niedziela, 3 marca 2024

NOWY POCZĄTEK - część 10b

W poprzedniej części:

Ula przyjeżdża do Rysiowa na Święta Bożego Narodzenia. Po rodzinnie spędzonej wieczerzy, Alicja prosi dziewczynę, aby rozważyła propozycję powrotu do "Febo & Dobrzański".

NOWY POCZĄTEK - część 🔟b

Słowa Alicji zaskoczyły Ulę. Długo nie wiedziała, co ma odpowiedzieć na takie szczere wyznanie.

"Ulka, ty przecież nie potrzebujesz oglądać się na Marka, bo nie jesteś już tą samą dziewczyną, jaką byłaś przedtem."

- Alu, ja to wszystko rozumiem, ale... to by oznaczało, że znów będę pracować z Markiem. A sama wiesz, jak to się skończyło.

- Wiem - odpowiedziała Alicja. - Teraz to ty będziesz mogła wszystko zmienić.

- No niby tak… Tylko że ja to muszę wszystko ogarnąć. A przede wszystkim, znaleźć kogoś, kto by godnie mnie zastąpił na moim stanowisku.

- Rozumiem. Jak już mówiłam, przemyśl to, bo ja też chciałabym wiedzieć, na czym stoję. Zwłaszcza że moje losy w firmie też nie są pewne.

- Jak to, ty? Osoba będąca w tej firmie od zawsze? Od samego początku?

- Tak. Zostało mi jeszcze kilka lat do emerytury, a i z tym to nic pewnego.

Ula spojrzała na nią poważnie.

- Ale to znaczy, że co? Ktoś chce ciebie wyrzucić?

- Nie wiem. Z Aleksem nigdy nic nie wiadomo.

- Alu… Jeszcze nie mówię, czy na pewno wrócę do firmy, ale jeśli tak by się stało… Nie pozwolę na to, żeby ktoś ciebie usunął. Nie pozwolę na to, rozumiesz?

W oczach Alicji zalśniły łzy.

- Teraz, gdy jesteś żoną taty i naszą mamą… mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu, żebym mówiła do ciebie ‘mamo’?

- Jesteś tego pewna? - zapytała cicho.

- Jestem pewna… mamo.

- Ulka… Ja już od dawna kocham cię jak własną córkę.

Uściskały się.

Do pokoju Uli zapukał ojciec.

- A co wy tak siedzicie samotnie? - zapytał. - Wszystko dobrze?

- Tak, tato. Musiałyśmy tylko…

- …porozmawiać o czymś ważnym - dokończyła Alicja. - Już idziemy.

Wróciły razem do salonu i usiadły przy Józefie.

- Wiecie co… Nigdy bym nie pomyślała, że marzenia mogą się spełnić - powiedziała Alicja z lekkim westchnieniem.

- A o czym marzyłaś? - zaciekawił się Jasiek.

- Chciałam po prostu mieć dom i rodzinę.

- Teraz masz dom - Józef objął żonę i pocałował ją w czoło. - Nasz dom jest twoim domem.

- A my jesteśmy twoją rodziną - dodała Ula.

- I mam teraz troje wspaniałych dzieci - uśmiechnęła się Alicja. - I cudownego męża, o jakim nie śniłam.

- Kochamy cię, mamo. - Beatka wskoczyła jej na kolana i przytuliła.

- Ja też was bardzo kocham - rozczuliła się Alicja.

Kiedy udało im się położyć spać Beatkę, Jasiek szykował się do wyjścia. Już poprzedniego dnia umówił się z Kingą na wieczorny spacer, a potem mieli pójść razem do kościoła na pasterkę.

- Okej. To ja idę.

- No, leć, leć. I pozdrów Kingę i jej rodziców.

- Pozdrowię. Pa.

Gdy za bratem zamknęły się drzwi, Ula usiadła w fotelu i przyglądała się rodzicom z lekkim uśmiechem. Ojciec wychwycił jej spojrzenie i także się uśmiechnął.

- Nie macie pojęcia, jak pięknie razem wyglądacie - powiedziała do nich szczerze. - Patrząc na was, coś mi się przypomniało.

- Naprawdę? A co takiego? - zaciekawił się ojciec.

- Oglądałam ostatnio w Gdańsku taki serial, “Ranczo”. To był któryś tam odcinek z doskoku. Padły tam piękne słowa, powiedziane przez jednego z bohaterów:

NA MIŁOŚĆ NIGDY NIE JEST ZA PÓŹNO. ZA TO NA SAMOTNOŚĆ ZAWSZE JEST ZA WCZEŚNIE.

I myślę, że te słowa tak bardzo do was pasują.

- Jak się tak zastanowić… - stwierdziła Alicja - to rzeczywiście coś w tym musi być.

* * * 

W tym samym czasie, po zakończeniu świętowania w pracy, Marek i Paulina wrócili do domu i szykowali się do spędzenia wieczerzy u seniorów.

- Marek… - zagadnęła go, zapinając kolczyk. - Wiem, że są Święta, ale mam nadzieję, że nie będziecie się kłócić z Aleksem.

- Paula, a czy ja specjalnie się z nim kłócę? To on stale wbija mi szpilę, tak? To on wyzywa mnie od nieudaczników. Nie jest tak?

-  Ale ty też mógłbyś czasami się ogarnąć, a nie zwalać wszystkiego na swoje asystentki. Skoro o tym mowa… oczywiście nie masz żadnych wiadomości od Uli, prawda?

Zatkało go.

- No nie mam - przyznał.

- Sam widzisz. A Violetta to typowy lekkoduch. Nic nie umie zrobić ani załatwić jak trzeba. Właściwie nie wiem, po co ją jeszcze trzymasz.

- Mam ci przypomnieć, kto i dlaczego ją zatrudnił? - skwitował sucho. - To była twoja protegowana. Miała mnie szpiegować na twoją prośbę.

- Dobrze, masz rację. Co nie zmienia faktu, że nie masz teraz żadnej porządnej asystentki. Ula była jaka była, przyznaję, że jej nie lubiłam. Ale nigdy ciebie nie zawiodła, prawda?

- Prawda. To raczej ja ją zawiodłem. - Westchnął ciężko. - Idę pod prysznic, przebiorę się i zaraz możemy jechać.

Kiwnęła głową.


Pół godziny później, Marek zaparkował pod domem rodziców i obydwoje weszli do środka. Na miejscu zastali Aleksa, który dotarł dosłownie chwilę wcześniej. Paulina przywitała się z nim, a Marek uścisnął rękę niedoszłego szwagra.

- Kochani, cieszę się, że zasiadamy do wigilijnej wieczerzy w komplecie. Paulinko, chociaż nie jesteś naszą synową, to jednak pamiętaj że kochamy Aleksa i ciebie jak własne dzieci.

- Wiem, Krzysztof - odpowiedziała pogodnie.

- Zatem odłóżmy przynajmniej dzisiaj sprawy służbowe i cieszmy się wspólnym czasem.

- Helenko, czy mam ci w czymś pomóc? - zaofiarowała się Paulina. - Pójść do pani Zosi?

- Nie musisz, Paulinko, wszystko jest podane.


Tymczasem w firmie, w pracowni Pshemko, wszyscy kończyli wcześniej pracę i życząc sobie ’Wesołych Świąt’, rozchodzili się do swoich domów, aby spędzić czas z rodzinami. Także i Kuba, asystent mistrza, poprawił bombkę na choince, po czym sięgnął po kurtkę.

- Mistrzu, jeśli nie jestem już potrzebny, to będę się zbierał - powiedział z wahaniem.

- No, niech już idzie. Ale niech wróci do pracy zaraz po Świętach. I niech mu będzie ’wesołych Świąt’.

- A mistrz gdzie będzie spędzał Święta?

- Poradzę sobie, niech go głowa nie boli.

Kuba kiwnął głową i opuścił pracownię.

Pshemko został sam w pracowni i spojrzał smętnie na swoje odbicie w bombce. 


- Oj, maluśki, maluśki… - westchnął. - I znowu zostałem sam. Nikt już nie pamięta o Pshemko…

Jak na komendę, odezwała się jego komórka. 

- Pshemko - usłyszał w słuchawce głos Krzysztofa. - Nawet nie waż się jechać do swojej samotni; przyjeżdżaj do nas!

- Krzysiu… - westchnął tylko. - Nie zaczynajcie beze mnie, już do was jadę!

Raźnym krokiem wyszedł z pracowni, wsiadł do swojego niebieskiego garbusa i obrał kurs na Anin, na dom Dobrzańskich.


Krzysztof i Helena przywitali go jak najmilszego, najbardziej wyczekiwanego gościa. Znali się przecież od wielu lat i byli dla siebie serdecznymi przyjaciółmi. Pshemko wprowadził do ich domu pogodną atmosferę i przy nim czuli się bardzo dobrze.

Po wieczerzy, Aleks i Marek odeszli od stołu. Na twarzy Włocha pojawił się lekki uśmiech.

- A co ci tak wesoło? - zagadnął go Marek.

- Nie; przypomniałem sobie Boże Narodzenie, jak byliśmy jeszcze dziećmi. Pamiętasz? Mieliśmy tak po osiem lat, Paula mogła mieć tak ze cztery, a nasi rodzice jeszcze żyli.

- No i co wtedy było?

- Krzysztof przebrał się za Gwiazdora, wszedł do salonu i zapytał, czy są tu grzeczne dzieci, a Paula się rozpłakała, „bo chciała do wujka Ksysia”.

Młody Dobrzański roześmiał się.

- Czekaj, czekaj, coś mi świta… Tak, bo zimą my przyjeżdżaliśmy do Włoch na Święta, a wy do nas na Wielkanoc. A pamiętasz, jak twój tata nie rozumiał tradycji Śmigusa Dyngusa? Jak moja mama pierwszy raz go oblała wodą, to prawie się obraził.

-  Tak, to były czasy.

 - Byliśmy wtedy najlepszymi przyjaciółmi, jak bracia…

- Właśnie: byliśmy. I sam wiesz, jak to się potem skończyło.

Rozmowę przerwał im Pshemko.

- O czym, chłopcy, rozmawiacie?

- Wspominamy Boże Narodzenie z czasów, gdy żyli rodzice Aleksa i Pauliny.

- Tak, nieodżałowani Agnieszka i Francesco… Byliby szczęśliwi widząc, że ze sobą rozmawiacie w zgodzie.

Wieczór minął im na dalszych wspomnieniach i anegdotach związanych z dawnymi Świętami. Co chwilę ktoś przypominał sobie jakieś zabawne historie, śmiechom nie było końca. W końcu przyszedł czas, żeby się rozejść. Seniorzy Dobrzańscy wyszli przed dom, aby pożegnać Aleksa, Marka, Paulinę i Pshemko, którzy rozchodzili się w swoich kierunkach.

- Pshemko, przyjacielu, dziękujemy że przyjechałeś - powiedział z uśmiechem Krzysztof, ściskając serdecznie ramię projektanta.

- To ja dziękuję, Krzysiu, za zaproszenie. Gdyby nie wy, siedziałbym sam jak ten palec w mojej samotni…

- Jesteś u nas zawsze mile widziany - dodała Helena.

- Widzę swoją taksówkę - powiedział Aleks. - Jeszcze raz dziękuję, i Wesołych Świąt.

- Wesołych Świąt, Aleks.

- My też już uciekamy - dodał Marek.

- Tak. Dziękujemy za kolejne wspólne Święta, i za wspomnienia o moich rodzicach.


Marek i Paulina wracali razem do domu. Paulina u Dobrzańskich miała pogodny nastrój, ale w samochodzie jej dobry humor się ulotnił.

- Marek, pamiętasz naszą rozmowę, zanim jechaliśmy do twoich rodziców? - zapytała.

- O czym konkretnie?

- O Uli. Czy masz zamiar coś z tym zrobić?


Nie odpowiedział, więc mówiła dalej:

- To już prawie rok, jak odeszła z firmy…

- Jak ją wyrzuciłaś - poprawił ją z naciskiem.

- Okej; jak ją wyrzuciłam. Tylko że ty nawet nie próbowałeś jej odnaleźć. Raz byłeś u jej ojca, i na tym się skończyło. W ogóle chyba o niej zapomniałeś.

Ścisnął mocniej dłonie na kierownicy.

-  Nie - odpowiedział. - Nie zapomniałem.

 - Odnoszę wrażenie, że tak. Dlaczego sobie odpuściłeś?

- Nie wiem, Paula. To Ula odcięła się ode mnie.

- A ty nawet nie próbujesz jej odszukać. A podobno tak ją kochasz.

Prychnął lekko.

 - Jeśli naprawdę coś do niej czujesz, to walcz o nią.

Po krótkiej chwili dodała:

- Do tej pory ci odpuściłam, bo myślałam, że się ogarniesz; ale od nowego roku ci nie daruję. Albo odnajdziesz Ulę i będziesz o nią walczyć, albo…

- Albo…? - wszedł jej w słowo.

 - Albo zrywam naszą przyjaźń i nie będę tobie kibicować. Radź sobie sam!

Te słowa nim wstrząsnęły. Westchnął ciężko.

- Paula… - chciał coś powiedzieć, ale przerwała mu.

- Nie, Marek. Nie zamierzam dłużej milczeć. Powstrzymywałam się dzisiaj ze względu na Aleksa, twoich rodziców i Pshemko; ale teraz dość tego.


 

4 komentarze:

  1. Przepraszam, że tak późno dodaję komentarz, ale ostatnio moja forma trochę szwankuje i nie ogarniam wszystkiego. Ale wracam do treści rozdziału, który mocno mnie zaskoczył, oczywiście pozytywnie. Po pierwsze tym, że Ula zdecydowała się zwracać do Alicji "mamo". W pracy były koleżankami i mówiły sobie po imieniu, Ty to zmieniasz i tak naprawdę nie wiem, czy to dobrze. Tzn. na pewno dobrze dla Alicji, bo przez wiele lat ta samotna kobieta marzyła o rodzinie i dzieciach. Młode lata ma już za sobą, a mimo to spełniła swoje marzenia. Traktuje dzieci Józefa jak swoje własne i zapewne je kocha. Dla niej zwrot "mamo" musi być miły dla uszu.
    Po drugie wigilia u Dobrzańskich, to także miłe zaskoczenie. Bo Marek i Alex wspominają lata młodości bez kłótni i napinania się. Paulina, odkąd rozstała się z Markiem i pozostaje z nim w przyjaźni, nie tryska jadem, a wręcz ma dobry humor, co u niej bywało rzadkością. Relacje między wszystkimi są bardzo pozytywne i z przyjemnością się o tym czyta. Mnie nurtuje tylko sprawa wspólnego mieszkania Pauliny i Marka. Przecież nie są już parą, więc dlaczego mieszkają pod wspólnym dachem? A może to wyjaśniałaś wcześniej, a mnie umknęło? Poza tym Paulinie należy się pochwała za naciskanie Marka w sprawie powrotu Uli do firmy. Jak sama przyznaje, wcześniej jej nie lubiła, ale najwidoczniej doceniła talent ekonomiczny Cieplakówny. Bardzo jestem ciekawa, czy Ula poważnie rozważy propozycję Alicji i wróci do F&D. Byłoby wspaniale.
    Najserdeczniej pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Małgosiu,
      oczywiście dziękuję za czujność. Paulina i Marek nie są już parą, ale akurat Marek nocował w dawnym domu w czasie Świąt.
      Paulina dopiero teraz zaczyna doceniać, ile Cieplakówna zrobiła dla tej firmy, ale więcej nie zdradzę.
      Pozdrawiam cieplutko i dziękuję za komentarz.
      Ollka

      Usuń
  2. Końcówka mnie bardzo mocno zaskoczyła, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
    Zachowanie Pauliny a raczej to co powiedziała do Marka szokuje i zarazem napawa nadzieją. Mam tylko nadzieję, że są to szczere słowa z jej strony.
    Myślę, że Ula nie da długo czekać na siebie i wróci nie tylko do Rysowania, ale i do firmy.
    Dziękuję Ci bardzo za tę część.
    Cieplutko pozdrawiam w piątek wieczorem.
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Julitko,
      mogę cię zapewnić, że Paulina mówi szczerze, a skoro Marek - jak widać - nie potrafi się sam ogarnąć, to ktoś nim musi wstrząsnąć. A co będzie dalej - nie zdradzę, bo nie chcę psuć niespodzianki.
      Pozdrawiam cieplutko i dziękuję za Twoje odwiedziny.
      Olka

      Usuń