piątek, 14 sierpnia 2020
Przerwa wakacyjna
NOWY POCZĄTEK - część 4
Kochani, przed Wami już czwarta część mojego opowiadania. Jak zwykle, życzę dobrej lektury :-)
NOWY POCZĄTEK - część 4
Droga
powrotna z Gdańska do domu zajęła wiele godzin. Józef, Alicja i Beatka najpierw
trochę gawędzili; a potem dziewczynka zwinęła się w kłębek na tylnym siedzeniu i
zasnęła.
-
Szybko ją zmogło – powiedziała Alicja, spoglądając we wsteczne lusterko.
-
Nie dziwię jej się, to dla niej była wielka wyprawa; odwiedzić Ulę w Gdańsku, zobaczyć
inne miasto… - przyznał Józef. – A pani nie jest zmęczona, pani Alu? Tyle godzin
za kółkiem?
-
Panie Józefie, przecież jazda samochodem mnie odpręża – uśmiechnęła się. – Na szczęście,
jeszcze trochę i będziemy w Rysiowie.
-
No tak – zgodził się. – Pani Alu, a może przenocowałaby pani u nas? Pokój Uli
wolny, zmieścimy się.
Kobieta
lekko się zarumieniła.
-
Ale… - zaprotestowała nieśmiało. – Pewnie będę wam przeszkadzać.
-
Ależ skąd – odparł żywo, ale cicho, by nie obudzić śpiącej z tyłu Beatki. – Wcale
nie będzie pani przeszkadzać. To jak?
Spojrzała
mu w oczy i uśmiechnęła się.
- Dobrze. Myślę, że całej naszej trójce przyda
się porządny wypoczynek.
Samochód
Alicji podjechał pod dom Cieplaków. Józef zobaczył, że świeci się światło w
pokoju Jaśka. Domyślił się, że młody pewnie powtarza przed maturą.
Jasiek
faktycznie, powtarzał przed ustną maturą. Widząc przez okno samochód Alicji,
zbiegł na dół.
-
O, jesteście – rzucił na powitanie. – A gdzie Beti?
-
Zasnęła na tylnym siedzeniu – powiedział ojciec. – Weźmiesz ją?
-
Jasne – Jasiek poczekał, aż ojciec i Alicja wysiądą, po czym wsunął się do tyłu
i ostrożnie wziął siostrzyczkę na ręce. Nawet się nie obudziła. W tym czasie
dorośli wzięli z bagażnika swoje torby i weszli do środka. Jasiek zaniósł małą
do ich pokoju, pomógł jej zdjąć kurteczkę i buty i położył w jej łóżku.
-
Padła jak kamień – powiedział. – Zaniosłem ją do łóżka, w ogóle się nie ruszyła.
Kiwnęli
głowami.
-
Pani Alu, ma pani ochotę na herbatę? – zapytał Józef.
-
Chętnie – uśmiechnęła się. – A ty jak tam, uczysz się do matury?
-
Tak, ale już mi się wszystko myli. Nie wiem, czy dam radę.
-
Dasz radę na pewno – ścisnęła jego rękę. – A ty przede wszystkim powinieneś się
porządnie wyspać. Odłóż te książki, już miałeś czas się pouczyć.
-
Okej – odpowiedział i uśmiechnął się. – Dobranoc.
-
Dobranoc – odpowiedzieli.
Kiedy
Jasiek poszedł do swojego pokoju, dorośli zostali sami. Alicja stanęła przy oknie
i zapatrzyła się w ciemność.
-
O czym pani myśli, pani Alu? – zaciekawił się Józef, widząc, że kobieta westchnęła.
-
A tak po prostu… O Uli, o tym, że jest tam zupełnie sama.
-
Ula sobie poradzi. Musiała oderwać się od tego wszystkiego. A taka zmiana otoczenia
dobrze jej zrobi.
-
Mam nadzieję. Brakuje mi jej. Tak bardzo ją kocham… jak własną córkę.
Józef
podszedł do niej i objął ją lekko. Oparła głowę na jego ramieniu, a on serdecznie
spojrzał jej w oczy.
-
Was też wszystkich kocham – ciągnęła. – Beatka mnie uwielbia, Jasiek jest
młody, ale chyba mnie lubi… no i pan…
Chciała
powiedzieć „Nie jest mi pan obojętny”. Nie dokończyła, bo Józef przysunął ją
bliżej siebie i delikatnie pocałował ją w usta. Nie opierała się; była tylko
zaskoczona.
-
Przepraszam – zawstydził się lekko. – Ale to było silniejsze ode mnie.
-
Niech pan nie przeprasza – odpowiedziała, uśmiechając się lekko. – To było… bardzo
miłe.
Na
te słowa Józef jeszcze raz ją pocałował, tym razem dłużej, mocniej. Odpowiedziała
mu, czując, że się rozpływa w jego ramionach.
-
Panie Józefie, a może… mówmy sobie po imieniu – zaproponowała po chwili,
patrząc mu w oczy. – Skoro przed chwilą…
-
Tak, ja też tak myślę – odpowiedział, nie przestając jej przytulać. – Pani Alu…
to znaczy, Alu. Moja Alu…
Oparła głowę na jego ramieniu, oddychając wolno i spokojnie.
- Pójdę spać – powiedziała po chwili. – Chyba już nie wypiję
tej herbaty.
- Rozumiem – skinął głową. – Za nami cała podróż. Wszyscy
jesteśmy zmęczeni.
- Tak – przytaknęła. – Dobranoc… i dziękuję.
Pocałowała go w policzek i przeszła do pokoju Uli, zamykając
za sobą drzwi. Józef został jeszcze chwilę, a potem sam poszedł do siebie.
Następnego dnia jako pierwsza obudziła się Alicja. Wstała
po cichu i poszła do łazienki, żeby się odświeżyć, a potem przebrała się i weszła
do kuchni. Tam ku swojemu zaskoczeniu zobaczyła Józefa, który też obudził się dość
wcześnie. Na jej widok uśmiechnął się i pocałował ją w policzek.
- Dzień dobry, Alu. Jak się spało? – zapytał.
- Dzień dobry – uśmiechnęła się. – Dziękuję, spałam
bardzo dobrze.
- Ja też – odpowiedział uśmiechem. – Kawy?
- O tak, poproszę – skinęła głową. – W takim razie ja
zrobię dla nas śniadanie.
- Dobrze – zgodził się. Pokazał jej, gdzie jest chleb,
masło, ser, wędlina. Wyglądało na to, że pod nieobecność rodziny Jasiek
uzupełnił lodówkę. Sprawnie przygotowała piękne kanapki, a Józef uśmiechnął się.
- Alu, to jest po prostu… - zabrakło mu słów z wrażenia.
- Starałam się – odparła lekko. – Jasiek jeszcze śpi?
Młody Cieplak zbiegł na dół w piżamie.
- Dzień dobry – rzucił. – Wow, tato, sam zrobiłeś te
kanapki?
- Ja je zrobiłam – odpowiedziała. – Siadaj, zjedz
porządne śniadanie. Na głodnego nie pójdziesz na maturę.
- Dziękuję – skinął głową i sięgnął po kanapki. Kobieta patrzyła
z przyjemnością, jak chłopak zjada przygotowane śniadanie.
- Pani Alu… nie wiem, jak pani to zrobiła, ale śniadanie
pierwsza klasa – uśmiechnął się.
- Cieszę się – powiedziała. – A teraz spokojnie się szykuj
na twoją maturę.
Jasiek podszedł do kobiety i zwyczajnie ją uścisnął.
- Jest pani bardzo kochana – powiedział. – Dziękuję. Trzymajcie
za mnie kciuki.
- Oczywiście – przytaknęli. – A ty idź się szykuj.
Chłopak poszedł na górę i spokojnie poszedł się przygotować.
Józef i Alicja dopijali kawę. Mężczyzna chwycił ją za rękę.
- I co teraz? – zapytał ją troskliwie. – Jakie masz
plany?
- Na razie zostanę tutaj – powiedziała. – Mam jeszcze kilka
dni urlopu. Tylko… pojadę na chwilę do siebie, ogarnę moje mieszkanie, przywiozę
świeże rzeczy.
- Dobrze – zgodził się. – Przez ten czas możesz ze spokojem
mieszkać w pokoju Uli. Sama widzisz, że jakoś się pomieścimy.
- Wiem – zgodziła się. – Pójdę obudzić Beatkę, może już
wstała.
Poszła na górę do pokoju dzieci i zauważyła, że Jasiek
męczy się z krawatem. Pomogła mu zawiązać porządny węzeł, a potem przysiadła na
łóżku Beatki. Dziewczynka dopiero otworzyła oczka, przeciągnęła się jak mała
kotka i usiadła na łóżku.
- Dzień dobry, śpiąca królewno – powiedziała do niej ciepło
Alicja, całując ją w policzek. – Dobrze się spało? Całą drogę nam przespałaś.
Beatka pokiwała głową. – Padłam od razu.
- Wiesz co, zanim zjesz śniadanie, to chyba się najpierw przebierzesz
i odświeżysz, co? Jasiek położył ciebie w tych samych rzeczach, które miałaś na
drogę.
- No dobra – zgodziła się.
Dziewczynka wstała z łóżka i poszła na dół do łazienki, żeby
się odświeżyć, a potem ubrała się w świeże ciuszki. Alicja zaplotła jej pięknego
warkocza i dostała za to wielkiego buziaka. Dopiero wtedy dziewczynka mogła
zasiąść do śniadania.
- Dzień dobry, tato – powiedziała, dając mu buziaka. – A gdzie
Jasiek?
- Już zjadł śniadanie i szykuje się do pójścia na maturę –
powiedział ojciec.
Jasiek pojawił się chwilę później w kuchni, już gotowy. Alicja
dała mu jeszcze kopniaka na szczęście, a potem ucałowała go.
- Dobra, to lecę – powiedział.
- Jasiek! – zawołała Beatka.
- No hej – chłopak przytulił szybko siostrzyczkę, a potem
uciekał na maturę.
W tym czasie ojciec zrobił Beatce kakao, bo o to prosiła.
Dziewczynka zjadła kanapki i wypiła kakao, a potem oddała pusty kubek do umycia.
- Mamy jakieś plany na dzisiaj? – zapytała dziewczynka. –
Pewnie wraca pani do pracy.
- No, właściwie to mam kilka dni wolnych – powiedziała Alicja
– ale mam jeszcze kilka spraw w Warszawie. Wrócę wieczorem.
Dziewczynka kiwnęła głową i pobiegła na górę. Dorośli znów
zostali sami. Alicja wyjęła z torby teczkę, którą dostała od Uli.
- Co to jest? – nie zrozumiał Józef.
- To jest weksel na udziały Marka – powiedziała. –
Dostałam je od Uli. Prosiła mnie, żebym oddała je jego ojcu. Nie mówiłam ci, ale…
w firmie bardzo źle się dzieje. Te udziały pomogą nam uspokoić sytuację.
- Aż tak jest źle? – zaniepokoił się.
- Tak. Aleks ma jakieś konszachty z Włochami, chce zyskać
większość udziałów i przejąć firmę. A dzięki temu – pokazała mu teczkę – uratujemy
„Febo & Dobrzański”.
Pokiwał głową.
- Poradzicie sobie tutaj? – zatroszczyła się.
- Oczywiście – ścisnął jej rękę.
Kobieta wyjęła z kieszeni swój telefon i wybrała
numer Krzysztofa Dobrzańskiego. Mężczyzna był w firmie; Alicja poprosiła go o
chwilę rozmowy w cztery oczy. Umówili się na spotkanie w firmie, w sali
konferencyjnej za godzinę. Wypakowała również swoje brudne rzeczy i wrzuciła je
do pojemnika na pranie.
- Jadę – powiedziała później, całując
mężczyznę w usta. – Ale obiecuję, że tutaj wrócę.
- Dobrze. Jedź bezpiecznie – poprosił.
Kiwnęła głową. Spakowała do bagażnika swoją pustą
torbę, a teczkę położyła obok siebie. Chwilę później była w drodze do firmy.
Kiedy tylko dotarła do firmy, przywitała się krótko
z ochroniarzem Władkiem, a potem pognała na piąte piętro. Tam zagadnęła ją recepcjonistka
Ania.
- Ala, a ty nie jesteś na urlopie? – zdumiała
się.
- Oficjalnie jestem, ale mam sprawę do Krzysztofa.
Widziałaś go może?
- Tak, pytał właśnie o ciebie. Jest w konferencyjnej.
- W porządku.
- A, jeszcze coś – Ania zawołała ją na chwilę.
– Masz jakieś wieści od Uli?
- Tak, wyjechała do Gdańska. I proszę, nie pytaj
o więcej. Jak coś będę wiedziała, to ci przekażę.
To mówiąc, zapukała do drzwi sali konferencyjnej.
- Proszę – usłyszała.
Weszła i zobaczyła Krzysztofa Dobrzańskiego, który
wstał na jej widok i uścisnął jej rękę.
- Dzień dobry, pani Alu – powiedział do niej
z uśmiechem. – Proszę, niech pani siada. Co się stało, że chciała się pani spotkać
w takiej konspiracji?
- Chciałam panu coś przekazać – odpowiedziała,
siadając. Wyciągnęła z reklamówki teczkę i podała ją mężczyźnie.
Senior Dobrzański otworzył teczkę i nie wierzył
własnym oczom. – Skąd pani to ma?
- Ula mi przekazała. Prosiła, żebym oddała to
panu do rąk własnych – wyjaśniła. – Nie chciała się widzieć z Markiem, nie po
tym wszystkim.
- Rozumiem i bardzo pani dziękuję. Nie ma
pani pojęcia, jak bardzo nam to pomoże.
- Wiem o tym – przyznała Alicja.
- Ma pani jakieś wiadomości od… od Uli? –
Krzysztof nawet nie wiedział, skąd w jego ustach takie zdrobnienie, ale kontynuował.
– Gdzie jest, co u niej słychać?
- Wyjechała do Gdańska – odpowiedziała. – Znalazła
sobie niewielkie mieszkanie; jeszcze nie ma pracy, ale jakoś się stara urządzić
i zacząć wszystko od początku.
- Rozumiem – powiedział. – Jak tylko będzie pani
miała jakieś najnowsze wiadomości, proszę mnie informować na bieżąco.
- Oczywiście – zgodziła się Alicja. – Ma pan
mój numer.
Skinął głową. – Jeszcze raz pani dziękuję. Jeśli będzie się pani kontaktować z Ulą, proszę jej przekazać, że bardzo nam pomogła.
czwartek, 6 sierpnia 2020
NOWY POCZĄTEK - część 3
Kochani, przed Wami trzecia część mojego opowiadania. Miłej lekturki i dobrych wrażeń :-)
NOWY POCZĄTEK - część 3
Tymczasem
Urszula wysiadła na dworcu w Gdańsku i oddała bagaż do przechowalni, wyciągając
równocześnie z portfela kartkę z adresami mieszkań, które znalazła w Internecie.
Gdy tam dotarła, okazało się, że pierwsze ogłoszenie jest już nieaktualne;
natomiast w drugim miała więcej szczęścia. Dotarła tam i z bijącym sercem
nacisnęła brzęczyk. Drzwi otworzyła jej kobieta około sześćdziesiątki, o bardzo
sympatycznej twarzy.
-
Dzień dobry, słucham? – zapytała, widząc dziewczynę w okularach i z aparatem na
zębach, która uśmiechnęła się nieśmiało. – W czym mogę pomóc?
-
Dzień dobry, czy pani Danuta Sławińska?
-
Tak, a o co chodzi? – zapytała kobieta.
-
Ja… w sprawie ogłoszenia o wynajem mieszkania. Jeśli nadal jest aktualne.
-
Oczywiście – uśmiechnęła się pani Sławińska. – Chce pani zobaczyć mieszkanie?
Ula
skinęła głową i poczekała, aż kobieta weźmie klucz. Tamta otworzyła drzwi
dwupokojowego mieszkania z kuchnią i łazienką. Mieszkanie było eleganckie, przestronne
i położone blisko starówki.
-
Super – odpowiedziała Ula, oglądając wszystkie kąty. – Myślę, że będzie tu moje
miejsce na ziemi. Jeśli jeszcze znajdę pracę… będzie idealnie.
-
Odpowiada pani? – zaciekawiła się gospodyni.
-
Tak… O coś takiego mi chodziło – powiedziała gorąco panna Cieplak. – Ile będzie
kosztował wynajem?
-
Za taki standard sześćset złotych miesięcznie – usłyszała.
-
Płatne z góry czy pod koniec miesiąca?
Sławińska
uśmiechnęła się.
-
Umówmy się, że dopóki nie znajdzie pani pracy, pozwolę pani mieszkać za darmo w
tym mieszkaniu. A później będzie pani płaciła w połowie miesiąca, gdzieś w
okolicy 14., 15.
-
Świetnie – powiedziała.
Gospodyni
zawahała się.
-
A pani… przepraszam, że pytam… na długo planuje się tu zatrzymać?
-
Raczej na długo… Do tej pory mieszkałam pod Warszawą, ale chciałam odciąć się
od starego życia i zacząć wszystko od początku.
-
I bardzo dobrze. Właściwie to nawet nie zdążyłam pani zapytać o imię – uśmiechnęła
się.
-
Urszula Cieplak – Ula wyciągnęła rękę do kobiety. Naraz zastanowiła się. – Przepraszam,
że zapytam… Czy pani nie jest spokrewniona z Julią Sławińską?
-
Oczywiście, że jesteśmy rodziną – pani Sławińska uśmiechnęła się. – Julia to
moja córka. Pani ją zna? – zdumiała się.
-
Tak; Julia pomagała nam przy pokazie FD Sportivo, jako specjalista od PR-u.
-
No widzi pani, jaki ten świat jest mały. Ale skoro już jesteśmy sąsiadkami… mogę
mówić do pani po imieniu? Pani tak młodo wygląda.
-
Nie ma problemu. Ula. – Uścisnęły sobie ręce.
-
Gdzie jest twój bagaż? – zatroszczyła się matka Julii. – Chcesz się tu
wprowadzić, a nie masz niczego?
-
Mam. Przyjechałam z walizką i torbą, ale zostawiłam bagaże w przechowalni na
dworcu.
-
To podwiozę cię na dworzec i pomogę ci załadować twoje rzeczy do bagażnika – zaproponowała
– a potem odpoczniesz i poukładasz sobie plan na najbliższe dni.
I
tak Ula zamieszkała w Gdańsku, przy ulicy Świętego Ducha. Gdy tylko się urządziła
w nowym mieszkaniu, rozpoczęła zwiedzanie najbliższej okolicy. Okazało się, że
bardzo blisko jej mieszkania znajduje się bazylika mariacka, do której
postanowiła chodzić na mszę. Wiedziała też, gdzie znajduje się najbliższa galeria
handlowa, kino i wszystkie inne atrakcje. Kupiła sobie również nowy pamiętnik, bo
wiedziała, że teraz, gdy rozpoczyna nowe życie, będzie chciała je opisać.
Tego
samego dnia zapisała w nowym pamiętniku:
Nowy
pamiętnik, nowe mieszkanie… nowy etap życia bez Marka. Mam nadzieję, że uda mi się
znaleźć nową pracę, i że tutaj całkowicie odetnę się od Niego, że zapomnę, że
nic nie będzie mi Go przypominać. Brakuje mi tylko taty, Jaśka, Beti i Ali. Mojej
rodziny… Na szczęście Gdańsk nie leży na końcu świata; kilka godzin pociągiem,
samochodem czy samolotem i znów się spotkamy. No i będziemy się często
kontaktować.
Rozejrzała
się po pokoju i zamyśliła się. Wróciła do pisania.
Taty
i Ali, gdyby chcieli mnie odwiedzić, to tu nie przenocuję, bo będzie nam za ciasno
na dwóch pokojach; ale Beti… Jest mała, drobna, na pewno zorganizuję dla niej spanie.
A tacie i Ali wynajmę hostel; jest tutaj dosłownie tuż za rogiem. Będą się cieszyć,
że znów się zobaczymy.
Nie
tracąc czasu, od razu zadzwoniła do Alicji i uprosiła ją, żeby przyjaciółka
nikomu w firmie nie mówiła, gdzie w tej chwili się znajduje. Alicja ucieszyła się,
że z dziewczyną wszystko dobrze. Ula poprosiła też, by pozdrowiła wszystkich w Rysiowie
i zaprosiła ich do siebie do Gdańska na weekend. Milewska obiecała to uroczyście
i pojechała do Rysiowa z nowinami od Uli.
Słysząc,
że Ulka znalazła mieszkanie i już się urządziła, Beatka wymusiła na tacie
dotrzymanie obietnicy i męczyła go, żeby odwiedzili Ulę w Gdańsku. Józef
dogadał się z Alicją, która z radością obiecała zawieźć ich do Gdańska, gdyż
sama chciała się przekonać, czy u Uli rzeczywiście wszystko w porządku. Jasiek wymówił
się od wspólnego wyjazdu do Uli, ponieważ przygotowywał się do ustnej matury i
potrzebował ciszy i spokoju. Przekazał tylko serdeczne uściski dla siostry.
Na
dwóch pokojach byłoby ciężko przenocować dodatkowe trzy osoby; dlatego Ula
wynajęła Ali i tacie nocleg w pobliskim hostelu. Beatka miała to szczęście, że
Ula uprosiła ojca, żeby pozwolił Beti u niej zostać. Dziewczynka poczuła się
ważna, mogąc nocować u starszej siostry i nie odstępowała jej na krok.
-
Ulcia, a ty nie tęsknisz za domem? – dopytywała.
Siostra
wzięła dziewczynkę na kolana i przytuliła ją.
-
Jasne, że trochę tęsknię.
-
To wróć z nami do Rysiowa – prosiła ją Beatka.
-
Nie mogę, kochanie.
-
Dlaczego?
-
Bo jeszcze nie wszystko mogę ci powiedzieć.
-
Marek zrobił ci coś złego? – domyśliła się siostrzyczka.
Ula
ukryła zarumienioną twarz we włosach siostry.
-
Tak; ale to są sprawy dorosłych. Powiem ci tylko tyle…, że zachował się wobec
mnie bardzo nieładnie.
Kiedy
Beatka w końcu zasnęła, Ula sprawdziła w Internecie godziny rejsów po Motławie
w stronę Westerplatte, a następnie przygotowała krótki plan zwiedzania okolicy.
Wypisała również ciekawostki, którymi chciała błysnąć przed rodziną.
Zanim
i ona zasnęła, sięgnęła po swój pamiętnik.
Jak
to dobrze, że znów mam rodzinę. Co prawda tylko na weekend, ale zawsze. Tacie i
Ali mogę powiedzieć prawdę, Jaśkowi też; ale Beti jest jeszcze za mała, żeby
zrozumieć, co zrobił mi Marek. Powiedziałam jej, że zachował się wobec mnie nieładnie.
To jej musi wystarczyć. „Nieładnie” to za mało powiedziane. Zdradził mnie, oszukał,
wykorzystał, a ja mu ufałam. Kochałam go… nawet poszłam z nim do łóżka. Potraktował
mnie jak swoje poprzednie asystentki. Lidkę, Joaśkę i Bóg wie kogo jeszcze. Ale
teraz KONIEC Z TYM!!! Moje nowe życie będzie życiem bez Marka. Mam przed
sobą zupełnie nowy etap.
Następnego
ranka, kiedy Józef i Alicja przyszli do Uli, obie siostry kończyły właśnie
śniadanie. Ula już wieczorem zaplanowała cały dzień dla rodziny. Po śniadaniu
wyruszyli razem w stronę starówki, gdzie Ula sprawdziła się jako przewodniczka.
Ciekawostki wychwycone w Internecie zainteresowały bardzo jej rodzinę; zwłaszcza
figurka Panienki z okienka. Na starówce porobili sobie masę zdjęć, a potem
przeszli wzdłuż Motławy.
-
Macie ochotę przepłynąć się w stronę Westerplatte, aż do pomnika? – zagadnęła
ich.
-
Oczywiście – powiedział gorąco ojciec. – Nigdy tam nie byłem; a zawsze chciałem
tam dotrzeć.
-
Ja też – dodała Alicja. – Wiele słyszałam o Westerplatte.
-
A co to jest to We… Wester… – nie zrozumiała Beatka.
-
Jest to taki półwysep; symbol wybuchu II wojny światowej w 1939 roku – objaśnił
tata. – Jak pójdziesz do szkoły, to będziesz się o tym uczyć na historii.
-
Strasznie dawno – mruknęła mała.
-
To popłyniemy tam – Ula wręczyła rodzinie bilety. – Akurat mamy rejs galeonem o
nazwie „Lew”, a wrócimy „Czarną Perłą”.
-
„Czarna Perła”, to jak statek z „Piratów z Karaibów” – zaśmiała się Alicja.
-
Tak – zgodziła się z nią Ula. – Słyszałam, że można przebrać się naprawdę za pirata
i zrobić sobie zdjęcie. To coś dla Beti.
-
Oj tak, jak tata się zgodzi – siostrzyczka podchwyciła ten pomysł.
Usiedli
razem przy stoliku i rozglądali się dookoła. Krótko później, gdy pasażerowie weszli
na pokład, kapitan podniósł kotwicę i wypłynęli. Po drodze usłyszeli mnóstwo
ciekawostek, opowiedzianych przez kapitana.
Alicja
zostawiła swój samochód przed hostelem, dlatego mogła sobie pozwolić na wypicie
kieliszka gdańskiego ziołowego likieru, Goldwasser. Ojciec i córka też dali się
namówić.
-
Pierwszy raz to piję – powiedziała Alicja, oblizując usta. – Ale bardzo mi smakuje.
-
Wiecie, podobno legenda głosi, że woda w fontannie Neptuna raz na sto lat pokrywa
się płatkami złota – uśmiechnęła się Ula. – Dlatego też fontanna otoczona jest barierką,
żeby nikt nie mógł tak po prostu spróbować wody.
-
Tego też nie wiedziałam – dodał ojciec. – Ale rzeczywiście, jest bardzo dobry.
-
Nie wieje ci za bardzo, Beti? – zaniepokoiła się Ula.
-
Nie; jest super – entuzjazmowała się mała.
W
końcu dopłynęli do Westerplatte, wysiedli z pokładu „Lwa” i poszli w stronę
pomnika.
-
Wrócimy następnym rejsem – powiedziała Ula. – Chodźcie, do samego pomnika jest
kawałek.
Stojąc
pod pomnikiem, Alicja bezwiednie powiedziała coś do siebie.
-
Aluś, coś mówiłaś? – zainteresowała się Ula.
-
Przypomniał mi się wiersz Gałczyńskiego, „Pieśń o żołnierzach z Westerplatte” –
odpowiedziała przyjaciółka. – Pamiętacie? „Kiedy się wypełniły dni i przyszło
zginąć latem…”
-
„…Prosto do nieba czwórkami szli żołnierze z Westerplatte” – dokończył Józef,
przytakując. – W takim miejscu jak to słowa nasuwają się same.
-
Muszę wam koniecznie zrobić zdjęcie pod pomnikiem – zarządziła Ala. – Ustawcie
się.
Stanęli
pod pomnikiem, a Alicja zrobiła im rodzinne zdjęcie.
-
O której mamy rejs z powrotem pod Żuraw? – zapytała, chowając aparat do torby.
Ula
spojrzała na zegarek.
-
O 11:35; i będzie to „Czarna Perła”. Chodźmy już, jeśli chcemy zdążyć.
Ruszyli
spod pomnika i udało im się w miarę sprawnie dotrzeć do portu.
Beatka
wymusiła na siostrze, żeby zrobić zdjęcie w stroju pirata, i jeszcze raz
poprosiła tatę o zgodę. Tata zgodził się. Gdy tylko płynęli w stronę Gdańska, Beatka
razem z Ulą weszły pod pokład. Dziewczynka była podekscytowana, przebierając się
w strój piracki i miała zrobione zdjęcie, na którym wyglądała naprawdę
fantastycznie. Kiedy w końcu pokazała tacie i Ali zdjęcie, dorośli uśmiechnęli się
z zadowoleniem. Tata obiecał, że powiesi to zdjęcie nad jej łóżkiem. Płynąc „Czarną
Perłą”, również spędzili bardzo miło czas, słuchając pięknych szant.
-
To była naprawdę wspaniała wyprawa – stwierdziła Alicja, gdy wrócili już pod
Żuraw. – Dziękujemy ci za tą atrakcję.
-
Wszystko dla was – odpowiedziała Ula, ściskając przyjaciółkę.
Spacerując
z powrotem przez Długi Targ, nie mogli sobie odmówić tej przyjemności i kupili
pamiątki z Gdańska. Ojcu spodobała się koszulka z nadrukiem „Solidarność”,
którą koniecznie chciał kupić. Alicja kupiła sobie figurkę pomnika Westerplatte
i kilka magnesów na lodówkę. Również przy stoisku z biżuterią zaopatrzyli się w
błyskotki ze srebra i bursztynu (Józef nie mógł się powstrzymać i sprezentował swoim
trzem dziewczynom upominki). Alicja dostała piękną bransoletkę, Ula – kolczyki i
przywieszkę do łańcuszka, a Beatka – śliczną broszkę w kształcie motyla. Ula także
wręczyła tacie i Ali po butelce likieru Goldwasser.
Obiad
zjedli na mieście, w przytulnej knajpce na starówce. Wreszcie wrócili do
mieszkania Uli.
-
Kiedy wracacie do Rysiowa? – zaciekawiła się Ula już w mieszkaniu.
-
Za kilka dni. Ale lepiej ty opowiadaj, co u ciebie. Znalazłaś już jakąś pracę?
-
Jeszcze nie. Ale szukam, intensywnie szukam. Rozsyłam CV po różnych firmach,
ale jeszcze nikt się nie odezwał.
-
Na pewno coś znajdziesz. Jesteś dzielną dziewczyną; wierzę w ciebie.
-
Dzięki, Ala – powiedziała, ściskając ją serdecznie.
Naraz
się zastanowiła.
-
Aluś… jest jeszcze coś, co chciałam ci powiedzieć. A właściwie przekazać.
-
Co takiego?
Ula
podała jej teczkę.
-
To jest weksel na udziały Marka z „Febo & Dobrzański” – wyjaśniła. – Proszę
cię, przekaż ją…
-
Markowi? – dokończyła za nią Alicja. Ula pokręciła głową.
-
Lepiej panu Krzysztofowi. Z Markiem… nie chcę się widzieć ani o nim słyszeć.
-
Dobrze – Alicja wzięła od niej teczkę. – Oddam ją panu Krzysztofowi. Tym bardziej,
że w firmie nie najlepiej się dzieje. A te udziały bardzo nam się przydadzą.
Po
chwili wyjęła z kieszeni karteczkę.
-
Słuchaj, Pshemko podał mi adres swojej samotni. Nie chciałabyś tam wyjechać,
odpocząć?
-
Przecież tutaj odpoczywam. Zapominam o przeszłości.
-
Pani Ala ma rację – wtrącił się ojciec. – Na świeżym powietrzu nabierzesz rumieńców.
Taka jesteś blada po tym życiu w mieście.
-
No niech już wam będzie – kiwnęła głową Ula. – Sprawdzę później w Internecie,
jak dojechać i czy są miejsca.
-
Na pewno – uśmiechnęła się Alicja. – W końcu dopiero zaczyna się sezon.
W
końcu nadszedł czas, kiedy musieli wracać do Rysiowa. Ula ucieszyła się, że
bliscy ją odwiedzili, ale zmartwiła się, że muszą już wracać. Alicja obiecała,
że przekaże Krzysztofowi teczkę i że nie powie nikomu o tym, co się z nią
dzieje.