Kochani, wracam do Was z kolejną, dziewiątą częścią mojej opowieści. Jak zwykle życzę Wam miłej lektury i dobrych wrażeń!
NOWY POCZĄTEK - część 9
Zbliżał
się 1 listopada, Wszystkich Świętych. Ula zdecydowała, że odwiedzi bliskich,
przynajmniej na kilka dni. Spakowała niewielką torbę, kupiła bilet i wsiadła do
pociągu. W połowie drogi sięgnęła po swój telefon i wybrała numer taty. Odebrał
po dwóch dzwonkach.
-
Cześć, tato.
-
No cześć, córcia? Co słychać?
-
Wszystko dobrze. Właśnie jestem w drodze do was.
-
Jak to w drodze? – zdumiał się ojciec.
-
Zbliża się Wszystkich Świętych… Chciałam przyjechać do was, zapalić znicz na
grobie mamy… Jak zawsze.
-
Powiem Maćkowi, żeby po ciebie przyjechał – powiedział ojciec. – Bo my wybieramy
się po kwiaty i znicze.
-
Okej. To do zobaczenia niedługo. Kocham cię.
Józef
rozłączył się i spojrzał na żonę.
-
Ula jedzie do nas na Wszystkich Świętych – powiedział. – Będzie za kilka
godzin.
-
Mam nadzieję, że zdążymy objechać cmentarze, zanim zapadnie zmrok. A poza twoją
Magdą… chciałam jeszcze jechać na cmentarz do Wojtka.
-
Tego twojego narzeczonego, który zginął przed waszym ślubem? – domyślił się Józef.
-
No właśnie – pokiwała głową. – Zawsze, co roku staram się jeździć na jego grób.
Chociaż tyle lat minęło…
-
Dobrze, Alu; pojedziemy do twojego narzeczonego. Gdzie jest pochowany?
-
Na Mokotowie. Niedaleko giełdy z kwiatami i zniczami.
Józef
skinął głową i poprawił szalik.
Beatka
przybiegła do nich, informując, że jest gotowa do jazdy.
-
No dobrze. To wsiadaj do samochodu, żebyś nie zmarzła, a ja zamknę dokładnie
drzwi.
Kiedy
znaleźli się na cmentarzu na Mokotowie, Alicja wyciągnęła z reklamówki znicz i
zapaliła go, przykrywając kapturkiem. Podała Beatce, żeby postawiła znicz na
płycie pomnika.
-
Mamo, kto to jest, ten pan? – wskazała ruchem brody.
-
To był mój narzeczony – wyjaśniła Alicja. – Zginął na krótko przed naszym
ślubem.
-
Kochałaś go?
-
Tak… Był moją pierwszą miłością. Dlatego w miarę możliwości staram się tutaj przyjeżdżać.
Na jego urodziny, imieniny, na jego rocznicę śmierci, i oczywiście na
Wszystkich Świętych.
Józef
ścisnął tylko rękę żony, widząc jej oczy szklące się od łez.
-
Jedźmy jeszcze do Rysiowa, na grób Magdy – powiedział. – Tym bardziej, że Ula
niedługo dojedzie do nas.
-
Oczywiście – pokiwała głową.
Dwie
godziny później Ula wysiadła na warszawskim dworcu centralnym. Poprawiła płaszcz,
wzięła do ręki torbę i ruszyła do wyjścia. Przy wyjściu stał Maciek, oparty o
samochód.
-
No witam moją kochaną przyjaciółkę – powiedział i uściskał ją mocno.
-
Cześć, Maciek – powiedziała z uśmiechem.
Oddała
mu torbę i wsiadła do jego nowiutkiego volvo, zapinając pas. Dołączył do niej i
uruchomił silnik.
-
Co tam słychać w Rysiowie? – zapytała, choć wiedziała bardzo dobrze.
-
No co… twój tata ożenił się z panią Alą; ja byłem świadkiem, razem z Sebastianem.
-
Jasiek mi mówił – uśmiechnęła się. – Cieszę się, że tata w końcu jest szczęśliwy.
-
A ty co tam? Znalazłaś jakąś pracę? Pani Ala mówiła, że nie mogłaś znaleźć
pracy.
-
Znalazłam pracę; i to dzięki znajomości.
-
O, no to opowiadaj – rozpromienił się.
-
Jestem konsultantem do spraw finansowo-ekonomicznych. Pracuję w firmie w
Gdańsku; ale często jeżdżę do Berlina, gdzie poznałam bardzo miłych ludzi.
-
No super – ucieszył się przyjaciel. – A ile zarabiasz… oczywiście, jeśli to nie
tajemnica?
-
5000 € miesięcznie – odpowiedziała.
Maciek
gwizdnął z zaskoczenia.
-
Kurde blaszka, dziewczyno… to kupa szmalu! Dwadzieścia tysięcy miesięcznie!
-
Czasami nawet dwadzieścia dwa; wszystko zależy od kursu euro na dzień wypłaty.
-
A wystarczyło tylko, że wyjechałaś z Warszawy, że opuściłaś ten cały
Febo-Dobrzański świat. Zuch dziewczynka!
Roześmiała
się.
-
A co u ciebie? Nie puściłeś jeszcze „PRO-S” z torbami?
-
Nie; stoi i trzyma się świetnie. Raz jest lepiej, raz gorzej, ale jakoś dajemy
radę.
-
No to super. A poza pracą? Poznałeś kogoś? Znam ją?
Mina
Maćka wyrażała więcej niż tysiąc słów.
-
Kto to jest? Opowiadaj!
-
To Ania, wasza recepcjonistka z „F&D”.
-
Nasza Ania? – Ula nie wierzyła własnym uszom. – Ale… jak? Kiedy?
-
No, w sumie to jeszcze wtedy, gdy pracowałaś w „Febo & Dobrzański”. Tak się
poznaliśmy.
-
Pamiętam. No i…?
-
No i… zaprosiłem Anię jako moją partnerkę na ślub twojego taty. Ania została u
mnie na noc, potem drugi raz, później kolejny… i tak poleciało. A w październiku
się zaręczyliśmy.
-
Szybki jesteś – zaśmiała się Cieplakówna. – No, ale brawo, wszystkiego
najlepszego. Mam nadzieję, że nie zapomnicie o mnie przy zaproszeniach.
-
Bez ciebie to wesele się nie odbędzie – roześmiał się przyjaciel. – Oczywiście,
że dostaniesz zaproszenie. Myślę, że koło Gwiazdki będziemy rozdawać.
Uśmiechnęła
się.
-
Zawieziesz mnie na cmentarz, zanim dojedziemy do domu? – poprosiła. – Chcę przywitać
się z mamą.
-
Jasne – powiedział.
Podjechali
na cmentarz i Ula zapaliła światełko na grobie swojej matki.
-
Cześć, mamo – powiedziała. – Jestem, przyjechałam do ciebie, jak zawsze. Znalazłam
świetną pracę, dobrze zarabiam. Myślę, że jestem szczęśliwa, chociaż nie mam
żadnego chłopaka. – Westchnęła lekko. – Mam nadzieję, że opiekujesz się mną i
że dalej tak będzie.
Kiedy
odchodziła od grobu, usłyszała za sobą głosy. Był to tata, z Alicją i Beatką. Siostrzyczka
pobiegła do niej i przytuliła się.
-
Ulcia, Ulcia! – zawołała radośnie.
-
Cześć, Beti – odpowiedziała z uśmiechem. – Cześć Alu, cześć tato.
Ucałowali
się.
-
Co tam u ciebie? – chciał wiedzieć ojciec.
-
Wszystko dobrze. Ale opowiem wam wszystko w domu – obiecała.
Kiwnął
głową i podał jej klucze.
-
Chodź – Ula zwróciła się do Maćka. – Zmarzłam trochę.
Maciek
kiwnął głową i dojechali do domu Cieplaków. Ula wysiadła, a przyjaciel wyjął z
bagażnika jej torbę i postawił ją w kącie.
Chwilę
później rodzina wróciła z cmentarza do domu. W tym czasie Ula zdążyła zaparzyć
herbatę.
-
No, to opowiadaj, Ula. Jak ci tam w tym Gdańsku? – zaciekawiła się Alicja.
-
Mam fajną pracę, nieźle zarabiam. Często jeżdżę służbowo do Berlina.
-
A poza tym? Nie poznałaś żadnego adoratora? – zainteresował się ojciec.
-
Nie – roześmiała się Ula. – Na razie mam dość adoratorów.
I
każdy na swój sposób zalazł mi za skórę…
-
Ale wy opowiadajcie, co tutaj się zmieniło – powiedziała. – Czy ja muszę o
takich sprawach dowiadywać się od osób trzecich?!
-
O czym ty mówisz? – zapytał ojciec.
-
No o waszym ślubie – roześmiała się. – Jasiek i Maciek mi powiedzieli.
-
Aaa… tak, to prawda – przyznał pogodnie. – No, jakoś tak wyszło.
-
Jakoś tak wyszło – powtórzyła z niewinną minką. – I mnie przy tym nie było?! –
Ucałowała ich oboje. – Tato, pamiętasz, co ci kiedyś powiedziałam? Że gdyby wam
się udało, to byłabym bardzo zadowolona. I cieszę się, że jesteście szczęśliwi.
Józef
i Alicja spojrzeli z miłością na siebie.
-
Ale, ale, miałam ciebie pytać. Co u Izy? – Ula zmieniła szybko temat. – Już urodziła?
-
No, niedługo urodzi – uśmiechnęła się Alicja. – Pshemko szaleje, bo straci główną
krawcową; ale tak naprawdę troszczy się o Izę.
-
Cały Pshemko – zaśmiała się panna Cieplak. – I co Iza będzie miała?
-
Chłopca. Ale jeszcze nie wybrali imienia.
-
Pozdrów ją ode mnie.
-
Oczywiście. Obie z Elą stale o ciebie wypytują, czy mam jakieś nowe wieści na
twój temat. Nie wiem, co mam im powiedzieć.
-
Powiedz im, że wyjechałam do Gdańska – oznajmiła Ula. – Że mam świetną pracę.
Alicja
skinęła głową.
-
O moim ślubie też wie kilka osób – uśmiechnęła się.
-
No, ciekawe kto – zaśmiała się Ula. – Jeśli Sebastian był twoim świadkiem, to i
Violetta. A jeśli Violetta… to i połowa firmy.
-
Zaraz tam połowa – odpowiedziała Alicja z udawanym oburzeniem. – Poza nimi,
tylko Ania, Ela z Julkiem i Władek. Iza z Leszkiem też byli, ale tylko w kościele.
-
Rozumiem – kiwnęła głową Ula. – Dobrze, że dziewczyny przyszły na wasz ślub. Jasiek
pokazał mi zdjęcia; ślicznie wyglądałaś.
-
Dziękuję.
-
Ulcia – zwróciła się do niej Beatka. – A ty wiesz, że mama i tata zaczarowali
mój pokój? Zupełnie go nie poznasz.
-
Przemeblowaliśmy trochę w pokoju Jaśka i Beatki – dopowiedział ojciec. – Kupiliśmy
dla niej łóżko piętrowe, połączone z szafą i biurkiem.
-
Ojej, to muszę koniecznie zobaczyć – uśmiechnęła się Ula.
Poszli
razem na górę do pokoju, który zajmowali kiedyś Jasiek i Beatka – teraz był tylko
własnością dziewczynki. Odkąd brat poszedł na studia, w Rysiowie był tylko gościem.
Nowy
wystrój pokoju zaskoczył Ulę. Najbardziej spodobało jej się nowe łóżko siostrzyczki,
połączone z szafą i biurkiem. Na biurku stanęło zdjęcie Beatki, zrobione na „Czarnej
Perle” jako piratka z Karaibów, a także zdjęcia rodziny: ich prawdziwej mamy, a
także Ali i taty.
-
Ślicznie tu teraz wygląda – powiedziała z podziwem. – A Jasiek, gdzie śpi?
-
Spokojnie, dla niego też mamy nowe posłanie – uśmiechnęła się Alicja. – Widzisz
ten fotel? – wskazała ręką. – To amerykanka.
-
No super – ucieszyła się Ula. – Przynajmniej nie zajmuje dużo miejsca.