapytała, choć wiedziała bardzo dobrze.

- No co… twój tata ożenił się z panią Alą; ja byłem świadkiem, razem z Sebastianem.

- Jasiek mi mówił – uśmiechnęła się. – Cieszę się, że tata w końcu jest szczęśliwy.

- A ty co tam? Znalazłaś jakąś pracę? Pani Ala mówiła, że nie mogłaś znaleźć pracy.

- Znalazłam pracę; i to dzięki znajomości.

- O, no to opowiadaj – rozpromienił się.

- Jestem konsultantem do spraw finansowo-ekonomicznych. Pracuję w firmie w Gdańsku; ale często jeżdżę do Berlina, gdzie poznałam bardzo miłych ludzi.

- No super – ucieszył się przyjaciel. – A ile zarabiasz… oczywiście, jeśli to nie tajemnica?

- 5000 € miesięcznie – odpowiedziała.

Maciek gwizdnął z zaskoczenia.

- Kurde blaszka, dziewczyno… to kupa szmalu! Dwadzieścia tysięcy miesięcznie!

- Czasami nawet dwadzieścia dwa; wszystko zależy od kursu euro na dzień wypłaty.

- A wystarczyło tylko, że wyjechałaś z Warszawy, że opuściłaś ten cały Febo-Dobrzański świat. Zuch dziewczynka!

Roześmiała się.

- A co u ciebie? Nie puściłeś jeszcze „PRO-S” z torbami?

- Nie; stoi i trzyma się świetnie. Raz jest lepiej, raz gorzej, ale jakoś dajemy radę.

- No to super. A poza pracą? Poznałeś kogoś? Znam ją?

Mina Maćka wyrażała więcej niż tysiąc słów.

- Kto to jest? Opowiadaj!

- To Ania, wasza recepcjonistka z „F&D”.

- Nasza Ania? – Ula nie wierzyła własnym uszom. – Ale… jak? Kiedy?

- No, w sumie to jeszcze wtedy, gdy pracowałaś w „Febo & Dobrzański”. Tak się poznaliśmy.

- Pamiętam. No i…?

- No i… zaprosiłem Anię jako moją partnerkę na ślub twojego taty. Ania została u mnie na noc, potem drugi raz, później kolejny… i tak poleciało. A w październiku się zaręczyliśmy.

- Szybki jesteś – zaśmiała się Cieplakówna. – No, ale brawo, wszystkiego najlepszego. Mam nadzieję, że nie zapomnicie o mnie przy zaproszeniach.

- Bez ciebie to wesele się nie odbędzie – roześmiał się przyjaciel. – Oczywiście, że dostaniesz zaproszenie. Myślę, że koło Gwiazdki będziemy rozdawać.

Uśmiechnęła się.

- Zawieziesz mnie na cmentarz, zanim dojedziemy do domu? – poprosiła. – Chcę przywitać się z mamą.

- Jasne – powiedział.

Podjechali na cmentarz i Ula zapaliła światełko na grobie swojej matki.

- Cześć, mamo – powiedziała. – Jestem, przyjechałam do ciebie, jak zawsze. Znalazłam świetną pracę, dobrze zarabiam. Myślę, że jestem szczęśliwa, chociaż nie mam żadnego chłopaka. – Westchnęła lekko. – Mam nadzieję, że opiekujesz się mną i że dalej tak będzie.

Kiedy odchodziła od grobu, usłyszała za sobą głosy. Był to tata, z Alicją i Beatką. Siostrzyczka pobiegła do niej i przytuliła się.

- Ulcia, Ulcia! – zawołała radośnie.

- Cześć, Beti – odpowiedziała z uśmiechem. – Cześć Alu, cześć tato.

Ucałowali się.

- Co tam u ciebie? – chciał wiedzieć ojciec.

- Wszystko dobrze. Ale opowiem wam wszystko w domu – obiecała.

Kiwnął głową i podał jej klucze.

- Chodź – Ula zwróciła się do Maćka. – Zmarzłam trochę.

Maciek kiwnął głową i dojechali do domu Cieplaków. Ula wysiadła, a przyjaciel wyjął z bagażnika jej torbę i postawił ją w kącie.

Chwilę później rodzina wróciła z cmentarza do domu. W tym czasie Ula zdążyła zaparzyć herbatę.

- No, to opowiadaj, Ula. Jak ci tam w tym Gdańsku? – zaciekawiła się Alicja.

- Mam fajną pracę, nieźle zarabiam. Często jeżdżę służbowo do Berlina.

- A poza tym? Nie poznałaś żadnego adoratora? – zainteresował się ojciec.

- Nie – roześmiała się Ula. – Na razie mam dość adoratorów.

I każdy na swój sposób zalazł mi za skórę…

- Ale wy opowiadajcie, co tutaj się zmieniło – powiedziała. – Czy ja muszę o takich sprawach dowiadywać się od osób trzecich?!

- O czym ty mówisz? – zapytał ojciec.

- No o waszym ślubie – roześmiała się. – Jasiek i Maciek mi powiedzieli.

- Aaa… tak, to prawda – przyznał pogodnie. – No, jakoś tak wyszło.

- Jakoś tak wyszło – powtórzyła z niewinną minką. – I mnie przy tym nie było?! – Ucałowała ich oboje. – Tato, pamiętasz, co ci kiedyś powiedziałam? Że gdyby wam się udało, to byłabym bardzo zadowolona. I cieszę się, że jesteście szczęśliwi.

Józef i Alicja spojrzeli z miłością na siebie.

- Ale, ale, miałam ciebie pytać. Co u Izy? – Ula zmieniła szybko temat. – Już urodziła?

- No, niedługo urodzi – uśmiechnęła się Alicja. – Pshemko szaleje, bo straci główną krawcową; ale tak naprawdę troszczy się o Izę.

- Cały Pshemko – zaśmiała się panna Cieplak. – I co Iza będzie miała?

- Chłopca. Ale jeszcze nie wybrali imienia.

- Pozdrów ją ode mnie.

- Oczywiście. Obie z Elą stale o ciebie wypytują, czy mam jakieś nowe wieści na twój temat. Nie wiem, co mam im powiedzieć.

- Powiedz im, że wyjechałam do Gdańska – oznajmiła Ula. – Że mam świetną pracę.

Alicja skinęła głową.

- O moim ślubie też wie kilka osób – uśmiechnęła się.

- No, ciekawe kto – zaśmiała się Ula. – Jeśli Sebastian był twoim świadkiem, to i Violetta. A jeśli Violetta… to i połowa firmy.

- Zaraz tam połowa – odpowiedziała Alicja z udawanym oburzeniem. – Poza nimi, tylko Ania, Ela z Julkiem i Władek. Iza z Leszkiem też byli, ale tylko w kościele.

- Rozumiem – kiwnęła głową Ula. – Dobrze, że dziewczyny przyszły na wasz ślub. Jasiek pokazał mi zdjęcia; ślicznie wyglądałaś.

- Dziękuję.

- Ulcia – zwróciła się do niej Beatka. – A ty wiesz, że mama i tata zaczarowali mój pokój? Zupełnie go nie poznasz.

- Przemeblowaliśmy trochę w pokoju Jaśka i Beatki – dopowiedział ojciec. – Kupiliśmy dla niej łóżko piętrowe, połączone z szafą i biurkiem.

- Ojej, to muszę koniecznie zobaczyć – uśmiechnęła się Ula.

Poszli razem na górę do pokoju, który zajmowali kiedyś Jasiek i Beatka – teraz był tylko własnością dziewczynki. Odkąd brat poszedł na studia, w Rysiowie był tylko gościem.

Nowy wystrój pokoju zaskoczył Ulę. Najbardziej spodobało jej się nowe łóżko siostrzyczki, połączone z szafą i biurkiem. Na biurku stanęło zdjęcie Beatki, zrobione na „Czarnej Perle” jako piratka z Karaibów, a także zdjęcia rodziny: ich prawdziwej mamy, a także Ali i taty.

- Ślicznie tu teraz wygląda – powiedziała z podziwem. – A Jasiek, gdzie śpi?

- Spokojnie, dla niego też mamy nowe posłanie – uśmiechnęła się Alicja. – Widzisz ten fotel? – wskazała ręką. – To amerykanka.

- No super – ucieszyła się Ula. – Przynajmniej nie zajmuje dużo miejsca.


4 komentarze:

  1. Jak dla mnie za dużo dialogów a za mało opisów.
    Myślę, że tą zgodą aby Alicja powiedziała dziewczyną gdzie mieszka może tylko sprawić, że również Dobrzański się o tym dowie.
    Dziękuję Ci bardzo za tę część.
    Cieplutko pozdrawiam w sobotni wieczór.
    Julita

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam mieszane uczucia co do tej części i muszę zgodzić się z Julitą, że cały rozdział oparty jest praktycznie na wymianie dialogów. Żadnych opisów emocji ani opisów w ogóle. Szkoda, bo gdyby były nie odnosiłabym wrażenia, że jedyną rzeczą jaka się zadziała, to był przyjazd Uli do Rysiowa. Cała reszta ma w stosunku do tego zdecydowanie mniejsze znaczenie. Zupełnie niezaskakująca końcówka, nie pozwalająca nam nawet czekać na to, co może się wydarzyć w kolejnej części. Trochę za słabo zbudowałaś napięcie i nie pozwoliłaś nam się poekscytować dalszym ciągiem tej historii.
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam się, że za mało się dzieje. Z Markiem nic się nie wyjaśnia, a tak w ogóle to dziwi mnie zachowanie Uli z całym szacunkiem dla zmarłych, na cmentarz przyjechała a na ślub ojca i przyjaciółki nie. Mam nadzieję, że w następnej części zacznie się coś wyjaśniać. Pozdrawiam serdecznie i życzę twórczej weny.

    OdpowiedzUsuń